Wpis z mikrobloga

- Nie spodziewałem się ciebie tutaj. – usłyszałem subtelny ton mojego byłego przyjaciela.
- Ja siebie tutaj też. – mruknąłem niechętnie powoli odwracając się do mojego byłego przyjaciela z przydziału. Stał dosyć spokojnie jak na niego przyglądając się w ciszy ruinie jaką obecnie było mieszkanie Lilith.
- Nie spodziewałem się, że będę tęsknić za tymi wieczorami, kiedy graliśmy w pokera rywalizując między sobą. – prawie wyszeptał tak jakby sam nie wiedział czy chce mi się przyznać do takiego wyznania. Prychnąłem zadowolony choć poker nigdy nie był moim konikiem to zdecydowanie cieszyłem się z prowadzenia w tabelach rankingowych.
- I co z tego przyszło, wszystko w ruinie. Nie ma nawet stołu bilardowego, któremu ułamałeś nogę kiedy się za mocno oparłeś. – wypomniałem mu żartobliwie.
- To był stary stół, nie remontowany. Miał prawo. – bronił się z przekorą. – Spójrz, tam chyba leży fragment tej kamiennej fontanny do której cię kiedyś wrzucili. – odgryzł się dosyć szybko. Spojrzałem w kierunku zdobnego kamienia choć teraz nie wiele ze zdobień jak i z samego kamienia zostało. Poszczerbiony z licznymi pęknięciami i całkowicie rozdrobniony na mniejsze osuwające się skalne kamyczki. Gdybym go nie pamiętał nie mógłbym powiedzieć, że kiedykolwiek mógłby posłużyć za budulec.
- Tam jest las. –
- Pamiętam – przerwałem mu.
- Dalej się boisz? - rzucił zaczepkę.
- Nie boje się. Po prostu nie ma sensu. - zaprzeczyłem ale za szybko i za nerwowo co oczywiście musiał wyłapać.
- Ten las zawsze był dziki.
- Zaniedbany.
- Niech ci będzie. Zamierzasz spędzić noc na zgliszczach czy jednak zacząłeś myśleć zdroworozsądkowo i udało ci się znaleźć przyzwoity nocleg?
- Nie będę w ogóle spać. Zamierzam zabrać ten pendrive i odejść.
- Daj spokój, tego pendriva już nie ma. Nie przetrwały ściany, nie przetrwał dach, nawet pobliskie drzewa.
- Ona zawsze go chroniła. Tam pod deskami jej sypialni powinien ostać się mały sejf.
- Jeśli coś się uratowało najpewniej jest już w rękach rodziny.
- Jakiej rodziny. – wymsknęło mi się za szybko. – Żyła w izolacji, zresztą sam pamiętasz. – wyjaśniłem bezsensownie plącząc się niepotrzebnie.
- Iść z tobą? – rzucił zaciekawiony.
- Mógłbyś. – zgodziłem się bo przewalanie desek w zawalonym domostwie samodzielnie mało mi się uśmiechało. Ale nie musiałem wkładać w to zbyt wiele wysiłku, dom choć w ruinie to jednak nikt nie zmienił ustawienia mebli choć teraz to może już tego co z nich zostało. I pomimo wielkiego rozgarliszu dało się znaleźć sejf na pamięć. Wpisałem kod w ledwo działającą lodowatą klawiaturę.
- Utopiła się. – przypomniał mi.
- To byłoby głupie gdyby dała się po prostu zabić będąc na pierwszej pozycji w tamtych rankingach. – zironizowałem ale sam nie wiedziałem co o tym myśleć. Śmierć Lilith nadeszła krótką wiadomością przypadkiem zasłyszaną od jej rodziny. Ot samobójstwo. Lodowata woda, zima, długo pewnie się nie męczyła.
- Jak myślisz będzie się ktoś budować na tej działce?
- Teraz cię naszło na filozoficzne pytania? Działka przejdzie na kogoś z rodziny, a co on z nią zrobi tego nie wie nikt. – ukróciłem przeglądając ciekawsko zawartość sejfa. Mały, podręczny. Może tylko to go uratowało. Hasło na konto bankowe, na komórkę, pin do karty, trochę gotówki, wisiorek i pendrive. Nie wiele co prawda ale wszystko co wartościowe zostało zniszczone wraz z domem. Wziąłem te rzeczy odrzucając pusty już sejf.
- Wracamy?
- Tak. Jak na las tu jest zdecydowanie za cicho.
- Ta posesja zawsze była taka.
- Wiem, nie musisz mi przypominać.
- To żegnaj, przyjacielu.
- Żegnaj. - odpowiedziałem wchodząc sprawnie do samochodu. Jechałem przepisowo choć oddaliłem się dosyć szybko jednocześnie niechętnie. Westchnąłem ciężko zdając sobie sprawę, że za niedługo będziemy musieli użerać się z nowym dziedzicem. O ile w ogóle kiedyś się dowie.
W tym wszystkim jakoś mi umknęło po co w ogóle on tam wtedy przyszedł.

#dialog do oceny
  • 1
  • Odpowiedz