Wpis z mikrobloga

Mam wrażenie, że wyjątkowo mało mówi się polskich serialach dokumentalnych, choć w ostatnich paru latach pojawiło się naprawdę kilka świetnych produkcji. Stworzone przez TVP wręcz z netflixowskim rozmachem Miasto Gniewu to najlepszy dokument o narodzinach polskiej przestępczości zorganizowanej. Brawo dla Canal+ za Art-B. Made in Poland, bo historia wunder-kindów polskiego kapitalizmu zasługiwała na rzetelny oraz solidnie zrealizowany serial i właśnie to dostaliśmy. Mimo wszystko warto czasami pogrzebać trochę w przeszłości, bo nawet nie jesteśmy świadomi tego jakie perełki zostały wyplute przez polskie telewizje. No i muszę przyznać, że trafiłem na prawdziwy cymes. Zielona karta mówi to panom i paniom coś?

Wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że american dream to pic na wodę fotomontaż jest (chyba że jesteś białym wykształconym protestantem z Europy Zachodniej emigrującym za ocean w latach 50. to wtedy w sumie godne życie jest w twoim zasięgu), ale to właśnie soft-powerowa dominacja USA była powodem dla którego tak długo pokutował mit pucybuta dorabiającego się milionów. Szczególnie w naszym kraju ta romantyczna wizja trafiła na wyjątkowo podatny grunt najpewniej dodatkowo spotęgowaną zaborami i PRL-em, kiedy to klimat do podróży za chlebem był zdecydowanie bardziej sprzyjający. No i w sumie właśnie o Polakach chcących spełnić swój amerykański sen opowiada Zielona karta.

Akcja serialu dzieje się na początku XXI wieku i jego głównymi bohaterami jest małżeństwo Wysockich, rodzina Gronkiewiczów i Ola Fabińska którym udało się wylosować tytułową zieloną kartę czyli dokument uprawniający do przebywania, mieszkania i pracowania na terenie Stanów Zjednoczonych i to właśnie losom tej garstki szczęśliwców, którym udało się ją wylosować będziemy się przyglądać. Pierwszą rzeczą, która nasuwa mi się na myśl po obejrzeniu tego serialu jest to, że produkcja TVP jest trochę nierówna. Pierwsze kilka odcinków to ekspozycja bohaterów, dowiadujemy się kim są, czym się zajmują, jak wygląda ich dotychczasowe życie i muszę przyznać, że trochę się podczas oglądania tych epizodów wynudziłem. Miałem wrażenie, że w sumie ⅔ tych refleksji można byłoby spokojnie pominąć i spokojnie przeżylibyśmy bez dziesięciu wizyt Staszka Wysockiego w elektrociepłowni w której pracuje, obeszliśmy się bez relacji z wesela jego córki, kilku wizyt Elki na cmentarzu, dziesiątek spotkań pożegnalnych z przyjaciółmi i rodziną oraz dukania po angielsku tekstu dezyderaty po raz pięćsetny. Odczuwałem jakby to wszystko było szyte na siłę, bo telewizja zamówiła tyle i tyle odcinków i trzeba to czymś wypchać. Rozumiem, że twórcy nie mieli takiego komfortu jak Morawscy w Chłopakach do wzięcia, którzy mają mnóstwo bohaterów i na ich nadmierną eksploatację nie można narzekać, ale pierwsze 8 odcinków podczas których widzimy przygotowania do wyjazdu dłużą się niesamowicie.

Natomiast akcja niesamowicie nabiera tempa w chwili w której po raz pierwszy stawiają nogę na amerykańskiej ziemi. Pierwsza noc spędzona u znajomych w domu, poszukiwanie mieszkania i pracy, pierwsza przejażdżka metrem - wszędzie towarzyszymy naszym bohaterom i w sumie ciekawie się to ogląda.

Smutne jest jedynie to, że w zasadzie ten serial potwierdza wszystkie stereotypy, które możemy skojarzyć z Polonią. Jak myślicie, co robią świeżo upieczeni emigranci pierwszego dnia? Idą do polskiego sklepu, kupują cztery laski podwawelskiej, dwa słoiki musztardy z Kamisa i tabliczkę mlecznej z Wedla i żegnają się z ekspedientką słynnym angielską frazą Do widzenia. Jak Polak mieszkający w USA już kilka miesięcy przywita swoją żonę z dziećmi? Zabierze ich do polskiej restauracji gdzie obsłuży go polski kelner i wspólnie zjedzą żurek oraz schabowego z zasmażaną. Otaczają się głównie polskością, przyjaźnią się z Polakami, pracują z nimi w polskich zakładach pracy, robią zakupy w polskich szopach, stołują się w polskich restauracjach i jednocześnie nie odczuwają dysonansu, kiedy utyskują nad rodakami na obczyźnie. Klną na zamknięty krąg w którym się znajdują, ale nie robią nic by się z niego wyrwać.

Mimo wszystko to nie przygody emigrantów w nowej ojczyźnie generują największe emocje, a nierozwiązane konflikty rodzinne. Nagle Elka orientuje się, że wyjścia za mąż za dwukrotnego rozwodnika z tabunem dzieci i wieloletniego alkoholika nie było jakimś wybitnie dobrym pomysłem. Bardzo dziwne, że Staszek po wejściu w zupełnie nowe środowisko stał się jeszcze większym frustratem i energetycznym wampirem. Natomiast Adam spełniający się jako mąż i ojciec to chodząca egzemplifikacja patologicznych wzorców powielanych przez wiele polskich rodzin pielęgnujących tradycyjne wartości. Entuzjazm Gosi spowodowany przeprowadzką jest wzruszający, gołym okiem widać że emigracja to była ich wspólna decyzja poprzedzona wielogodzinnymi rozmowami. Przykro też patrzy się na ich relacje z dziećmi i zauważalne olewanie starszego syna na rzecz młodszego. Przeprowadzka do Stanów nie tylko nie rozwiązała tych problemów, ale wręcz je spotęgowała.

W zasadzie jedyna pozytywną postacią w tym serialu jest Ola. W odróżnieniu od innych bohaterów jest młodą, wykształconą, dwudziestokilkuletnią osobą władającą językiem angielskim i pewnie właśnie dlatego tak rzadko pojawia się na ekranie. Tutaj pójdzie do pracy, raz na jakiś czas wyskoczy na miasto z koleżanką, potem jakiś egzamin na college'u - no nuda straszna. Nie pokusiła się nawet o to, żeby ukraść swojej sąsiadce prenumeratę New York Timesa z wycieraczki, która po paru minutach trafiałaby do kosza, bo złodziej nie zna angielskiego i chciał tylko zdjęcia obejrzeć (ta historia jest prawdziwa i została przedstawiona w jednym z odcinków ( ͡° ͜ʖ ͡°)).

Trochę tutaj krytykuję bohaterów, ale ogólnie podczas oglądania Zielonej karty bawiłem się nieźle. Pięknie uchwycone dogorywanie amerykańskiego snu obserwowane oczami świeżo upieczonych emigrantów z Europy Wschodniej w post-naftowskiej epoce chwilę po 9/11. Jedynie mogę się przyczepić do małego zróżnicowania tego jak wyglądały pierwsze dni bohaterów w USA. W zasadzie każdy z nich mógł liczyć na pomoc swoich przyjaciół, którzy od lat mieszkają w Stanach Zjednoczonych i mógł się u nich zatrzymać, nie każdy emigrant ma tyle szczęścia.

Jeżeli zaczniecie oglądać Zieloną kartę to miejcie oczy szeroko otwarte i czytajcie komentarze pod odcinkami na YT. Można się wiele dowiedzieć o tym jak potoczyły się dalsze losy bohaterów, dużo się pozmieniało przez te kilkanaście lat od zakończenia emisji ( ͡° ͜ʖ ͡°)

#serialpolski

7/∞
- Bulionerzy ✔
- Chłopaki do wzięcia ✔
- Tygrysy Europy ✔
- Święta Wojna ✔
- Synowie ✔
- 07 zgłoś się ✔
- Zielona karta ✔

#seriale #usa #emigracja #zagranico #dokument
MartinMartinez - Mam wrażenie, że wyjątkowo mało mówi się polskich serialach dokument...

źródło: comment_1595606846d2PNCac0zVptILL3cVq5yr.jpg

Pobierz
  • 4
@MartinMartinez

Serial obejrzałem z ciekawością. Sam wyemigrowałem do Chicago w październiku 2002 nielegalnie, jako turysta. Niestety nie miałem do czynienia z żadnym z bohaterów i ciekawi mnie jak im się przez te 20 lat życie ułożyło.

Wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że american dream to pic na wodę fotomontaż jest

Nie wszyscy. Ja na przykład nie tylko nie zdaję sobie z tego sprawy, ale jestem zdania przeciwnego.

Pamiętam, że 2