Wpis z mikrobloga

#film #filmy #kino #tenet
Wczoraj byłem w kinie na Tenet. W IMAXie, więc w sumie film akcji powinien zrobić na mnie jeszcze większe wrażenie. Ale nie zrobił. Wręcz przeciwnie, tak mnie zirytował, że aż muszę wrzucić tu swój wysryw. Enjoy i uważajcie na spoilery.
Ocena 6/10
Na wstępie proszę, by osoby, które w szkole miały problemy ze zrozumieniem zasad dynamiki Newtona, nie próbowały mi wmówić, że źle oceniam ten film, bo go nie zrozumiałem... Dziękuję.

A teraz do clou. Ten film jest po prostu słaby i 6 daję tylko z szacunku do reżysera, ambitnego pomysłu i kilku fajnych ról - ale zdecydowanie nie głównej.

1. Pomysł fajny, ambitny, ale ewidentnie przerósł reżysera. Zawiły? Zawiły to był Interstellar, gdzie osoba nierozumiejąca czym jest czwarty wymiar, czasoprzestrzeń czy czarna dziura patrzyła w ekran jak Janusz w świeżo malowaną ścianę i zachwycał się schnącą farbą, żeby nie wyjść na głupiego. Tu nie było nic zawiłego. Tu był chaos a nie zawiłość, tu było zgubienie się w swoim pomyśle, przez co ciężko się to oglądało.
2. Wątek emocjonalny był kompletnie zbędny w tej historii. Ja rozumiem, że Nolan lubi tworzyć więź między nowo-poznanymi bohaterami w swoich filmach, ale ten był po prostu sztuczny i zbędny dla całej historii, w której jedyny sens miała klamra "Widziałam kobietę, która skacze do wody - zazdrościłam jej wolności". Jedna scena, nie wynagrodzi straconych na ten wątek 30 minut...
3. Washington... najbardziej miałki, najbardziej nijaki i najbardziej nieprzekonujący główny bohater Sci-Fi w całej filmografii Nolana. Poprzedni bohaterowie bronili swojej pozycji w filmie, budowali nawet swoisty autorytet i realizm historii "dlaczego to właśnie ja jestem tym wybranym". Genialny fizyk, laska z nieograniczoną wyobraźnią... A tu jebs, Washington. Koleś, który fizycznie kompletnie nie nadaje się na komandosa - jest ociężały, zdolności motoryczne takie, że nie nadawał się kompletnie do scen walki, do tego nieudolnie próbował pokazać swoją siłę podciągnięciami na drążku (zaakcentowane kilka razy)... których nie potrafił poprawnie wykonać, bo zamiast prostować ręce do 180 stopni, to on może do 100 zjeżdżał. Demi Moore w J.I.Jane wyglądała z bronią bardziej męsko niż on. Do teraz mam w głowie scenę, gdzie biegnie z karabinem szturmowym i wygląda jakby wsadzić go w ręce przysłowiowej blondynce i kazać jej biec. Kompletna nieumiejętność trzymania broni i styl biegu niczym Jack Sparrow... idealne połączenie.
No ale dobra, zejdźmy na ziemię, bo może typ nie miał być mięśniakiem. Tylko jak nie mięśniakiem to kim? Bo mózgiem też zdecydowanie nie był, kompletnie nie łapał intelektualnie tego co się dzieje (zresztą zaznaczono, że radzi sobie tylko dzięki instynktowi), a nagle okazuje się, że to on obmyślił złożony plan na ratowanie świata w odwróconej czasoprzestrzeni. Brawo, to jest ta historia o człowieku, który ledwo skończył szkołę, bo był na nią za głupi, a później zostaje naukowcem i koledzy ze szkoły, którzy go gnębili patrzą na niego z zazdrością... A nie, czekaj, to często jest o popychadle szkolnym, który wraca jako koks... I o ile warunki fizyczne można poprawić, tak zdolności intelektualnych, które w odpowiednim czasie się nie rozwinęły, kilkoma książkami się nie naprawi...
Ale ok, bo nie tylko problem "ta miernota mnie nie przekonuje", co ten koleś dodatkowo jest miernym aktorem. Strasznie irytujący, ciągle głowa pochylona ku górze, tragiczna mimika i odgrywanie emocji... Zastanawiam się dlaczego ten gość dostał tę rolę. Tzn. mam dwa typy i pytanie, który z nich miał większy wpływ. Czy fakt, że jest synem szanowanego (również przeze mnie) Danzela... czy fakt, że jest czarnoskóry i Nolan w czasach nagonki na "nierówności rasowe" w Hollywood nie chciał się narażać na krytykę i na siłę wcisnął nieautentyczną postać - jako ciekawostką dla tych, którzy nie chcą wierzyć w ten "spizeg" dorzucę fakt, ze u Christophera NIGDY głównej roli nie dostała osoba czarnoskóra, więc ryzyko wystawienia się na ostrzał było duże. ;)
A jednak Nolan zawsze miał nosa do obsady. Co więc tutaj poszło nie tak?

I o ile 1 mógłbym przeżyć i dać 8, bo pomysł faktycznie ciężki w realizacji... o ile tę 2 też bym przeżył, bo to był pewnie wątek dla tych, co nie wyłapią sensu i niech mają choć trochę fabuły akcji, a nie samego science, żeby się nie nudziły... tak 3... Washington... idź typie grać w serialach BBC, a nie ładujesz się w ambitne kino na nazwisku ojca i psujesz ludziom filmy...
  • 3
@Koczi_92: Nie masz się czym przejmować myslę, że jakieś 93% sądzi podobnie, bo nic nie zrozumieli xD Polecam oglądac to tyle razy, aż uznasz ten film za mistrzostwo świata.
Co do gry aktorskiej pewnie wolałbys zobaczyc jakiegoś Will Smitha albo inego TOP aktora którymi można sie porzygać. Ja osobiście doceniam takie zagranie i uważam, że aktor świetnie się spisał.
Dziwisz się, że bohater nie ogarniał co się w okoł niego dzieje?
@Xbistirnasuke:
1. "bo nic nie zrozumieli" haha, kuchwa, nic debil nie zrozumiał. Nie to co ja, magister inżynier fizyki. :v
Szkoda, że jak jesteś taki bystry to nie zrozumiałeś 2. akapitu. Po seansie analizowałem sobie linię czasową po jakiej poruszali się bohaterowie, bo miałem nadzieje, że znajdę coś co obróci moje zdanie o 180 stopi... no nie. Niestety, zrozumiałem wszystko.
2. Co do gry aktorskiej to wolałbym zobaczyć kogoś, kto umie
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@Koczi_92:

Tu był chaos a nie zawiłość, tu było zgubienie się w swoim pomyśle, przez co ciężko się to oglądało.


Niestety się z tym zgodzę, za pierwszym oglądaniem trudno zrozumieć o co chodzi w wielu szybkich scenach

Choć np. lotnisko było zrozumiałe i dobrze zrobione