Wpis z mikrobloga

@zastuj ale szanuje jak #!$%@? takie podejscie.
Dostajesz list, ze masz przyjsc na dywanik, wiesz kiedy, wiesz za co, masz jeszcze zalacznik jakbys watpil co #!$%@?, mozesz zabrac ziomka dla otuchy lub jako swiadka i z gory wiesz, co ci grozi za wybryk, czyli wiekszosc stresu odpada.
Mi wydaje sie ze pracuje w firmie o skandynawskiej kulturze pracy, odwrotnosc januszexu, ale jak chca kogos #!$%@?, to po prostu wolaja do managera i
@zastuj: Przypala w #!$%@? ale jeśli to pierwsze takie przewinienie to skończy się na upomnieniu słownym. Jeśli już coś miał za kołnierzem to dostanie upomnienie pisemne z wpisem do akt personalnych i ostrzeżeniem na 3 lub 6 miesięcy ze nie może być na dywaniku ponownie z tego samego powodu
@zastuj: ale czujesz, że może jednak nie wyczułeś do końca ziomka i może masz jednak jakieś tam mały brak talentu w wyczuwaniu komu możesz coś takiego wysłać? Z Brytyjczyków i innych Europejczyków miałem tylko jednego managera, któremu mógłbym tak napisać bez zastanawiania się czy będzie z tego spina jakaś. W większości większość mimo wszystko dosyć spięta i od razu czuje jakby była zobligowana, żeby na takie coś zareagować. Parę osób jeszcze
tak się komunikują w języku angielskim na co dzień normalni ludzie,


@chad190:
Nie. Tak się komunikuje patola, która jest zbyt zachlana, żeby rano wstać do pracy.

I nie chodzi o zwroty grzecznościowe, tylko o słownictwo (a raczej jego brak) i formułowanie zdań (a raczej ich brak).

To co tu widzimy to jest wypowiedź w stylu "ja doma jesio ne".

I najwyraźniej nie tylko ja tak uznałem, tylko kierownictwo tego kolesia także...