Wpis z mikrobloga

Ahhhh, jestem po seansie filmu "Green Book" i muszę Wam powiedzieć, że żałuję, iż nie urodziłem się gejem. Kino nie może kłamać. Po raz kolejny okazuje się, że bycie homo to +50 do....no po prostu do wszystkiego. Główny bohater to geniusz muzyczny, poliglota, wrażliwy na sztukę, piękno, artyzm, wrażliwiec o wysublimowanym poczuciu stylu i estetyki, kompozytor, poeta potrafiący od niechcenia napisać list miłosny, który rozpali serce dowolnej kobiety, no i przede wszystkim - z godnością znoszący wszystkie wstrętne rasistowskie sytuacje, jakich staje się ofiarą.

Obity w pubie, upodlony w czasie chęci skorzystania z WC, nie może nawet zjeść w restauracji. Ba, takich zniewag zaczyna w końcu nie wytrzymywać jego biały, rasistowski szofer!!!!! ale nie Dr Don, on, niczym skała, trwa przy swoich postanowieniach i nawet mu powieka nie drgnie, ba, co dopiero mówić o użyciu siły. Co za gość!!!

Parafrazując detektywa Gandolfiniego z "Sieci zła": Przerzucam się na homoseksualizm.

#bekazlewactwa #film #propaganda
Poro6niec - Ahhhh, jestem po seansie filmu "Green Book" i muszę Wam powiedzieć, że ża...

źródło: comment_1599913153smDvpWz0yKlIUq0p9UwKCm.jpg

Pobierz
  • 4
Bez przesady, jakoś ostentacyjnie ten film nie był jakiś propagandowy.


@E-Seven: Nie wcale. Zwłaszcza scena, gdy Tony dostaje lekcję o tym, że za towary (kamienie) trzeba płacić i nie wolno ich kraść. Cyrki świata. Propaganda podobna do tej z filmu "Witaj w klubie" gdzie początkowy homofob staje się głównym obrońcą swojego transowatego fumfla. Dajcie spokój. Mam oczy i wszystko widzę.