Wpis z mikrobloga

10 najbardziej kontrowersyjnych wyborów prezydenckich w historii USA

Odcinek IX: Wybory prezydenckie w USA w 2000 roku – George W. Bush vs Al Gore

W dziewiątym odcinku serii docieramy na koniec XX wieku i wyborów, które zdaniem wielu historyków były najbardziej kontrowersyjnymi w dziejach kraju, a już na pewno w jego najnowszej historii – dość powiedzieć, że o tym kto został wybrany na 43. prezydenta Stanów Zjednoczonych, zadecydowała różnica… 537 głosów (przy ponad 105 milionach głosujących).

Swoją drugą kadencję – w cieniu głośnego seksskandalu ze stażystką Białego Domu, Moniką Lewinksy, w roli głównej – kończył demokrata Bill Clinton. Dwie główne partie wystawiły do wyścigu o prezydenturę następujących kandydatów:

– Al Gore – Partia Demokratyczna – wiceprezydent Stanów Zjednoczonych pod Billem Clintonem;
– George W. Bush – Partia Republikańska – gubernator Teksasu i syn 41. prezydenta USA, George’a H.W. Busha.

Kampania wyborcza koncentrowała się wokół spraw wewnątrz kraju – planowanej nadwyżki budżetowej, reform w zakresie ubezpieczeń społecznych i ochrony zdrowia czy ulg podatkowych. Bush atakował administrację Clintona m. in. za zaangażowanie amerykańskich żołnierzy w Somalii i na Bałkanach oraz – co oczywiste – za skandale obyczajowe; kandydat republikanów obiecał przywrócić do Białego Domu „honor i godność”, które jego zdaniem zostały zbezczeszczone przez demokratycznego prezydenta. Gore z kolei dystansował się od Clintona, unikając pokazywania się z nim na wiecach, atakując jednocześnie Busha za jego gafy i lapsusy językowe oraz brak niezbędnego doświadczenia do piastowania urzędu prezydenta, jakiego zdaniem demokraty brakowało gubernatorowi Teksasu.

Wybory odbyły się 7 listopada. Bush bez problemu zgarnął większość południowych stanów, rolnicze stany Środkowego Zachodu, większość stanów łańcucha Gór Skalistych, a także Ohio, Indianę i Alaskę; Gore z kolei zwyciężył pewnie w większości stanów Północnego Wschodu, górnego Środkowego Zachodu, na całym Zachodnim Wybrzeżu oraz na Hawajach.

W miarę spływania wyników z kolejnych stanów stało się jasne, że decydująca o ostatecznym wyniku wyborów będzie Floryda, która wnosiła do puli aż 25 głosów elektorskich – pomijając ten stan, głosy elektorskie rozkładały się w stosunku 267 do 246 na korzyść Gore’a, podczas gdy do zwycięstwa potrzeba było 270 głosów elektorskich. Jak się później okazało, na poznanie ostatecznych wyników z Florydy Amerykanie musieli czekać ponad miesiąc…

Cofnijmy się jednak do 7 listopada; w wieczór wyborczy wszystkie największe krajowe stacje informacyjne, 10 minut przed zamknięciem ostatnich lokali wyborczych na Florydzie, ogłosiły (na podstawie sondaży exit poll), że stan ten trafił na konto Gore’a. Dwie godziny później, w miarę spływania oficjalnych wyników, telewizje wycofały się jednak z tej deklaracji, uznając wyniki obu kandydatów na Florydzie za zbyt zbliżone, by móc jednoznacznie wskazać zwycięzcę.

O 2:30 w nocy, po przeliczeniu 85% głosów w stanie, przewaga Busha na Florydzie wynosiła około 100 000 głosów, w związku z czym stacje telewizyjne po raz kolejny zmieniły zdanie i kandydat republikanów został przez nich ogłoszony zwycięzcą wyborów prezydenckich. Sam Al Gore zadzwonił prywatnie do gubernatora Teksasu i pogratulował mu zwycięstwa, jednak dwie godziny później wycofał się z tej deklaracji i nie uznał swojej porażki publicznie – okazało się bowiem, że po przeliczeniu wszystkich głosów na Florydzie przewaga Busha stopniała do niecałych 2 000 głosów. Stacje telewizyjne po raz kolejny ogłosiły, że na tym etapie nie da się wskazać zwycięzcy…

W przypadku tak małej różnicy głosów, prawo stanowe Florydy wymaga ich ponownego maszynowego przeliczenia, po którego wykonaniu przewaga Busha zmalała do nieco ponad 300 głosów; po doliczeniu korespondencyjnych głosów z zagranicy wzrosła do 930 głosów.

Obóz demokratów doprowadził do ręcznego przeliczenia głosów w czterech tradycyjnie sprzyjających Partii hrabstwach (Broward, Miami Dade, Palm Beach i Volusia), w międzyczasie zaś Sąd Najwyższy Florydy (zdominowany przez liberałów) wydłużył termin wysłania wyników z hrabstw do Stanowej Komisji Wyborczej z 14 na 26 listopada (mimo sprzeciwu republikańskiej Sekretarz Stanu Florydy, Katherine Harris). Hrabstwo Miami Dade przerwało przeliczanie głosów ze względu na prowokowane (i opłacane) przez Partię Republikańską uliczne protesty, zaś Palm Beach nie wyrobiło się w terminie – ostatecznie Stanowa Komisja Wyborcza zatwierdziła zwycięstwo Busha ilością 537 głosów.

Ekipa Gore’a odwołała się od wyniku i wywalczyła w Sądzie Najwyższym Florydy ręczne przeliczenie w całym stanie odrzuconych wcześniej ponad 70 000 tzw. undervotes (głosów, które maszyny zliczające głosy uznały jako nieważne ze względu na brak oddanego głosu), jednak decyzja ta została później cofnięta przez Sąd Najwyższy USA (w którym konserwatyści mieli większość i do którego pozew złożyła Partia Republikańska), który 12 grudnia ostatecznie uciął pozostałe spekulacje, swoją decyzją efektywnie kończąc proces ponownego przeliczania głosów na Florydzie; 537 głosów przewagi Busha zostało tym samym uznane jako oficjalny wynik wyborów w tym stanie, dając mu 25 głosów elektorskich i zwycięstwo w całym kraju.

Al Gore – który wygrał głosowanie powszechne w całym kraju, lecz przegrał głosowanie elektorskie – mimo, iż nie zgadzał się z decyzją Sądu Najwyższego, finalnie uznał zwycięstwo George’a W. Busha i pogratulował mu zostania 43. prezydentem Stanów Zjednoczonych. Finalny stosunek głosów elektorskich wyniósł 271 do 266 na korzyść Busha – jeden z demokratycznych elektorów z Dystryktu Kolumbii wstrzymał się od głosu.

Z czego wynikały kontrowersje na Florydzie? Dlaczego kolejne przeliczenia głosów dawały tak różne wyniki? Wątpliwości i kwestii spornych było naprawdę sporo, skupmy się jednak na tych najbardziej istotnych:

1. Wiele hrabstw na Florydzie używało staroświeckich kart wyborczych, tzw. punch ballots, na których głos oddawało się za pomocą maszyny do głosowania – po włożeniu karty wyborczej do matrycy, głosujący miał z użyciem specjalnego bolca wykonać dziurkę w karcie wyborczej, wybierając otwór z numerem swojego kandydata (zdjęcia numer 1a i 1b powinny Wam objaśnić o co chodzi).

W hrabstwie Palm Beach użyto matryc nazywanych „motylkowymi” ze względu na fakt, że przypominały składaną książeczkę, której strony głosujący przerzucał celem oddania głosu w danych wyborach (w USA, równolegle z prezydenckimi, zawsze odbywają się rozmaite inne wybory). Karta wyborcza po głosowaniu przypominała nieco naszą maturalną kartę odpowiedzi z dziurkami w różnych miejscach – dziurki te były przypisane do konkretnych kandydatów (sama karta nie zawierała ich nazwisk – karta przed głosowaniem jest widoczna na zdjęciu numer 2) i finalnie liczone przez maszyny zliczające (na zdjęciu numer 3 – karta już po głosowaniu, analizowana przez członka komisji ręcznie przeliczającej głosy).

Motylkowe matryce z Palm Beach wprowadzały wielu wyborców w błąd – część z nich zgłaszała potem, że przez pomyłkę oddała głos na kandydata Partii Reform, Pata Buchanana, mimo iż chcieli zagłosować na Gore’a, lecz pomylili otwory przypisane do tych kandydatów (zdjęcie numer 4 pozwala zrozumieć, że ktoś mógł się pomylić). Istotnie – Buchanan otrzymał w Palm Beach prawie 3 500 głosów, co było siedmiokrotnie lepszym wynikiem, niż spodziewał się jego lokalny sztab wyborczy.

Należy wspomnieć, że matryce motylkowe zostały zaprojektowane przez nadzorcę wyborów w Palm Beach i jednocześnie członkinię Partii Demokratycznej, Theresę LePore, która tłumaczyła dwurzędowy design chęcią użycia większej czcionki, co miało ułatwić głosowanie starszym mieszkańcom hrabstwa (ostatecznie to właśnie głównie seniorzy omyłkowo zagłosowali na Buchanana).

2. Kolejnym problemem z punch ballots był fakt, że wielu głosujących nie używało wystarczającej siły do zrobienia dziurki w karcie lub też maszyny do głosowania nie były czyszczone z pozostałości po dziurkowaniu, w związku z czym kwadracik papieru – tzw. chad– pozostawał przytwierdzony do karty lub dziurka w ogóle nie powstawała; takie głosy (tzw. undervotes) nie były uznawane przez maszyny zliczające za ważne.

W procesie ręcznego przeliczania głosów każdy undervote (a było ich kilka rodzajów – zdjęcie numer 5) był skrupulatnie analizowany przez trzyosobowe komisje. Przedmiotem sporów sądowych było to, czy w ogóle można uznać nieprzedziurawioną w pełnie kartę za głos oddany – republikanie podnosili, że nie, demokraci zaś byli oczywiście odmiennego zdania. Co ciekawe, w rządzonym przez Busha Teksasie tak oddane głosy były – zgodnie z jego zarządzeniem – uznawane za ważne.

Późniejsze badania wykazały, że szalę na korzyść Gore’a mogły przechylić tzw. overvotes (głosy oddane na więcej niż jednego kandydata, w dużej mierze przez pomyłkę), jednak demokraci nie wnosili o ich ponowne przeliczanie.

3. W tamtym czasie gubernatorem Florydy był brat George’a, Jeb Bush, zaś stanowym Sekretarzem Stanu – republikanka Katherine Harris, aktywnie zaangażowana w kampanię kandydata swojej Partii. Decyzje podejmowane przez Harris utrudniały sprawne przeprowadzenie ponownego przeliczenia głosów i ewidentnie sprzyjały Bushowi.

4. Na Florydzie – podobnie jak w wielu stanach USA – czynnego prawa wyborczego pozbawione są niektóre osoby skazane prawomocnymi wyrokami. Przed wyborami w 2000 roku „czarną listę” florydzkich skazańców na zlecenie Harris przygotowywała prywatna firma – okazało się jednak, że licząca ponad 57 tysięcy nazwisk lista pełna była błędów. Wg szacunków demokratów, około 15% osób znalazło się na liście przez pomyłkę, głównie ze względu na podobieństwo swoich nazwisk do nazwisk faktycznych skazańców.

Większość błędnie umieszczonych na liście i nie mogących przez to oddać głosu wyborców stanowili czarnoskórzy obywatele, którzy deklarowali chęć głosowania na Gore’a.

5. Głosy przesłane korespondencyjnie z zagranicy – głównie przez amerykańskich żołnierzy – zdaniem wielu ekspertów nie spełniały wymogów nałożonych na takie głosy (np. nie zawierały znaczka pocztowego), jednak ostatecznie zostały uznane za ważne. Głosy zagraniczne w większości były oddane na Busha.

Całe to florydzkie zamieszanie doskonale przedstawione jest w filmie „Decydujący głos” z 2008 roku – można go legalnie obejrzeć na platformie HBO GO.

Poniżej – zdjęcie numer 1a: instrukcja głosowania z hrabstwa Palm Beach.

Pozostałe zdjęcia w komentarzach.

*

Odcinek I: Rok 1800: Jefferson vs Burr
Odcinek II: Rok 1824: Adams vs Jackson
Odcinek III: Rok 1860: Lincoln vs Breckinridge
Odcinek IV: Rok 1876: Hayes vs Tilden
Odcinek V: Rok 1888: Harrison vs Cleveland
Odcinek VI: Rok 1912: Wilson vs Roosevelt
Odcinek VII: Rok 1948: Truman vs Dewey
Odcinek VIII: Rok 1960: Kennedy vs Nixon

*

#amerykanskiehistorie #historia #usa #ciekawostki #ciekawostkihistoryczne #gruparatowaniapoziomu #wybory
Wariner - 10 najbardziej kontrowersyjnych wyborów prezydenckich w historii USA

Odc...

źródło: comment_1606209579hqv2g3wEesl9DeFKGscLfy.jpg

Pobierz
  • 39
Odcinek wyszedł bardzo długi, chciałem opisać temat możliwie zwięźle, ale jednocześnie ze szczegółami - mam nadzieję, że komuś się spodoba :).

Gorąco polecam wspomniany w odcinku film "Decydujący głos", w którym gra m. in. Kevin Spacey - tam jest wszystko ładnie pokazane, łącznie z brudnymi trickami, jakich dopuszczały się obydwa sztaby (choć zdecydowanie przodowali w nich republikanie).
@Wariner: > Należy wspomnieć, że matryce motylkowe zostały zaprojektowane przez nadzorcę wyborów w Palm Beach i jednocześnie członkinię Partii Demokratycznej, Theresę LePore, która tłumaczyła dwurzędowy design chęcią użycia większej czcionki, co miało ułatwić głosowanie starszym mieszkańcom hrabstwa (ostatecznie to właśnie głównie seniorzy omyłkowo zagłosowali na Buchanana).

Tak trochę xD Nie zmienia to faktu, że jak się patrzy na te karty, to naprawdę, ale to naprawdę nie rozumiem kto mógł założyć, że
@gumiorek: Trump vs Hilary - tegoroczne wybory to zbyt świeża sprawa, poza tym jeszcze nie zebrało się nawet Kolegium Elektorów, a Pomarańczowy będzie #!$%@?ł zapewne do samego dnia zaprzysiężenia Bidena.

A co do butterfly ballots to faktycznie jedno wielkie "XD" - już samo głosowanie przez dziurkowanie to średni pomysł, a dodatkowa komplikacja w postaci tej książeczki i nazwisk kandydatów po dwóch jej stronach to w ogóle poroniony pomysł. Wcale nie winię
@Wariner: To mam nadzieję, że za jakiś czas będzie bonusowy, 11 odcinek ( ͡° ͜ʖ ͡°) No i z niecierpliwością czekam na dalsze jakieś serie/artykuły/ciekawostki. Z chęcią bym poczytał o historii partii, co kiedyś zapowiadałeś, albo o tych ich wszystkich generałach-bohaterach z czasów wojny o niepodległość i później secesyjnej, a może i 1 i 2 światowej. Super robotę robisz i bardzo fajnie się to czyta ;)
@gumiorek: Dzięki, tematów jest faktycznie mnóstwo, muszę jedynie mieć wenę do pisania, bo jestem trochę nadgorliwy w kwestii sprawdzania źródeł, przez co moje wpisy są dla mnie bardzo czasochłonne, jednak z drugiej strony dzięki temu macie na tacy raczej sprawdzone informacje :).

W przyszłości na pewno pojawią się nowe wpisy - za kilka dni wybory 2016, najdalej w styczniu wpis z serii #prezydenciusa o Bidenie, a potem pewnie coś z poruszonych