Wpis z mikrobloga

Właśnie skończyłem oglądać #zabawawchowanego

Film jest bardzo dobry pod względem warsztatowym i wielki szacunek dla autorów za upór w dążeniu do prawdy i jeszcze większy dla ludzi którzy mają odwagę stanąć przed kamerą i mówić o swoich osobistych tragediach.

Z drugiej strony jest coś co według mnie bardzo mocno psuje odbiór całości. Mianowicie autorzy nadużywają zabiegów dramatycznych i sensacyjnych co jest zupełnie zbędne. Na przykład rozmowa z tym księdzem w szpitalu: nagrywana z kamery obok, z ukrytej kamery na ubraniu, dodatkowo jeszcze kamera z zewnętrz. Do tego niepokojąca muzyka, cięcie rozmowa przerwana chyba na pół filmu. I właściwie po co? Przecież prawdziwy dramat tkwi dokładnie w tym co się tam wydarzyło: Ofiara przychodzi porozmawiać ze swoim oprawcą, widać prawdziwe emocje z jednej i potężne wyparcie i właściwie brak jakiejkolwiek głębszej refleksji na tym swoimi czynami u drugiej strony tej rozmowy.

Myślę że sama "surówka" jest tutaj najbardziej dosadna i dokładanie czegokolwiek tylko zaciemnia obraz. Dziwi mnie to tym bardziej, że w #tylkoniemownikomu wszystko wydawało mi się bardziej zbalansowane i to co najbardziej zostało z tamtego filmu to spotkanie kobiety ze starym już księdzem, który jej krzywdę rozumiał wręcz w kategoriach finansowych (bo proponował jakieś pieniądze). Właśnie takie rzeczy zapadają w pamięć a nie jakieś tam przeloty dronem na miastem czy dramatyczne zbliżenia na twarze.

Ale suma summarum uważam że dobrze że film powstał i piszę to jako #katol