Wpis z mikrobloga

#godelpoleca #muzyka #mirkoelektronika #house

#dekadawmuzyce - podsumowanie ostatnich 10 lat w muzyce.

Piosenki.

#4
Todd Terje - Inspector Norse

Gatunki: nu-disco, house, space disco
RIYL: Cerrone, Giorgio Moroder, Lindstrøm, National Geographic po 2:00, Skittlesy, skarpetki w śmieszne wzorki

"ladies and gentelmen, we are relaxing in space"

gdyby kiedykolwiek przeszło mi przez myśl zostanie muzykiem, takim obsesyjnie zabawiającym się pokrętłami i suwakami, gdybym chciał zostać xDJEM, grać idmy, edmy, wyrywać laski, dostawać mateusze, fryderyki, paszporty polityki...
to w ramach oprzytomnienia i zejścia na ziemie, puściłbym sobie Inspectora Norse'a na słuchawkach, i natychmiast z tego głupiego planu zrezygnował (czyli tak jak każdy rozumny człowiek).
mimo że jestem upartą i zawzięta osobą, a moim największym rywalem jestem ja sam, to mając świadomość, że Todd Terje nagrał coś tak chirurgicznie nieskazitelnego, kompleksowo zmaksymalizowanego na swojej przestrzeni, czułbym pewien niesmak i wstręt do samego siebie, że chce się sprawdzać w tej samej dyscyplinie co on.

z takich nieoficjalnych ciekawostek, doszły mnie słuchy, że Discovery przymierza się do wypuszczenia z okazji dziesięciolecia wydania Inspectora, specjalnego odcinka „Jak to jest zrobione”, w którym autorzy podejmą się próby przybliżenia, jakim cudem ktoś nagrał tak idealny kawałek.
pamiętam też, że w odmętach youtube'a śmigał kiedyś filmik o VHSowej jakości z żółtymi napisami, gdzie ktoś uwiecznił lądowanie bliżej nieokreślonego przedmiotu latającego na swojej posesji, a odgłosami towarzyszącymi zajściu, były dźwięki łudząco podobne do tych z ostatnich 40 sekund kawałka (a było to 2 lata przed oficjalną publikacją przez Todda...!). i jak mnie pamięć nie myli, wpadł mi w oko jakiś czas temu artykuł o tym, że są potwierdzone przypadki wybudzenia z głębokiej śpiączki pacjentów, którym zakładano słuchawki i puszczano kawałek norweskiego producenta na pętli przez kilka godzin.

i jeszcze żebym nie zapomniał - jedna z moich ulubionych legend o Inspektorze głosi, że gdyby rozebrać go na czynniki pierwsze, wyłuskać z każdej ścieżki nawet najmniejszy dźwięk, wyrwać każdy dzwoneczek, akordzik i dmuchnięcie basu... gdyby tak zajrzeć pod każde klaśnięcie i tąpnięcie beatu, upewniając się, że niczego nie przeoczyliśmy, a następnie zebrać ten materiał w całość, ułożyć każdą z drobinek budujących tę 6 minutową odyseję, jedna na drugiej, to moglibyśmy się po tej konstrukcji wspiąć na sam księżyc (polecam spróbować, w domowych warunkach też się powinno udać).
myślę że nawet jak nie do końca potrafimy się zachwycić dzisiejszym kawałkiem, to ewidentnie musimy z szacunkiem przytaknąć, że coś ewidentnie jest na rzeczy..

Inspector Norse jest chyba najlepszym i najbardziej reprezentatywnym przykładem tego, jak w rękach „prawdziwego muzyka”, progresywnie potraktowane tradycje muzyki elektronicznej, mogą wybrzmiewać w nadzwyczaj przebojowy i jednocześnie nader podniosły sposób (Inspektor jest obecnie kandydatem nr1 na zostanie nieoficjalnym hymnem planety ZIEMIA). a nie zapominajmy, że dla dopełnienia przyjemności płynącej z odsłuchu, nad każdą sekundą i segmentem kawałka wytrąca się krystalicznie pojmowana aura, muzycznego doświadczenia z kategorii błogiego „feeling-good”.
i tak sobie myślę, że dzieje muzyki elektronicznej być może nie zadrżały i nie zmieniły obranego wcześniej kursu pod wpływem dzisiejszego kawałka, ale jej świat, od samego początku istnienia, miał na niego przygotowane zaszczytnie dobrane miejsce, którego mu już nikt i nic nie odbierze.
KurtGodel - #godelpoleca #muzyka #mirkoelektronika #house

#dekadawmuzyce - podsumo...
  • 7
@KurtGodel: Opis miażdży :D

Fakt Inspector Norse ma w sobie coś magicznego. Pamiętam, że uwielbiam go od pierwszego odsłuchu. Niezwykle charakterystyczny kawałek. Ma też fajny klip tylko troszkę irytuje w nim gadanie Todda (chyba?) i nie jest to dobre przy głośnym słuchaniu.

Zwróciłem uwagę na te ostatnie 40 sekund. Faktycznie, dzięki jak w starym filmie lub kreskówce podczas lądowania ufo :D
@Mleko a racja, to o tym była mowa! Okrojona i skrócona wersja nawet w samej muzyce, ale to raczej ciekawostka, do jednorazowego przyswojenia. Pomagająca zrozumieć, że Terje jest niemałym ekscentrykiem, żyjącym na urokliwym zadupiu, kontrastujacym z tym jaka gra muzykę.