Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Dobry wieczór Mircy i Mirabelki. Prawdopodobnie to będzie najdłuższy wpis na wykopie, uczciwie ostrzegłam. Postanowiłam opowiedzieć wam swoją historię z kilku powodów. Po pierwsze, czuję dość dużą potrzebę mówienia o tym, a nie mam serca męczyć dalej moich przyjaciółek, bo obgadałam już z nimi ten temat co do nitki. Wszystko już jest na tyle jasne, że nie ma sensu o tym dłużej rozmawiać – a jednak potrzebuję tego. Może żeby sobie to poukładać, może z potrzeby atencji. Prawdopodobnie obie opcje są poprawne. I sadzę, że jest jeszcze spora część mnie, która nie może się pogodzić z prawdą, więc mój mózg nie przestaje wałkować tego tematu. No i last but not least, może jakimś szczęśliwym przypadkiem z ktoś komentujących powie coś, co mi pomoże sobie to wszystko poukładać.
Koniec wstępów. Historia oczywiście będzie dotyczyć spraw uczuciowych, czy są na sali jacyś zaskoczeni? No to jedziemy.
Poznaliśmy się na wycieczce i od razu wpadł mi w oko. (Wstęp jakbym pisała do bravo girl, czy można upaść jeszcze niżej?). Bo taki wysoki, raczej przystojny, inteligentny, uprzejmy, no i ten głos. Pomyślałam sobie wtedy „Ajaj, gdyby nam się drogi przecięły to wpadłabym po uszy”. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że wpadnę. A raczej sama radośnie wskoczę w ten emocjonalny wilczy dół, rozmyślnie ignorując wszelkie podszepty mojej niedocenianej intuicji. Obserwowałam go z daleka, trochę rozmawialiśmy, trochę robiliśmy takie podchody do siebie, ale nic konkretnego się nie wydarzyło. No właściwie wydarzyła się jedna rzecz, ale była to sytuacja dość żałosna: poszliśmy grupą do klubu, mój obiekt zainteresowania, rozochocony kilkoma głębszymi, czyni niedwuznaczne aluzje, aż w końcu nagle rzuca pytanie:
- Masturbujesz się?
Zbaraniałam. Byłam tak zażenowana, że nawet teraz cierpnie mi mózg jak wam o tym piszę. No bo przecież taki uprzejmy i inteligentny, a tu taki chamski pijacki flirt. Czułam okropne rozczarowanie. Posłałam mu spojrzenie, którym obdarza się psa kiedy skoczy ci brudnymi łapami na spodnie. Wycofał się i stracił zainteresowanie dalszą rozmową.
To jest ten moment, w którym ta historia powinna się zakończyć. Ot, spodobał mi się ktoś, kto okazał się pajacem i należało go pogrzebać w swej pamięci. Właściwie prawie mi się udało, zresztą nie było to specjalnie trudne. Czasami jednak pisaliśmy ze sobą jakieś tam pierdoły, nie poświęcałam mu jakoś specjalnie dużo uwagi. Jednak rok później jego bliski kolega, również obecny na tamtej wycieczce, zaproponował żebyśmy się w trójkę spotkali w ich mieście. Ja wtedy odbierałam pierwszą pensję w nowej pracy i postanowiłam: pojadę, w ramach nagrody za zmianę pracy na lepszą, należy mi się! Poza tym mieliśmy wspólną pasję, która sprawiała, że ten kontakt łatwo i przyjemnie było utrzymywać – więc pojechałam. Oblubieniec mój, nazwijmy go Robertem, zaproponował szarmancko, że może mnie przenocować, bo ma w mieszkaniu dodatkowe łóżko.
Czy od razu wiedziałam czym to pachnie i czy jako szanująca się kobieta, mając w pamięci to kretyńskie pytanie o masturbację, powinnam była się zgodzić? Zapewne nie.
Czy się zgodziłam i pojechałam? Jako żywo!
Czy byłam świadoma, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że skończymy w jednym łóżku? No jasne.
Cóż mogę powiedzieć. Pamiętałam o jego zachowaniu, ale w swojej sprytnej główce znalazłam już usprawiedliwienie: przecież był po alkoholu, wiadomo jak to jest! Gdyby był trzeźwy to by się tak nie zachował. No bo przecież inteligentny i uprzejmy, dobrze wychowany, szarmancki. Rozgrzeszyłam go więc w swojej głowie, choć on wcale nie prosił o żadne wybaczenie. Przecież nie musiał. Już wtedy chciałam go za bardzo, za bardzo dla swojego własnego dobra.
Poszliśmy w trójkę na miasto, było miło i zabawnie, pogadaliśmy za ten cały rok, a później kolega musiał nas na kilka godzin opuścić. Robert zaskoczył mnie i zaproponował, żebyśmy obejrzeli spektakl, który będzie się odbywał w jakimś powojskowym hangarze. Brzmiało super i świetnie się bawiliśmy. Wieczorem wróciliśmy do jego mieszkania. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach, pytał mnie czy kogoś mam, a kiedy odwróciłam pytanie, zaśmiał się tylko i powiedział:
- Niee, ja nikogo nie szukam.
Nie drążyłam tematu, w sumie nie wiem dlaczego. Sądzę, że byłam wystarczająco naiwna, by mniej lub bardziej świadomie liczyć na to, że jeśli coś się między nami wydarzy, to po prostu z czasem się we mnie zakocha. Święta naiwności, matko głupich dziewuszek, miej nas w opiece.
Włączył jakiś film dokumentalny na temat, który nas oboje pasjonował, a że odtwarzał go na telefonie to siedzieliśmy sobie blisko, kolanko w kolanko, później położyliśmy się na kanapie, bo przecież późno już i zmęczeni. Było to miłe i ekscytujące, mieć go tak blisko siebie. Ładnie pachniał i podobały mi się jego szerokie ramiona, smukłe dłonie, ciepłe umięśnione udo dotykającej mojego przez materiał jeansów. Sądzę, że jemu też było z tym przyjemnie, ale nie robił nic więcej.
Myślę, że to dobry moment, by wspomnieć wam, że miałam wtedy 26 lat, a on – 46. Może miał jakieś mieszane uczucia, bo jego syn (R. rozszedł się z jego matką) jest niewiele młodszy ode mnie? Może nie był pewien jak zareaguję? A może nie podobałam mu się aż tak? Była już prawie trzecia w nocy kiedy usypiałam ze szklanką wody w ręce, i stwierdziłam: dobra, chyba się nie wydarzy, dłużej nie czekam. Odwróciłam się i powiedziałam, że padam z nóg i idę się ogarnąć do łazienki. No i wtedy się wydarzyło. Trochę niezgrabnie, bo po prostu mnie przytulił, że niby nic takiego, ale kiedy zobaczył że nie mam nic przeciwko, w końcu zdecydował się mnie pocałować. Alleluja! Nie będę wam tu odstawiać pięćdziesięciu twarzy Greya, resztę możecie sobie dofantazjować
Rano zjedliśmy śniadanie, odprowadził mnie na pociąg i wróciłam do domu. Ja o nic nie pytałam, on niczego nie obiecywał. Było miło i racjonalizowałam sobie, że nawet jeśli nic więcej miało z tego nie być, nie będę rozczarowana, bo przecież nie brałam tego na poważnie, no bo za duża różnica wieku, więc i tak pewnie nic by z tego nie było, bo w końcu nie jestem aż tak szalona i tak dalej. Wciskanie samej sobie kitu zawsze szło mi nieźle.
Po powrocie nie dostawałam od niego wiadomości, czego się doskonale spodziewałam, ale jednak było mi trochę smutno. Spychałam te myśli na bok i żyłam sobie swoim życiem. Jednak jakieś dwa tygodnie później spytał, czy nie chciałabym przyjechać jeszcze raz. Serce wywinęło mi fikołka. Nie istniało nic, poza może jakimś globalnym kataklizmem, co by mnie od tego odwiodło. Więc pojechałam i byłam cholernie szczęśliwa. Nie rozmawialiśmy o tym do czego to zmierza, ale sądzę, że byliśmy zadowoleni z tego jak jest. Rozmawialiśmy, chodziliśmy na miasto, piliśmy drinki, poszliśmy też spontanicznie do kina na jakiś dziwny pokaz, który okazał się zupełnie dla nas niezrozumiały. Siedzieliśmy gdzieś w tylnym rzędzie i co jakiś czas szeptałam do niego jakieś głupoty, a on położył rękę na moim kolanie i było cudnie. A kiedy wyszliśmy z sali, wyciągnął do mnie rękę i to był chyba jedyny raz, kiedy zainicjował jakąkolwiek bliskość w miejscu publicznym. W ogóle w dzień był tak zdystansowany, że totalnie głupiałam i sama nie wiedziałam, czy on mnie w końcu chce, czy nie, czy się wstydzi okazywać tego publicznie, czy boi się że ktoś znajomy nas zobaczy, czy może po prostu chce mnie tylko w nocy do łóżka, czy może #!$%@?. Nie miałam wtedy odwagi go o to zapytać. Uznałam – wezmę sobie tyle ciebie, ile mi dasz i postaram się nie chcieć więcej. Dam radę. Nie będę się angażować. Przecież jest tak miło. Nie potrafiłam z tego zrezygnować. Bałam się, że go spłoszę, nie śmiałam niczego oczekiwać. Właściwie to wiele miesięcy później, moja przyjaciółka uświadomiła mi, że przecież ja mam prawo chcieć czegoś więcej od niego. I że nieważne, że nie zgłosiłam żadnych protestów kiedy on wprost zakomunikował mi, że on nie szuka związku, a ja wtedy mimo to poszłam z nim do łóżka. Więc tak jakby się zgodziłam, że to tak bez uczuć będzie, prawda? I długi czas nie chciałam się sama przed sobą przyznać, że się w nim po prostu zakochałam. Że mimo racjonalizowania i świadomości, że to bez sensu – byłam zaangażowana uczuciowo w tę relację. A czułam, jakbym nie miała prawa oczekiwać tego samego. No bo przecież skoro z nim sypiałam wiedząc, że on nikogo nie szuka, to znaczy że nie mogę teraz sobie wyskakiwać z jakimiś pretensjami. To by było głupie i nieracjonalne, prawda? Bałam się odrzucenia, którego byłam prawie pewna w przypadku jakiejkolwiek manifestacji swojego zaangażowania. Więc grałam w tę grę, nie zasypywałam go wiadomościami, nie narzucałam się, nie okazywałam swoich uczuć, że niby nic. Postanowiłam, że dam mu tyle przestrzeni, ile potrzebuje. Że może jak zobaczy, że jestem taka super, cierpliwa i wyrozumiała, nie żadna kobieta bluszcz, że nie musi się bać, że będę go do czegoś przymuszać – to pewnego dnia zobaczy, że ja na niego czekam, i powie: „Wiesz co, dobrze mi z Tobą, chciałbym żeby to było na poważnie między nami”.
No tylko że się nie doczekałam. Czy ktokolwiek jest zaskoczony? Nawet ja nie. I nie wiem czy bym tak nie trwała w tym beznadziejnym zawieszeniu, gdyby nie przyjaciółka, która zmusiła mnie, żebym się wreszcie skonfrontowała z tym swoim lękiem i z nim porozmawiała. Postawiła sprawę jasno – że albo mnie chce na poważnie, albo nie spotykajmy się więcej, bo ja tak nie mogę bez uczuć. Napisałam mu manifest na trzy ekrany, gdybyśmy żyli w dobie płatnych smsów to byłaby kosztowna sprawa :D Widzę, że zapaliła się zielona kropka, odczytał wiadomość. Czekam w napięciu, minutę, pięć, piętnaście. Po dwóch dniach musiałam pogodzić się ze smutnym faktem, że mój manifest został olany ciepłym moczem. Czułam się upokorzona. Jak głupiutka papużka nakryta kocem.
Mogłabym się z tym jakoś pogodzić – w końcu nie jestem jakimś czubkiem z obsesją na punkcie jednej osoby. Zajęłoby mi to jakiś czas, ale poskładałabym się do kupy. Ale tu się ujawnia całe paskudztwo w tej relacji, która stała się dla mnie toksyczną – pan milczę-jak-zaklęty odczekał ze dwa miesiące i napisał do mnie o coś zupełnie innego. Jakąś zupełnie z dupy rzecz, link do jakiegoś artykułu i pytanie. Rzuciłam jakąś suchą odpowiedź z dwóch słów, z obowiązkową kropką nienawiści, żeby mu w pięty poszło, a co! Bo prawda jest taka, że nie umiałabym nie odpisać wcale. On mógł olać cały mój elaborat, ale ja nie mogłam nie odpisać mu na jakieś durne pytanie, bo przecież na przykład pyta o coś co dotyczy nie tylko nas, ale też naszych znajomych i ze potrzebuje ode mnie jakieś informacji albo zgody na udostepnienie czegoś tam – sadzę, że rozumiecie w czym rzecz. Po prostu sprawdzał, czy może mi przypadkiem przeszło i możemy wrócić na stare śmieci. Na początku odpisywałam, choć zawsze wyłącznie na zadane pytanie i możliwie krótko. Problem w tym, że każda taka próba kontaktu rozwalała mój tygodniami budowany spokój, rozniecała na nowo ledwie co przygaszone nadzieje, no generalnie robiła mi burdel w głowie. I nigdy nie następowało to jakoś często – zawsze mijał miesiąc lub dwa pomiędzy tymi wiadomościami. Później postanowiłam całkowicie go ignorować, ale jakiś czas po tym dostałam – uwaga uwaga! – wyznanie. Że on mnie bardzo przeprasza, że mnie skrzywdził, bo nie chciał przecież. Bo mu zależy na mnie, tylko nie umiał tego okazać. Czy może zrobił coś złego albo powiedział coś nie tak kiedy się widzieliśmy pół roku temu? Że przykro mu za to wszystko czego nie powiedział. I w ogóle.
Ryczałam przez cały czas, kiedy czytałam tę wiadomość. Nie potrafię wam opisać ogromu tych emocji, które mnie wtedy zalały. Bo przecież to było to, o czym tyle czasu marzyłam – miałam swoje wyznanie. Tylko że nie potrafiłam w nie uwierzyć.
Byłam zbyt wzburzona i w chaosie emocjonalnym, więc uznałam, że muszę ochłonąć zanim mu cokolwiek odpiszę. No i jeszcze chciałam się trochę odegrać za to, że on olał mój poprzedni esej z wyznaniami. Żeby nie było tak, że on może sobie olewać takie ważne tematy, a ja odpiszę od razu. Chociaż wszystko we mnie się oczywiście wyrywało, żeby mu coś napisać. Napisałam mu więc tylko, że mu nie wierzę i poszłam spać. Następnego dnia przemyślałam jego wiadomość i napisałam swoją, oczywiście długą bo nie potrafię się zwięźle wyrażać. Że ogólnie chciałabym uwierzyć w to, że mówił to wszystko szczerze, ale jakoś nie potrafię, bo jego słowa nie znajdują odzwierciedlenia w zachowaniu i tym jak mnie traktuje. I że gdyby mu zależało to by cokolwiek mi odpisał poprzednim razem.
I zgadnijcie co? Tak właśnie, odczytał i nie odpisał. A parę miesięcy później znów zaczynał swoje podchody. Zwariować można, i mówię to w sumie całkiem poważnie. Każdy taki kontakt poważnie odbija na moim samopoczuciu. Zablokowałam go więc na jednym komunikatorze, potem na drugim. Za każdym razem pisał dlatego, że niby coś mu pilnie jest potrzebne, że w konkretnej sprawie, że niby nie miał wyjścia. Powiedziałam mu też ze jestem po prostu zmęczona tymi jego podchodami i że nie chcę z nim rozmawiać. Trochę nawet próbował mnie dosięgnąć przez wspólnego znajomego – podenerwowałam się ze dwa dni, a myśli krążą do tej pory. I znowu proces zapominania zaburzony, znowu mój mózg w każdej wolnej chwili wraca do myślenia o nim.
Kiedy nie odzywał się ładnych parę miesięcy postanowiłam założyć sobie konto na portalu randkowym, nawet na kilku. Poszłam na kilkanaście spotkań, ale jakoś kosztowało mnie to więcej frustracji niż cokolwiek miłego przyniosło. Nie potrafiłam się zaangażować w żadną znajomość. Wszystkie te rozmowy były płytkie i bez wyrazu, nie wzbudzały we mnie emocji.
Pojechałam też na zlot, który mnie interesował, myślałam, ze może przy tej okazji spotkam kogoś, kto wykurzy z mojego mózgu tego człowieka. Byłam sama w dwutygodniowej podróży, i było naprawdę super, ale niestety, prędzej czy później przychodzi taki dzień, w którym dostaję od niego wiadomość i wracam do punktu wyjścia.
Nie wiem, co jeszcze mogę zrobić, żeby sobie pomóc wyjść z tego fatalnego zauroczenia. Tak naprawdę czuję, że gdyby dał mi spokój na dobre, to po kilku miesiącach, może po roku, zapomniałabym. Dlatego go poblokowałam gdzie tylko mogłam. Sama do niego nie piszę już od roku. Nie szukam kontaktu, żyję sobie swoim życiem. To nie tak, że ta relacja była centrum mojego świata, albo że w ogóle swoje życie opieram na budowaniu posranych relacji ze starymi facetami. Mam pasje, znajomych, spoko pracę, mam sporo obowiązków domowych, rzadko się nudzę. Co mam jeszcze zrobić, żeby sobie dać spokój? Ja naprawdę wiem, że on mnie nie chce, że mnie nigdy nie chciał, że nie ma sensu o nim marzyć, bo to co się wydarzyło nie pozostawia mi prawa do żadnych złudzeń w tym temacie. A jednak nie potrafię sobie wyobrazić nikogo na jego miejsce.
Kurtyna.
#zwiazki #feels #niebieskiepaski #rozowepaski

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #5fe3cff44fbb67000ac1f340
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Precypitat
Wesprzyj projekt
  • 20
@AnonimoweMirkoWyznania: Paradoks, mądra a jednocześnie naiwna. Prawda niestety jest taka że klamka zapadła w momencie kiedy poszłaś nocować u niego. Jesteście/byliście w zupełnie innych momentach życia. Ty się zafascynowałaś i zaangażowałaś emocjonalnie (to działa poza logiką), a on stary lis bawił się z Tobą w push&pull rozciągnięte na długi okres czasowy. Z jego strony nie było nic co świadczyłoby o jakimkolwiek prawdziwym zaangażowaniu emocjonalnym. To tak nie działa, jeśli ktoś coś
@AnonimoweMirkoWyznania
Byłam w podobnej sytuacji. Powinnaś napisać mu, żeby przestał się z Tobą kontaktować ale tak dosadnie... Coś w stylu "przepraszam ale SpieR_dalaj "
Normalne, że nie potrafisz sobie wyobrazić nikogo na jego miejsce co minie prędzej czy później i kogoś poznasz, tylko nie szukaj na siłę.
Powodzenia
WybranyEskimos: He he mam podobnie z tym, że ja mu odmawiałam seksu, ale się z nim widywałam, pierdzielił mi głupoty o "wolnej miłości", po prostu czułam, że to dla niego zabawa, ale niestety go polubiłam, on potem z braku seksu zaczął się wkurzać, a ja mu na to, jaki seks jak ty mnie ciągle nazywasz koleżanką, jak usłyszałam przez ścianę że komuś mówisz, że chodzi tylko o seks? Odpisał, ze to
OP: @WiedźmińskaFeministka sądzę, że pozmyślałam wystarczająco dużo. imię, wiek, nie ma miasta, nie ma konkretów. prawdą pozostają wydarzenia i wypowiedzi, bo mijałoby się z celem zmyślanie tu czegokolwiek. na szczęście bardzo wątpię, że ma tu konto. ;)
@baribal przykre, ale zapewne masz rację.
@Klarysa napisałam mu, że nie chcę z nim więcej rozmawiać, a potem go zablokowałam. dzięki za słowa wsparcia, mam nadzieję że nie będę potrzebowala kolejnego roku, żeby
@AnonimoweMirkoWyznania: nie odniosę się do treści bo z tym niestety będziesz musiała się uporać sama, to tkwi w Twojej głowie. Chciałbym jednak napisać, że już pierwsze zdania sprawiły, iż chce się czytać do końca nawet pomimo takiej ilości tekstu. Dobrze, że są jeszcze ludzie potrafiący napisać coś ciekawego i to w taki sposób, że przyciąga uwagę innych.
Sprawą skomplikowanej relacji zajmie się czas lub ktoś naprawdę wyjątkowy. Ogarniesz to.
WiedźmińskaFeministka: Pewnie masz racje ale pewności się nigdy nie ma;) Moim zdaniem trzeba patrzeć na to wszystko przez pryzmat waszej różnicy wieku, o ile jest ona prawdziwa a nie zmyslona. Ale w tej materii malo kto ma jakieś doswiadzenie poza stereotypami (nie jest to częsta relacja) typu ze starszemu chodzi tylko o sex a młodszej o pieniądze/wpływy itd.

Zaakceptował: sokytsinolop
ŚwieckaMarzycielka: Przeczytałem całość.

Droga OP i inne kobiety NIGDY nie fantazjujcie, że będziecie seksić się z kolesiami za friko bez zobowiązań, a on z czasem zapragnie zaproponować tobie będącą jedną z jego haremu łatwych panienek, żebyś została jego przyszłą żoną. Z otwartej seksualnie relacji za pomocą romantycznej przemiany nie przejdziecie do seksualnie wyłącznego monogamicznego życia. Nawet jeśli chciałby znaleźć kogoś do poważnego związku nie będzie chciał tego z dziewczyną, która w
M.: Widać, że facet do cna ograny i testuje jak dalece może Tobą manipulować. I jak wyżej, zapewne nie jesteś jedyną.
Jeśli powiedziałaś wprost, że dalsza gra wiąże się z Twoim dalszym zaangażowaniem emocjonalnym, a on milczał kilka miesięcy, to serio nic tylko zablokować.
I pozostaje tylko poszukać potencjalnego nowego partnera, skupić się na hobby, przyjaźniach i ewentualnie wizyta u jakiegoś psychologa - pokaże Ci wiele kontrargumentów do Twojego toku myślenia
@AnonimoweMirkoWyznania: Ale sobie miejsce wybrałaś na wyznanie, nie wiesz co za typ ludzi tutaj siedzi? Idź z tym na wizaż, tam się przynajmniej ktoś merytorycznie odniesie i podzieli podobnymi przeżyciami.

Żeby totalnie zerwać kontakt z dziadem to już wiesz. Przejdzie Ci jak Cię tak trafi z kimś innym, nie da się tego niestety przyspieszyć.
via Wykop Mobilny (Android)
  • 1
@AnonimoweMirkoWyznania: Hej, bardzo przyjemnie napisane, jakbym zaczynała rozdział książki. A tak w ogóle to współczuję. Straszny manipulant z niego, samolub i w ogóle zła osoba. Powinnaś go sobie wybić z głowy, miej szacunek dla siebie, okłamywał by Cię cały czas gdybyś z nim była. Zasługujesz na kogoś kto Cię doceni
Ale prawda jest taka, że musisz przestac go idealizować, bo w nim nie ma nic dobrego. To jest Twoje wyobrażenie o
@AnonimoweMirkoWyznania: hejka , czytało się jak dobra powieść , masz talent - pisz harlequiny :D a co do tematu, traktuje Cię jak zapchajdziury i odzywa się tylko jak mu się akurat nudzi. Brak okazywania zainteresowania na ulicy czy wśród znajomych potwierdza że wstydziłaby się upublicznić ta relacje. Zablokuj go tam gdzie jeszcze nie zdążyłaś i próbuj zapomnieć. Więcej randek wskazane -w końcu trafisz na kogoś godnego uwagi.