Wpis z mikrobloga

#godelpoleca #muzyka #mirkoelektronika #nudisco

#dekadawmuzyce - podsumowanie ostatnich 10 lat w muzyce.

Piosenki.

#7
Chris Malinchak - Tango In Paris

Gatunki: house, nu-disco, synthpop
RIYL: Justice, Fred Falke, Cassius, Tiger & Woods, Giorgio Moroder, Brian De Palma, drinki z palemką, nightdrive [2],

jest taka scena w "Człowieku z blizną", kiedy złapany przez "tajniaków" Tony Montana, niezbyt przejęty zaistniałą sytuacją, z typowym dla siebie przekąsem, odwraca role i stając się panem sytuacji oznajmia “You wanna waste my time? Okay. I call my lawyer. He’s the best lawyer in Miami. He’s such a good lawyer, that by tomorrow morning, you gonna be working in Alaska. So dress warm.” bez wątpienia tym prawnikiem musiał być ktoś, nad kim wisi opatrzność boska i dysponujący umiejętnością przekonywania zbliżoną do Saula Goodmana, ale w tym cytacie głównie skupiłbym się na kwestii przytoczonej Alaski (podobno wciąż jest tam zimno).

kiedyś już coś napomknąłem, że cały nu-dyskotekowy urok Tango in Paris, tkwi w jego ekskluzywnie połyskującym "chłodzie". w precyzyjnie aplikowanej sterylności motywu przewodniego, który podtrzymuje stale niską temperaturę w pomieszczeniu, nie dopuszczając do roztopienia kostek lodu w sączonych przez gości drinkach.
Malinchak nawet gdy nieco zmienia bieg, wymienia na moment kruszec, dorzuca kobiecy akcent i raczy nas tą słynną "pauzą", nie powoduje większych wahań w obrębie stanu skupienia kompozycji. cały czas utrzymując adrenalinowo-oszronione napięcie w słuchaczu, który z dzisiejszym kawałkiem na słuchawkach, zaczyna przeliczać swoje miesięczne przychody w doll$rac, wmawia sobie, że te Calviny co ma na sobie są oryginalne, i zamiast Hoop Coli, wybiera tym razem w sklepie Coca-Colę ® (do tego na fakturę!)

nie da się ukryć, że "Paryski taniec" w bardzo sugestywny sposób przybliża, jak to jest żyć w nieskrępowanym luksusie. naświetla w jakim rytmie toczy się cykl, dobowy rytm luksusowych kurortów, gdzie za dnia studzi się błędy zeszłej nocy nad basem, stroniąc od żaru palącego słońca, a po zmroku szuka się wytchnienia w odpowiednio przewietrzonych, klimatyzowanych świątyniach, gdzie za odpowiednią opłatą wszystko jest dozwolone.
dzięki temu, że "Krzychu Malina" w tak oszlifowany, agregatowo kontrolowany sposób potraktował przewodni motyw kawałka, nie się już wysilać i skupiać na drugoplanowych detalach, i jedynie momentami docisnął luźniejsze miejsca srebrzyście dudniącym basem. a żeby zapaść nam wszystkim na dłużej, ukraść nam więcej niż tylko jedną noc, maznął krwistą szminką tytuł EPkpi, na jej tryumfalnie prężącej się okładce.

królewska purpura, oziębły marmur i absorbujące czerń świata złoto - to są atrybuty trwałego, autentycznego, niedrobiazgowego i stroniącego od słów bogactwa - czego jak się okazało Tony Montana nie potrafił zrozumieć...
  • 6
@Mleko tak sam. i biorąc pod uwagę właśnie ten, fakt, to nie wiem czy nie zastapilbym 'płodzenia' jakimś innym określeniem. np. czymś co się robi przede wszystkim w pojedynkę, co jest przyjemne i odbywa się w domowym zaciszu ¯_(ツ)_/¯