Wpis z mikrobloga

BAD BOY (2020) - reż. Patryk Vega
#film #cosobejrzanego #badboy #dziesiatamuza #kino

— Pracujesz pod przykrywką, chcesz to #!$%@?ć?

— Sytuacja jest dynamiczna.

— Twoja #!$%@? jest dynamiczna!


Zazwyczaj na początku recenzji umieszczam cytat z omawianego filmu, który najlepiej oddaje ducha minionego seansu. To wychodzi dość organicznie, zawsze coś zapada w pamięć. Tym razem miałem nie lada zagwozdkę — raz, że kwiatków tego pokroju było w tym filmie mnóstwo i trudno z oceanu #!$%@? wybrać najmniej cuchnącą szambem przystań, a dwa - oczywiście, że #!$%@? POŁOWY DIALOGÓW NIE SŁYSZAŁEM.

Patryk Vega już na starcie pokazuje, że robi film dla Polaków czyli zgodny ze standardami niesławnej polskiej szkoły realizacji dźwięku. Oczywiście #!$%@?, dlaczego miałoby być inaczej?! Nic w tym filmie nie jest zrobione nie „na #!$%@? się”, to dlaczego dźwięk dla odmiany miałby być zrobiony poprawnie?

Ale to przecież Vega, tego można było się spodziewać.

To już trzeci tydzień mojego osobistego wyzwania z polskim kinem. Dopiero trzeci film - po 365 dniach i Zenku (których podcastów możecie posłuchać kolejno tu i tu). I ja już mam dość. Nie daję rady. Jest mi słabo. Jak sobie pomyślę, że przecież na pewno są w tym kraju ludzie, którzy oglądają wszystkie polskie filmy (nie wiem, chociażby w PISFie, czy gdzieś), to chce mi się płakać, bo to wielka niesprawiedliwość. Szambonurek dostaje przynajmniej specjalny kombinezon.

Obiecywałem sobie, że ograniczę wulgaryzmy i słowa powszechnie uznawane za niecenzuralne. Ale przy tym filmie się nie da. To nie jest kwestia dostosowywania języka do odbiorcy czy dzieła - po prostu mogę tym samym udowodnić, że problemem u Vegi nie są nadużywane przekleństwa, które są naturalną częścią języka, ale prymitywność w obchodzeniu się nimi. Można przeklinać z gracją, wyczuciem, poezją (pozdrowienia dla Marka Koterskiego), ale można też mieć #!$%@? i pisać pierwsze lepsze zdanie, które przyjdzie nam na myśl. Vega niewątpliwie ma #!$%@?, ale nie oskarżę go o to, że jakakolwiek myśl przesłania mu wizję pieniędzy podczas pisania scenariusza.

Ale to przecież nie jest nic nowego, to przecież Patryk Vega, człowiek symbol chałtury, ikona komercjalizacji kina i żerowania na durnocie polskiego społeczeństwa. Fakt. Niniejszy tekst w tej kwestii nic nie zmieni. Nie odkryję Ameryki, nie wystąpię w roli obrońcy, nie powiem nic, czego nikt by wcześniej nie wiedział. To dobry moment żeby przestać czytać. Śmiało, zostaw plusa, zescrolluj dalej, nie poświęcaj ani minuty więcej swojego życia na jakąkolwiek dalszą refleksję nad Patrykiem Vegą. Nie jest tego wart. Ten film nie jest tego wart.

Już w tej chwili w pisanie tego strumienia świadomości włożyłem więcej wysiłku i serca niż ktokolwiek zaangażowany w produkcję włożył w ten film. Ba, nawet ty, czytelniku, docierając do tego miejsca, dałeś od siebie więcej niż byłoby od ciebie wymagane przy tworzeniu Bad Boya.

To jest film zły. Niedobry. Przeokropny, chałturzący, przeraźliwy, koszmarny, beznadziejny, horrendalny, wybrakowany, cienki, fatalny, płytki, ordynarny, kiepski. Widzicie ile z głowy wymienię przymiotników pokazujących bogactwo języka polskiego? To i tak cztery razy więcej niż liczba rodzajów przekleństw znanych Vedze. Ale to przymiotniki opisujące ładunek emocjonalny, czyż nie? Spokojnie drogi widzu, żaden z nich nie wynika z faktycznego seansu. Bad Boy nie zapewnia emocji. Nawet #!$%@? czy rozczarowanie — to przychodzi później. Chyba raz podczas seansu ktoś się zaśmiał, ale nie umiem tego wyjaśnić. Chyba z przyzwyczajenia, że cokolwiek w kinie powinniśmy czuć.

Bad Boy sprawił, że zacząłem doceniać Blankę Lipińską, którą przecież ostatnio tak strasznie zjechałem. Ona także opanowała do perfekcji sztukę ruchania na swoich odbiorcach i plucia im w twarz. Ale jednak! Jako początkująca, jeszcze nie przesiąknęła cynizmem i wierzę, że ona naprawdę wierzy w jakościowość swoich dzieł. Vega nikomu nie wmówi i nikogo nie oszuka, że robi to tylko po to aby bardziej srać pieniędzmi. Nie żeby w kapitalistycznym świecie to było coś złego. A nie, poprawka — to wszystko co złe, w kapitalistycznym świecie.

365 dni w porównaniu z Bad Boyem to głęboki i wielowarstwowy traktat filozoficzny, który z pasją i należytym researchem naukowo wręcz analizuje seksualność we współczesnym świecie i z szacunkiem podchodzi do problemów współczesnych kobiet. I o dziwo przez Bad Boya doceniłem kunszt w kuriozum scen seksu w filmie Blanki Lipińs— przepraszam, Barbary Białowąs.

#!$%@? wie o czym jest ten film. Naprawdę, nie umiem nawet tego filmu spłycić dostatecznie żeby to było rozsądne. Producent i dystrybutor też chyba nie wiedział, bo początkowo to był film UKAZUJĄCY PRAWDĘ O KULISACH POLSKIEJ PIŁKI NOŻNEJ, no ale #!$%@? w dupie dzikie węże, nikt się już na to nie nabiera, bez względu na to, że umieścisz trzydziestosekundowy występ gościnny Turbodzbana i Pacaneszko. Dlatego w ostatniej chwili, przez ostatnie dwa tygodnie reklamowano to jako romantyczną opowieść o jednej kobiecie, która stoi w rozkroku między dwoma braćmi - Kainem i Ablem, dobrem a złem.

Porównanie do Kaina i Abla faktycznie pojawia się w filmie. Takich popkulturowych smaczków znajdziemy na ekranie więcej. Ale w skrócie - zaczynamy od pociągu, którym jadą kibole. Pociąg się zatrzymuje i z krzaków wyskakują inni kibole. #!$%@?ą się. Ponieważ w Polsce nic się nie zmieniło przez dwie dekady, ta scenka rodzajowa może równie dobrze dziać się we współczesności, albo kiedykolwiek wcześniej kiedy istniały pociągi. Ostatecznie okazuje się, że to rok 2005, ale Patryk ma kompletnie w piździe to czy to pokaże czy nie. Widz, który pewnie i tak się tego domyśli po sumiastym i kuriozalnym wąsie Grabowskiego nie musi się domyślać niczego. Widzu, #!$%@?, nie myśl na moim filmie byku, nie?

Koleś, który zatrzymał pociąg to ojciec dwójki głównych bohaterów - Macieja Stuhra i Antoniego Królikowskiego. #!$%@? żonę, wylewa zupę, drze japę z szalikiem nad obiadem. W końcu młody Antek nie wytrzymuje i sprzedaje mu kosę pod żebra po czym #!$%@?. Następnie młody Stuhr pod wpływem perswazji w ogóle nie odmłodzonego Grabowskiego, ale posiadającego wąsa żeby zaznaczyć upływ czasu, sprzedaje brata psiarskim. W ciągu pierwszych 8 minut mamy zarysowany konflikt dobra i zła — Antek zostaje ultrasem, a Stuhr policjantem, tak jak pokłosie zamordowania ojca im to naznaczyło

Widzu, proszę cię, nie zastanawiaj się dlaczego Morderczy Antek zostaje ultrasem i kibicem ukochanego przez znienawidzonego ojca klubu. Nie musisz. Vega wszelkie rozterki zamyka puentą filmu: dzieciństwo ryje banie, nie byku?, to są motywacje bohaterów

Fabuła rozkręca nam się jak gówno w betoniarce. Umiera matka ich obu i Antek przychodzi na pogrzeb z oprawą stadionową i ultrasami śpiewającymi hymn klubu nad grobem. Stuhr załamuje ręce, bo jeszcze nie wie, jaką #!$%@?ę będzie #!$%@?ł za pół godziny. Potem przychodzi Grabowski do Stuhra i mówi mu - słuchaj ziomek tera pracujesz pod przykrywką, udupmy twojego brata Stuhr się opiera, ale po tym jak dostaje #!$%@? na stadionie wraca i mówi okej, udupmy mojego brata. Antek trafia do aresztu pod zarzutem rozboju, seksowna, ale nie dająca się stłamsić pani prokurator grana przez Małgorzatę Kożuchowską (która na potrzeby tej roli musiała włożyć wiele pracy - np. zmienić uczesanie grzywki z lewej strony na prawą) stawia warunki, ale okazuje się ŻE TO WSZYSTKO UKARTOWANE PRZEZ GRABOWSKIEGO (bo Kożuchowska jest jego byłą żoną to jest ważne dla fabuły)

Nadążacie?

Wpadają na pomysł, aby w klubie umieścić wtykę. Z tego powodu ściągają swoją tajną broń - Olę. Ola jest adwokatem po aplikacji, ale jest także policjantką, bo, tu cytat: nie chce spędzić reszty życia za biurkiem. Pędząc szybko dalej zanim dotrze do nas, jak bardzo to nie ma sensu, Grabowski uknuł iście szatańską intrygę: Stuhr i Ola będą mieszkać razem i udawać parę, po to aby Ola mogła jako adwokat wyciągnąć Antka Królikowskiego z więzienia, a potem dając mu dupy (bo wiadomo, że po bracie smakuje najlepiej) uczestniczyć w jego przejęciu klubu i być zarazem świadkiem niecnych interesów.

W tym momencie muszę nadmienić bardzo ważny wątek, który w przeciwieństwie do byłego małżeństwa Grabowskiego i jego przygód na siłowni (jest trwająca pięć minut sekwencja jak Grabowski wstaje z łóżka, idzie do lekarza, ten mu mówi żeby iść na siłownię, Grabowski idzie na siłownie, zaczyna zażywać suplementy, zaczyna wstrzykiwać sobie testosteron, podczas kardio w parku napotyka jakąś typiarę, idzie z nią do łóżka po to aby w trakcie ujeżdżania powiedzieć ”wiesz co, ja to jednak wolę się kochać niż ruchać” po czym wraca do swojej byłej żony Kożuchowskiej — ten absolutnie #!$%@? podwątek ma więcej sensu niż cała reszta filmu) — w przeciwieństwie do Grabowskiego, ten wątek jest istotny dla reszty filmu - STUHR JEST IMPOTENTEM.

Ola i Stuhr aby podtrzymać swoją przykrywkę muszą się ruchać. Problem w tym, że mu nie staje. Nie staje mu z nią, nie staje mu jak ogląda pornola i wali sobie konia i widzimy pośladki Stuhra jak wali sobie konia i próbuje dojść. Zaczynają rozmawiać dlaczego mu nie staje. To dlatego, że jego brat był bardziej kochany, a on mniej i że w ogóle dzieciństwo ryje banie. Niesamowicie dużo czasu jest poświęcone na impotencję Stuhra, zdecydowanie więcej niż wgryzienie się w szczegóły ambitnego planu przejęcia klubu przez ultrasów.

Ola nawiązuje nić porozumienia z Antkiem, zaczynają się ruchać — on w więzieniu przeczytał Księcia autorstwa Niccolo Machiavelliego i uknuwa iście szatańską intrygę aby przejąć klub: nawiązuje „sztamę z Ajaxem, a potem z Moskwą i Bukaresztem”, czyli dogaduje się z bojówkami ichniejszych klubów na wymianę narkotykową. Oni mu haszysz, heroinę, ecstasy, kokainę i marihuanę, a on im… no właśnie co.

Amfetaminę. W mojej iście ulubionej scenie w 20 sekund Antek Królikowski tłumaczy że polska amfetamina jest znana na całym świecie, ale laboratoria „zbyt często wpadają bo ludzie po zapachu wyczuwają że ktoś gotuje fetę”, dlatego Antek wymyśla MOBILNE LABORATORIA UMIESZCZONE W TIRACH, których nikt nie wykryje.

jeśli myśleliście, że to jedno z tych zawoalowanych odniesień do popkultury, to nie dawałbym aż tyle zaufania. Patryk po prostu #!$%@?ł pomysł Breaking Bad, prawdopodobnie nie oglądając serialu, ale hyhyhy, brzmi fajnie

Antek zarabia hajs, #!$%@? burdy na stadionie żeby przekonać prezesa do oddania mu klubu, ale po tym jak to nie przynosi rezultatu to musi uciec się do uczciwych metod. Dokonuje agresywnego przejęcia zarządu klubu - nie wchodząc w szczegóły, wiąże się to z uczeniem dresów gry w szachy, a skutkuje to sceną kiedy banda dresów na walnym zebraniu zarządu drze japę jeden po drugim ”JESTEM WALNYM ZGROMADZENIEM”

to jest to nawiązanie do popkultury, bo scena ta niemal idealnie żałośnie imituje jedną z najpiękniejszych scen kinematografii czyli aresztowanie Spartakusa z filmu Kubricka, ale tak jak w przypadku Breaking Bad, nie sądzę aby Patryk w ogóle wiedział co małpuje

Fast forward - prezesem klubu zostaje Ola, a Antek steruje wszystkim zza kulis, bo, tu kolejny cytat: będę #!$%@? jak Kaczyński. Zastraszają zawodników, torturując ich po każdym przegranym meczu, a jednak pomimo pasma samych porażek, klubowi udaje się doprowadzić do spotkania kwalifikującego do europejskich pucharów. Przy okazji ruchają się na murawie. Nie wiem dlaczego czułem potrzebę umieszczenia tej informacji tutaj, tak jak nie wiem dlaczego ta scena w ogóle pojawiła się w filmie.

I teraz uwaga — policja ma już dość dowodów żeby zamknąć sprawę, ale Oli tak dobrze się rucha z Antkiem że namawia ich, aby poczekali na ostateczny gwóźdź do trumny, czyli transport tony koksu. JEDNAKOWOŻ podczas meczu z hiszpańską drużyną z europejskich pucharów, naćpany koksem Antek Królikowski w przypływie frustracji rzuca scyzorykiem z loży VIP i trafia w zawodnika przeciwnej drużyny!

O nie! To koniec! Dopiero teraz policja mu się za niego wziąć. Antek zamyka interes, ale ma jeszcze jedną ostatnią rzecz do załatwienia — czyli przyjęcie tony koksu. Ale! Ola zapomniała, że jest adwokatem-ukośnik-policjantem i ostrzega go o całej obławie. Udaje im się aresztować płotki, Grabowski jak przystało na polskiego policjanta jest skołowany i nie wie co się dzieje.

Ola z Antkiem wpadają do mieszkania żeby zabrać rzeczy przed ucieczką, ale co to, uwaga uwaga. W mieszkaniu czeka na nich Stuhr! I trzyma broń. Bokiem. Jak gangster. To symbolizuje jego upadek. Mówi, że są aresztowani i że „na glebę #!$%@?!” Wydaje się, że sytuacja jest już podbramkowa i cała sprawa zamknięta. Jednakże…

tak, tak, wiem że wiedzieliście, że to się stanie, wraca temat impotencji Stuhra, jak się okazuje to był naprawdę istotny wątek!


Ola do niego podchodzi pewna siebie: nie strzeli. nie ma jaj. jest impotentem. siurak mu nie staje. konar nie chce zapłonąć. niech to wybrzmi — Stuhr jest impotentem i jego dysfunkcyjna kuśka jest gwarancją jego niemęskości, z tejże przyczyny nie strzeli w nas

I co za niespodzianka. Strzela. Trafia w Antka. Wrzask i krzyk. Antek osuwa się na ziemię. Ola drze japę. Stuhr bierze ją za włosy i zaczyna #!$%@?ć jej głową w ścianę. A potem…

tak jak w tym obrazku: | <— do tego się nie posunie, a jest już oooo, daleko, daleko, o tu: | o


…wyciąga swoją kutangę, która WRESZCIE MU STOI PO ZAMORDOWANIU BRATA I ZACZYNA GWAŁCIĆ OLĘ. Zerwał z klątwą, może teraz bezkarnie ruchać. Stosunkowo szybko zaczyna dochodzić, jednakże w momencie orgazmu…

oczywiście, że spodziewaliśmy się kolejnego plottwistu


STRZELA DO NIEGO ANTEK, RATUJĄC SWOJĄ UKOCHANĄ.

tym razem, raczej już nieświadomie, Vega małpuje kultowe w swoim patosie zakończenie drugiego sezonu O.C.


Stuhr umiera w konwulsjach, czy to z powodu orgazmu, czy to z powodu śmierci. Nie wiem. Jednak dla Antka jest już za późno. Kula przeszła na wylot. Jednak wsiadają razem z Olą do samochodu i odjeżdżają w miasto, w kierunku zachodzącego słońca. Ekran gaśnie. Plansza końcowa. Wreszcie koniec.

Z ogromną satysfakcją spoileruję wam cały film, żebyście nawet nie pomyśleli o pójściu na ten film z ciekawości. Nie trzeba. Jak powiem, że opisałem to miliard razy ciekawiej niż pokazał to Vega i tak wykazuję się mniejszym samozachwytem niż Vega myślący, że ma kiedykolwiek szansę na Oscara.

Ten film jest #!$%@?. Nikogo to przecież nie zaskakuje. Ale nawet na standardy Vegi jest #!$%@?-#!$%@?. Wybija się na tani komercjalizm, tak tani, że gdyby był przesyłką na AliExpress nikt by go nie zamawiał, no bo #!$%@? nie ma głupich.

Koniec. Skończyłem już #!$%@? z bronieniem aktorów którzy grają u Vegi i nie akceptuję już argumentu że jakoś na chleb trzeba zarobić plus fajne godziny pracy są i można potem grać w teatrze, #!$%@? no nie. Aktorzy i aktorki grający u Vegi nie mają godności ani integralności artystycznej. Kropka. Są #!$%@? odpowiednikiem politdruków i propagando-mediaworkerów zatrudnionych na etat przy tworzeniu Wiadomości na TVP.

Mamy ich całą plejadę tutaj. Są ludzie, którzy w przypływie bezrozumnego oszołomienia byli w stanie stwierdzić, że Maciej Stuhr jest utalentowanym aktorem - na szczęście swoją rolą impotenta o ekspresji Beaty Szydło rozwiał wszelkie wątpliwości.

Stuhr jest w tej roli tak mierny i tak irytujący, że zupełnie szczerze rozważam oddanie głosu na Andrzeja Dudę w wyborach prezydenckich, bo może kolejne pięć lat Stuhrowego ujadania w mediach społecznościowych w jakiś sposób zrekompensuje mi godzinę czterdzieści oglądania jego impotenckiego ujadania na ekranie.

Oczywiście tego nie zrobię, bo na Polsce zależy mi bardziej niż Stuhrowi. Dowód? Nie wystąpiłem w żadnym filmie Vegi, a Maciej Stuhr już w dwóch. 0:2, mofo.

Jest także Antek Królikowski, człowiek określany przez Vegę jako polski Leonardo DiCaprio. Trochę rozumiem tę analogię - Leoś zaczynał swoją karierę na dużym ekranie od wyśmienitej roli w Co gryzie Gilberta Grape’a, gdzie tak dobrze wcielił się w rolę chorego umysłowo chłopca, że ludzie, zastanawiali się czy to gra, czy on naprawdę jest taki. Z kolei Antoś, którego oglądamy czy tego chcemy czy nie na naszych ekranach od 15 lat, teraz wciela się w rolę która budzi podobne wątpliwośc—

Okej, to byłoby za daleko. Ten żart nasuwa się od razu, ale nie chcę znęcać się nad kwiatem polskiego aktorstwa kosztem chorych ludzi. Zostawmy tę sztukę Vedze.

Przy swojej roli nie korzysta z żadnej powszechnie znanej metody aktorskiej, ale wydaje się, że uzewnętrznia swojego wewnętrznego Sebastiana Fabijańskiego. To inny aktor młodego pokolenia, także znany z grania filmów u Patryka Vegi, ale przynajmniej Sebastian jest trochę jak jedzenie z baru mlecznego nieopodal dworca kolejowego - you get what you’re paying for, znalazł swój własny unikalny styl i w każdej roli robi to samo, to nie jest złe, aktorzy charakterystyczni też są potrzebni.

Ale z racji tego, że Fabijański i Vega się chyba trochę pokłócili, to młody Królikowski musiał się zmierzyć z rolą opartą na chaotycznym bujaniu głową, tikach nerwowych, darciu japy bez krzty wyczucia i patrzeniu w przestrzeń znajdującą się za bohaterem niż w bohatera. Wychodzi kuriozalnie.

Ale znowu! Przecież to nie zaskakuje! Tak jak #!$%@?ść filmu Vegi nie zaskakuje, tak tragiczny poziom aktorski Królikowskiego i Stuhra też nie zaskakuje. Dziwi was to? Jeśli tak, to przeczytajcie jeszcze raz, ale bardzo powoli nazwiska „S-T-U-H-R” oraz „K-R-Ó-L-I-K-O-W-S-K-I” i zapytajcie sami siebie dlaczego ci panowie znajdują się obecnie w tym miejscu w którym się znajdują.

ale to przecież też nie zaskakuje, chyba każda sztuka artystyczna jest tym zjawiskiem obarczona

Gdybym był spin doctorem albo fałszywą gnidą, która za pieniądze musiałaby bronić najnowszy film Patryka Vegi, o dziwo nie byłoby to tak trudne. Polska widownia łyka to od ponad 7 lat. Mógłbym powiedzieć, że z iście autorskim wyczuciem Patryk Vega rzuca nas w świat swojej własnej osobistej fantazji. Że tak jak Quentin Tarantino buduje od zera świat każdego filmu, który uzupełnia popkulturą oraz uzasadnioną wyfetszyzowaną przemocą aby wytknąć widzowi jego własne pragnienie prymitywizmu, tak i Patryk Vega kreuje fałszywą narrację — świat w którym relacje międzyludzkie dzielimy na rżnięcie oraz na ruchanie, ludzie są głupi albo bardzo głupi, a przemoc po prostu zajebiście wygląda.

Może tak jest? Może Patryk Vega jest mistrzem antropologicznej obserwacji i w patusiarski sposób pokazując świat patusiarstwa, chce też nas skłonić do refleksji nad naszym własnym patusem, który drzemie w każdym z nas. Może Bad Boy to komentarz na temat coraz to popularniejszych patostreamów - serwując nam wyreżyserowany spektakl odpowiadający naszym potrzebom.

Problem w tym, że żadnej refleksji nie ma. Żadnej przyjemności też nie. O zaspokajaniu potrzeb też można zapomnieć. Nic #!$%@? nie ma i niczego nie będzie. Bad Boy jest merytorycznym odpowiednikiem programu Kononowicza w wyborach na prezydenta Białegostoku. I wizualnym odpowiednikiem kuców, którzy obok niego stali z ramienia KWW PODLASIE XXI WIEKU.

JEDNAKŻE, jeżeli teza o podobieństwie Tarantino i Vegi jest prawdziwa, należy pamiętać, że w świecie fantazji Tarantino umiejscawia też sam siebie. Zaspokaja się każdym filmem - głównie metafizycznie, ale może też fizycznie. Tarantino j
Joz - BAD BOY (2020) - reż. Patryk Vega
#film #cosobejrzanego #badboy #dziesiatamuza...

źródło: comment_1582302565nzPWWLxL2J4sgAOmU91itB.jpg

Pobierz
  • 16
wraca temat impotencji Stuhra, jak się okazuje to był naprawdę istotny wątek!

Ola do niego podchodzi pewna siebie: nie strzeli. nie ma jaj. jest impotentem. siurak mu nie staje. konar nie chce zapłonąć. niech to wybrzmi — Stuhr jest impotentem i jego dysfunkcyjna kuśka jest gwarancją jego niemęskości, z tejże przyczyny nie strzeli w nas

I co za niespodzianka. Strzela. Trafia w Antka. Wrzask i krzyk. Antek osuwa się na ziemię. Ola
tojuzprzesada - >wraca temat impotencji Stuhra, jak się okazuje to był naprawdę istot...

źródło: comment_1582304127ommmksS2G7DXpZm2dQL1B8.jpg

Pobierz
Jest jeszcze jedna rzecz, która teraz przyszła mi do głowy. Spośród tych trzech filmów, musimy wyjąć Zenka, który jest niewypowiedzianie lepszym filmem niż dwa pozostałe. Ale 365 dni oraz Bad Boy to dwie strony tej samej monety, monety umorusanej gównem, zaśniedziałej i śmierdzącej toksyczną męskością i minioną epoką, którą już dawno jako cywilizowane społeczeństwo porzuciliśmy. Oba przedstawiają świat zwyrolskiej fantazji z tym, że jeden zrobiony przez kobietę dedykowany kobietom, a drugi zrobiony
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@BCRMockingbird: O tym to słyszałem. Ale jest różnica między rzuceniem noża z trybun, a #!$%@? noża z loży VIP. Prawdopodobieństwo trafienia maleje gigantycznie. Ale Patrykowi to nie przeszkadza. Ważne żeby upchnąć jak najwięcej anegdot, bo to urzeczywistnia film
@Joz: przeczytałem dwa miesiące temu i śmiechłem, korzystając z tego, że mamy któryś dzień kwarantanny i Netflix wspiera polskich twórców obejrzałem ten film i wróciłem do tej recenzji - stwierdzam, że to takie 9/10 wśród recenzji oddaje idealnie ducha filmu z niewielkimi uwagami.
Bardziej bym podkreślił, że ilość idiotyzmów poraża, co chwila Antek odkrywa jeden prosty trik na rozwiązanie problemu np jak prowadzić klub? Proste trzeba komuś #!$%@?ć:
- jak piłkarz