Wpis z mikrobloga

Nowoczesny ogród zoologiczny bazuje na czterech podstawowych filarach – hodowli, rekreacji, edukacji i nauce (kolejność przypadkowa). Coraz częściej mówi się też o piątym filarze – rehabilitacji dzikich zwierząt, co popieram całym sercem i mam nadzieję, że będzie coraz więcej ośrodków takich jak Ptasi Azyl Warszawskiego ZOO. Dzisiaj opowiem Wam o edukacji, bo w swoim czasie miałam z nią sporo do czynienia.
Każdy ogród posiada lepiej lub gorzej działający dział edukacji. Najbardziej pożądane są tam osoby z wykształceniem biologicznym, plus jakaś podyplomówka z pedagogiki, chociaż to nie jest reguła. Ludzie tam pracujący tworzą projekty tablic naukowych, tabliczki informacyjne, oprowadzają wycieczki i prowadzą zajęcia dla dzieci młodzieży (zakres obowiązków zależy od placówki). Ale tak naprawdę w edukację mają wkład wszyscy.
W moim pierwszym ogrodzie, w każdą sobotę i niedzielę mieliśmy półgodzinne pokazy. Braliśmy różne zwierzęta, które zwiedzający mogli dotknąć lub wziąć na ręce. Zazwyczaj były to pytony królewskie, lancetogłowy, agama brodata, czasem jakiś pająk, patyczak lub wij. Najsilniejszy kolega brał też boa dusiciela.
I muszę wam powiedzieć, że to niesamowite uczucie, gdy ludzie uprzedzeni do różnych gatunków powoli, dzięki rozmowie i wsparciu postanawiają przełamać swój lęk i pierwszy raz w życiu dotknąć takiego stwora, a po kilkunastu minutach ogłaszają się ich najlepszymi przyjaciółmi. Uwielbiałam opowiadać o naszych zwierzakach, o ich historii, o gatunku… Osobiście uważam, że taka praca jest znacznie bardziej efektywna od tabliczek przy wybiegach, na które, nie oszukujmy się, mało kto patrzy.
Czasami też poznaje się ludzi, których zapamiętujemy na długo. Na przykład w tamtym zoo stałym bywalcem była rodzina z małym, lekko upośledzonym chłopcem. Fantastyczni ludzie, dziecko też radosne i miłe. Obchodziło się ze zwierzętami bardzo delikatnie, ale musieliśmy obserwować go uważnie przez cały czas, ponieważ miał tendencję do lizania węży i zjadania wylinki jaszczurek.
Pamiętam też jednego chłopca, który przychodził na pokazy w każdy weekend. Jego twarz nie posiadała mimiki, a oczy miał puste i zupełnie bez wyrazu. Przychodził do nas i pozbawionym emocji tonem pytał dokładnie o to samo: "Czy mogę pogłaskać pytona królewskiego?" W miarę upływu czasu zaczęliśmy się go bać .__.
Oczywiście musieliśmy mieć cały czas oczy otwarte, by przypadkiem nikt nie zrobił sobie i zwierzęciu krzywdy. Raz na pokaz przyszedł facet, który wziął węża i postanowił przyszpanować przed jakimiś kobietami. Zmuszał dziewczyny do zakładania zwierzaka na szyję, pomimo wyraźnych próśb i odmów. Musiałam zainterweniować, ale mężczyzna przestał cwaniakować dopiero, gdy przestałam być miła.
Ogólnie to, co robił ten mężczyzna było bardzo niebezpieczne. Człowiek, który nie ma pewności i zaufania wobec zwierzęcia może wpaść w panikę i zrobić mu krzywdę. Dlatego jesteśmy bardzo ostrożni i oddajemy podopiecznego w ręce zwiedzających tylko przy 100% pewności, że ta osoba jest pewna własnej decyzji. Podobne sytuacje miałam z rodzicami, którzy chcieli zmusić swoje dzieci do założenia węża na szyję, by zrobić zdjęcie. Gdy dziecko nie jest pewne i widzę, że się boi to niestety, ale nic z tego.
Moje wspomnienia z pokazów są najczęściej bardzo pozytywne. Najbardziej lubiłam patrzeć, jak ludzie zmieniają swoje nastawienie, zaczynają patrzeć na różne gatunki z szacunkiem i podziwem a nie strachem i obrzydzeniem. I taka mała ciekawostka – z moich obserwacji wynika, że kobietom łatwiej niż mężczyznom jest przełamać strach przed bezkręgowcami. Natomiast panowie szybciej od pań opanują strach przed gadami.
Czy mieliśmy przykre sytuacje na pokazach? Tak. Kiedyś przyszedł chłopak (jakieś 20 lat), który okazał duże zainteresowanie ptasznikiem. Bez strachu wziął go na ręce i nic nie wskazywało na to, że może zrobić coś głupiego. Kolega stracił go z oczu zaledwie na chwilę, gdy nagle usłyszał głośny krzyk. Chłopak wpadł w panikę i zrzucił z siebie pająka. Nie potrafił wyjaśnić swojego zachowania, powiedział tylko, że nagle zaczął się go bać. Ptasznik go nie ugryzł. Niestety upadek z takiej wysokości był dla zwierzęcia zabójczy.
Przepraszam za cenzurę większą nią zwykle, ale okoliczności zmusiły mnie do cenzury większej niż zwykle.
Chcecie bym opisała sprawę z tygrysami z punktu widzenia pracownika ZOO?

Mój autorski tag: #zookeeperstuff oraz #zwierzaczki #ciekawostki #smiesznypiesek
ZOOlogiczna - Nowoczesny ogród zoologiczny bazuje na czterech podstawowych filarach –...

źródło: comment_urwB0dig9BmT8b8m8JTHISxJ5DbyqCDi.jpg

Pobierz
  • 5
@ZOOlogiczna: Właśnie się zastanawiałem, czy zdarzyło się, że ktoś odkrył w sobie arachnofobię lub niechęć do innych gatunków i wybuchł atakiem paniki... No i końcówka jakoś była dla mnie przewidywalna jednak ;)

PS. Nie cenzuruj tak strasznie! Upiornie to zdjęcie wygląda... Jeszcze monitor ktoś zrzuci ;p