Wpis z mikrobloga

T10S - Oblężenia #gothicfabularnie

* * * * *

Dzik przebiegał po murach obozu, upewniając się że wszystko jest przygotowane do obrony. Załatano niewielkie dziury którymi ktoś mógłby się spróbować wśliznąć. Wzmocniono podstawy Wież Strażniczych aby nie upadły za wcześnie. Rozstawiono również nieco strachów na wróble przybranych obozowymi barwami.

- W końcu szkodniki to tępe osiłki, na pewno się nabiorą - tłumaczył Dzik wydając rozkaz ich postawienia.

Wszystko wydawało się dopięte na ostatni guzik, i obóz nie powinien nawet drgnąć pod naporem konwencjonalnych ataków. Upewniwszy się że wszystko jest w porządku strażnik udał się do bram by wydać rozkazy ich zamknięcia.

- Teraz pozostaje jedynie czekać.

* * * * *

* * * * *
- Dobra, chyba już wystarczająco ciemno. Ruszamy

Trzy postacie przekradały się sprawnie pomiędzy chatami szkodników w kierunku jaskini. Mijając zgliszcza kuźni uśmiechnęli się. Nieopodal niej ostrożnie rozpoczęli poszukiwania. Sprawdzali każdą z kwater, szukając swojego celu. W końcu po dziesięciu minutach udało im się. Wieszaki z różnego rodzaju młotami oraz cęgami zawieszone zdecydowanie za nisko dla człowieka musiały oznaczać że to właściwe miejsce. Weszli do środka gotowi zaskoczyć i obezwładnić lokatora. Jednak nikogo tam nie było.

- Sacrebleu! Patrzcie na to. Tutaj na pewno stał jakiś fotel którego już nie ma.

* * * * *

Dalia biorąc ostatniego bucha ze swojego bongo wstała od ogniska. Ruszyła w ciemność poza obozowiskiem, rzucając na odchodne koleżankom jakieś słowa których znaczenie im umknęło. Strażniczka hasając zwinnie niczym łania przedostała się na przeciwległą część orkowego miasta. Uklękła za głazem i zaczęła inkantować zaklęcia. Między jej palcami pojawiła się świetlista kula, którą umiejscowiła na kamieniu gdy osiągnęła zadowalający rozmiar.

- To na pewno zwróci ich uwagę - pochwaliła się Dalia.

- Uwagę Sumina-Uruk już zwrócić - rzekł warkliwy głos za jej plecami a chwilę później poczuła zimne ostrze przechodzące przez wnętrzności.

W tym samym czasie w obozie, czarodziejki zastanawiały się nad sensem ostatniego usłyszanego zdania.
- Ona chyba powiedziała ‘pa tera’ jak poszła. - przekonywała koleżanki Zadra.


* * * * *

Gomez skończył przyodziewać swoją zbroje przed zbliżającą się bitwą gdy usłyszał że ktoś wszedł do zbrojowni. Odwrócił się i ujrzał strażnika Sadraxa stojącego w drzwiach.

- Jak przygotowania do walki? - zapytał.

- Doskonale, ludzie rozstawieni i wyposażeni. Wieże strażnicze obsadzone. Została tylko jedna rzecz …

- Jaka?

- Potrzebujemy nowego przywódcy. - na te słowa z sąsiedniej komnaty wbiegły szkielety które rzuciły na Gomeza. Dzięki przewadze liczebnej oraz elementowi zaskoczenia pochwyciły go i postawiły w kierunku maga.

- CO TY SOBIE #!$%@? MYŚLISZ?

- Jesteś beznadziejnym przywódcą. Przez twoje przetrzymywanie funduszy nie mogliśmy się dobrze wyposażyć. Gdybyście dawali nam po tysiąc bryłek od wilka to może by to miało sens. Ale teraz wszystko się zmieni.

Szkielety zacieśniły uchwyt podczas gdy Sadrax zaczął przywoływać Kulę Ognia. Furia Gomeza wzbierała z każdą mijającą sekundą. W końcu udało mu się częściowo wyzwolić co wykorzystał by wyprowadzić cios głową jednego z nieumarłych którego czaszka natychmiast pękła, a kości do niej przymocowane opadły z głuchym klekotem na podłogę.

- Zapominasz o jednym magu. Prawdziwa władza wynika z lojalności.

W tym momencie ostrze przecięło na ukos plecy Sadrax, który padł pod siłą ciosu. Kątem oka spostrzegł przeskakującego Kruka który błyskawicznie rozprawił się z przytrzymującymi wodza szkieletami. Sadrax spróbował uciec w stronę drzwi lecz rana zdecydowanie to utrudniła. Jego dłoń przygwoździł do ziemi ciężki okuty but.

- Was magów to trzeba jednak trzymać krótko - Gomez dobył swojego miecza i bez większych ceremoni przebił nim Sadraxa. Zostawił miecz wbity pionowo i podszedł do okna. Zobaczył szybko zbliżający się w jego stronę głaz i zdążył jedyni krzyknąć:

- O CHOLERA!


* * * * *

- Generale, trafiliśmy. - zawiadomił Mammon usadowiony w swoim fotelu na szczycie machiny oblężniczej.

- Doskonale. Ładować następny. - odpowiedział zadowolony Lee.

Trzebusz, który pod osłoną nocy przetransportowano w okolicę chaty jakiegoś dawno zmarłego myśliwego, miał idealną pozycję do ostrzału. Wzniesienie dawało lepszy punkt obserwacyjny, a skaliste otoczenie dawało idealną pozycję do obrony. Kolejne przygotowane głazy leciały w kierunku Starego Obozu z przerażającą precyzją. Po niewiele ponad pięciu minutach ostrzału padła północna brama.

- Walcie w te ich wieże strażnicze - rzucił An.

- W co? Masz na myśli W I E Ż E S T R A Ż N I C Z E - odpowiedział mu Kryształek, przedrzeźniając ton głosu strażników ze Starego co wywołało salwy śmiechu wśród załogi Łzy Mammona.

* * * * *

Remox wkroczył na teren obozu przez niedawno powstałą wyrwę w bramie. Jako symbol wyzwolenia jego zadaniem było przekonać jak największą ilość osób do rzucenia broni.

- Słuchajcie słuchajcie, pachoły Gomeza! Nie pozwalajcie mu sobą pomiatać. Nie musicie cały czas kopać w Starej dla tych grubasów magnatów. Kolonia ma o wiele więcej do zaoferowania. Dołączcie do mnie, i razem będziemy mogli kopać gdzie tylko nam się będzie chciało.

Przerwał na chwilę swoją przemowę by ocenić efekty. Kilka metrów przed nim na ścieżkę wyszedł Niemy, jeden ze strażników.

- Remox! Byłeś mi jak brat! Nie pamiętasz już jak razem zaczynaliśmy tutaj? Lee cię okłamuje, stąd nie da się uciec. Gomez nie był zadowolony z twojego wybryku. Wiesz co to oznacza? Będę cię musiał zabić. Tak więc w imieniu Starego Obozu ...

- Powiesz coś czy będziesz się tak gapił i machał rękoma? - spytał Remox zdezorientowany dziwnym zachowaniem przeciwnika który wyglądał jakby próbował wygłosić jakąś płomienną mowę. - Słuchaj nie mam na to czasu, mam kopaczy do wyzwolenia więc jeśli mogę cię prosić zacznijmy walczyć.

Nim jeszcze skończył wypowiedź Łowca rzucił się na Niemego. Mimo iż udało mu się zablokować kuszą pierwszy cios, to nie była to idealna broń do walki w zwarciu. Na jeden celny zamach nią przypadało kilka trafień Remoxa, który zwinnie unikał większości wymierzonych w niego ataków. W końcu Niemy padł na ziemię krwawiąc. Remox pochylił się nad przegranym. Ocenił że nie ma większego sensu go dobijać i ruszył dalej w głąb obozu poszukując górników potrzebujących wyzwolenia.


* * * * *

Oblężenie Starego Obozu rozpoczęło się na dobre. Armia Lee znudzona czekaniem aż czerwoni wyjdą za mury ruszyli do ataku sami. Przeważające siły Nowego Obozu pomimo początkowych problemów z dostaniem się do wnętrza ze względu na zorganizowaną obronę zaczęły się panoszyć po obozie walcząc ze wszystkimi którzy nie chcieli się poddać.

Aren, Mściwór oraz Randal widząc że ich plan nie ma już większego sensu dołączyli do oblężnia. Niemal natychmiast wpadli na parę strażników. Mściwór rzucił się na bliższego z nich, nie zauważając iż stojący za jego plecami kompan zaczął rzucać zaklęcia. Pierwsze ciosy wymierzone w Dzika odbiły się od niewidzialnej bariery, i pozwoliły wygrać bez większego problemu z zaskoczonym szkodnikiem. Niestety gdy zaklęcie przestało działać jego klatka została naszpikowana strzałami. Malrik nie zdążył uleczyć kompana i widząc iż pada na ziemię rzucił się do ucieczki. Niestety słaba sprawność fizyczna nie dała mu wielkich szans na ucieczkę i nim przebiegł pięćdziesiąt metrów również zamienił się w poduszkę na strzały.

Im więcej obrońców padało tym szybciej pozostali przy życiu rzucali broń. Nim nastał wieczór pojmano ostatnich odmawiających poddania się i wtrącono do cel które nie zostały zniszczone ostrzałem z trebusza. Stary Obóz padł.


* * * * *

Heldefredus, znajdujący się na czatach, wbiegł do namiotu guru.

- Orkowie wyruszyli … dwa patrole poszły na patrol. Wydaje mi się że poszli zbadać dziwne światła które pojawiły się kawałek dalej. - ogłasił gdy tylko złapał dech.

- Doskonale, to nasza szansa. - rzekł Ker’edar - Jaśnie Oświecony, jak uważasz?

- Taaak, dajcie wszystkim znać iż wyruszamy.

W przeciągu piętnastu minut wszyscy byli zmobilizowani i gotowi na odbicie świątyni. Niemal dwa tuziny bagniaków ruszyło do Orkowego Miasta. Poruszając się mniejszymi grupkami udało im się dostać na zasięg zaklęć niezauważonymi. Czarodziejki rozpoczęły walką salwą w niespodziewających się niczego orków przy ognisku i pozbywając się dzięki temu dwóch z nich. Reszta gwałtownie zerwała się na nogi i wszczęła alarm.

Zielonoskórzy zaczęli napływać ze wszystkich stron, leczy bagniaki wykazały się zaskakująco skuteczną taktyką która pozwoliła na bezproblemowe odbieranie kolejnych ataków.

Gdy tylko Dreszcz przerzedzał szeregi orków, między nich wbiegali Roderic oraz Borys, wycinając pozostałych orków z oddziału. Wojownikom nie ubywało sił częściowo dzięki ogromnej ilości wypalonego ziela a częściowo dzięki leczniczym falom wydobywającym się z Kamienia Ogniskującego. Gdy tylko orkowie zorientowali się iż to Zadra z Sonią uniemożliwiają im skuteczną walkę spróbowali przypuścić atak bezpośrednio na nie.

Dwóch dzierżących okrutnie wyglądające bronie wojowników ruszyło w ich stronę. Zaślepieni furią widzieli tylko cel. Lok’Tar wyskoczył w górę aby wziąć lepszy zamach. W połowie lotu został jednak złapany w pół i przygwożdżony przez Ker’edara. Odwrócił tym samym uwagę od czarodziejek skupiając ją na sobie. Wiedział iż zareagował właściwie, i bez strachu rozpoczął walkę z oboma generałami orków jednocześnie. Doskonale wykorzystywał zasięg jaki dawało mu dwuręczne ostrze raz po raz raniąc monstra. Te jednak nie pozostawały dłużne wymierzając kolejne potężne ciosy w kierunku guru.

Walka była zacięta, lecz rozporoszenie najeźdźców świątyni oraz atak z zaskoczenia pozwoliło im wyjść z bitwy zwycięsko. Niestety nie wszyscy przeżyli to starcie. Felix maniakalnie skakał wokół leżącego bez ruchu Billego, skrzecząc przy tym głośniej niż kiedykolwiek. Nieopodal znaleziono zwłoki Baala Ker’edara, któremu przed śmiercią udało się pokonać oba orki które zagrażały magicznemu wsparciu bagniaków.

- Bracia i siostry! Wiem że jesteście wykończeni, i większość z was zaczyna docierać szok związany ze śmiercią niektórych z nas. Lecz nie możemy się zatrzymywać. Chodźcie, wkroczmy razem do świątyni. - rzekł Baal Ratan.

Odwracając się w kierunku wrót ujrzeli przy nich Tengę, który już majstrował przy zabezpieczeniach by je otworzyć. Zapytany gdzie był przez całą walkę nie potrafił odpowiedzieć.


* * * * *

To była ostatnia tura. Epilog wrzucę za kilka dni, a dzisiaj proszę o zgłaszanie na discordzie nominacji do złotych Exów!
Pobierz
źródło: comment_1595607823PwbuyZApRhgIVjsQsJCoCU.jpg
  • 4