Wpis z mikrobloga

Miłość w czasach zarazy.
Taki tytuł nosi powieść Gabriela Garcii Marqueza - nazywana współczesnym Przeminęło z wiatrem - drugi po Przeminęło z wiatrem największy melodramat dwudziestego wieku. Jest to opowieść o mężczyżnie, który przez całe życie kochał czystą i niewinną miłością kobietę i czekał na nią całe życie. Do spełnienia miłości doszło, kiedy oboje byli już starzy. " Na dobre i na złe, w zdrowiu i chorobie, dopóki nas śmierć nie rozłączy - takie są słowa przysięgi małżeńskiej, jaką sobie ludzie składają w każdej wierze, pod każdą szerokością geograficzną i w każdym państwie. Czy ludzie rozumieją słowa tej przysięgi? Analizując wzrastającą liczbę rozwodów i to z byle powodu można wnioskować, że nie albo jest to dla nich byle slogan, który, by zawrzeć związek małżeński trzeba wyklepać i do którego nie przywiązują dużej wagi. Ale są ludzie, dla których przysięga małżeńska to świętość i których życie jest przykładem dla nas wszystkich.
Magdalena N. miała 90 lat, za sobą długie małżeństwo z Zygmuntem N, w którym różnie bywało: raz szczęście, raz kryzysy, raz dobrze raz żle, jak to w normalnym życiu. Za sobą miała huczne Złote Gody - pięćdziesięciolecie pożycia małżeńskiego, które zorganizowali dla nich ich dzieci. Teraz leżała w stanie termalnym, w ostatnim stadium raka trzustki w hospicjum. Nie mogła już mówić i była podłączona do aparatury. Na stoliku przy łóżku stało zdjęcie ze Złotych Godów - ona jej mąż w otoczeniu gromadki dzieci, olbrzymiej liczby wnuków, a na kolanach trzymali dwoje dwuletnich prawnucząt. Mąż siedział przy łóżku i trzymał ją za rękę. Ona go widziała, ale nie mogła mówić. Myśleć jednak mogła i... cofnąć się wspomnieniami wstecz.
Rok 1950r wesele dwudziestoletniej Magdaleny K i dwudziestopięcioletniego Zygmunta N. Czasy skromne, wesele biedne, ale huczne i szczęśliwe, na jakie rodziców młodych było wtedy stać. I wyjątkowe z innej przyczyny: były to czasy, kiedy dziewictwo kobiety było w cenie i zachowanie go do nocy poślubnej to wielki skarb.
Północ . Oczepiny. Wspaniały taniec i piękny romantyczny walc. Potem młodzi zniknęli i dalsze wesele odbyło się w zaciszu sypialni za zamkniętymi drzwiami. Magdalena nie miała już na głowie białego welonu tylko zawiązaną czerwoną chustę w kwiaty. Stała przed mężem. Ten zdjął jej z głowy chustkę, włosy kaskadą posypały się na ramiona. Młody mąż przytulił ją i odcisnął na jej ustach pocałunek. Trwali tak smakując swoje usta, oddechy się rwały, namiętność rosła. Nie odrywając ust od ust żony Zyga rozpiął z tyłu zamek sukienki i zsunął ją z ramion. Biała suknia opadła na podłogę. Wtedy młody, ale doświadczony mąż wziął żonę na ręce i położył na łóżku. Uwolnił siebie i żonę z resztek ubrania. Nadzy znależli się po raz pierwszy w intymnym zbliżeniu. On na niej, ona pod nim z rodzącą się i umiejętnymi pieszczotami rozbudzoną namiętnością czekała na CUD szczęścia. I doczekała się... Rozbudzający ją z szacunkiem i delikatny Zygmunt wkrótce w nią delikatnie wszedł i... poznał największą tajemnicę kobiety. Magdalena poczuła spazm bólu i wbiła paznokcie w jego plecy. - Za chwilę! Zaraz dotrzemy razem! - Gładził ją delikatnie po twarzy Zygmunt i zmazywał płynące z bólu łzy. - To tylko moment. I rzeczywiście to był tylko moment... Mąż zagłębiał się w zapraszającą teraz miękkość żony. Był głębiej i... głębiej... A im głębiej wnikał tym jego rytm stawał się szybszy. Oddech się rwał. Kłus przemieniał się w cwał. Szybciej... goręcej... namiętniej... aż nadeszło spełnienie. Tysiące barw tęczy szczęścia targnęło ich ciałami i rozbłysło w oczach. Oboje dotarli do Absolutu jednocześnie. Ogarnęła ich niewypowiedziana rozkosz i... Magdalena była wdzięczna mężowi za pokazanie jej bezgranicznego szczęścia, jakie czekało ich wspólne życie.
Zygmunt siedział w hospicjum przy łóżku żony i trzymał ją za rękę. Oczy miał przymknięte i też przypominał sobie ich wspólne życie. Nagle oczy otworzył, bo poczuł, że bezwładne palce ścisnęły jego dłoń. Magdalena patrzyła na niego. Z jej ust wyszedł cichy, ale wyrażny szept, pierwszy od wielu tygodni: - Kochałam Cię, kocham i zawsze będę kochała..., a potem uścisk dłoni zelżał, a na monitorze... krzywa mózgowa zaczęła iść prosto.