Wpis z mikrobloga

Witajcie Wykopkowicze,

Proponuje zaparzcie sobie kawę, herbatę, cokolwiek...już od dawna chciałem to z siebie wyrzucić i dziś właśnie nadszedł ten dzień. Historia skierowana do wszystkich i z pewnym przesłaniem( ͡° ͜ʖ ͡°). Podzielę historię na akty, aby łatwiej było się odnaleźć w całej opowieści.

AKT I - Stara dziewczyna, nowa znajomość.

Będąc jeszcze na studiach, jednocześnie na 2 i 3 roku coś we mnie pękło. Był piękny letni dzień, ptaki na drzewach śpiewały Straussa, a ja postanowiłem zerwać z dziewczyną po ponad 4 latach solidnego i przepełnionego miłością związku. Zdałem sobie sprawę, że nie chcę do końca życia być właśnie z nią. To się po prostu wie, a może przychodzi samo? Oczywiście targały mną wątpliwości, czasem miałem chwile załamania, ale finalnie po 2 miesiącach picia już sama wątroba straciła cierpliwość do mnie samego i kazała zakończyć te katusze. Aby pomóc sobie, a wiecie praca jest dobra na wszystko...zatrudniłem się w jednej z krakowskich restauracji. Jak się domyślacie aplikowałem na stanowisko kelnera. Początki nie były łatwe, a uściślając...nie potrafiłem nawet zaparzyć herbaty z ekspresu do kawy (dla nie wtajemniczonych, tam jest dysza odpowiadająca za lanie wrzątku). Menadżerka widząc moje ślimacze postępy, przepisała mnie na zmianę Pauliny (imię celowo zmienione). I tutaj zaczyna się piękna, jednocześnie tragiczna, szczęśliwa jak i smutna historia mojego życia. Paulina była starsza ode mnie o 3 lata, szczupła, blond włosa dziewczyna o śmiejących się oczach i urokliwej wadzie wymowy pewnej literki.

AKT II - Pora dorosnąć żołnierzu

Paulina od pierwszego spotkania powodowała u mnie te słynne motylki, na pewno znacie to uczucie. Łapałem samego siebie na zazdrości, chodź nigdy nie byłem z nią na kawie czy piwie sam na sam. Dzisiaj patrząc na to z innej perspektywy powiedziałbym sam sobie: "Hej!, Kulasie weź się w garść i daj sobie szanse!". Wtedy na szczęście to ona wyszła z inicjatywą spaceru. Tak po prostu w wolny dzień od pracy...dobrze, że chociaż jedno z nas miało jaja. Był mroźny dzień, Wisła leniwie obmywała swoje koryto, a płatki śniegu wesoło tańczyły między sobą. Tego dnia dowiedziałem się, że ma chłopaka od 4 lat...z początku świat legnął mi w gruzach, a wracając ze spaceru wręcz powłóczyłem nogami i właśnie wtedy nagle mnie pocałowała! Tak dobrze czytacie! W mózgu spaliły mi się synapsy i nie wiedziałem czy się nie zamyśliłem, a wyobraźnia płata mi figle. Okazało się, że jest w toksycznym związku, a ja wpadłem jej w oko z wzajemnością. Oczywiście nie będę Wam opisywał wszystkich wspólnie spędzonych chwil( ͡° ͜ʖ ͡°)... Chodź z jednym muszę się z Wami podzielić. Paulina nauczyła mnie seksu. Była dla mnie niczym Michalina Wisłocka! Zawsze wiedziała czego chce, kochałem w niej tą czasem dziewczęcą nieśmiałość, a innym razem drapieżny pazur i dziki spontaniczny seks! Nauczyła mnie rozmawiać o swoich potrzebach, wyglądzie i granicach, których nigdy nie przekraczaliśmy. Pamiętajcie, najważniejszy jest szacunek do drugiej osoby, ale również do siebie. Nigdy nie zapomnę akcji z windy( ͡° ͜ʖ ͡°)...ale to już zupełnie inna historia. Może kiedyś opiszę. W każdym bądź razie to miał być tylko "seks" (tak przynajmniej mówiła Paulina), ale z czasem co raz bardziej zbliżaliśmy się do siebie. Z chłopaka z lekkim zarostem, stałem się pewnym siebie mężczyzną. I nie zrozumcie mnie źle, że dzięki miłości łóżkowej dorosłem. Tutaj chodzi o umysł, odpowiedzialność za drugą osobę, dbanie o czyjeś potrzeby, akceptowanie swoich wad. Pamiętajcie, że byłem młodszy od Pauliny, więc postanowiłem do niej dorosnąć. Przynajmniej mentalnie.

AKT III - Czy jedziemy w tą samą stronę ?

W między czasie zmieniliśmy pracę, oczywiście na inną restaurację. Wszystko dobrze się układało, z mniejszymi potknięciami, ale umówmy się...w którym związku (zaraz, zaraz jakim związku. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy między sobą co dalej! Przecież nie możemy się wiecznie spotykać na spacery i seks...). I tutaj pierwsza lekcja przyjaciele. Nigdy nie odkładajcie rozmów zbyt długo, bo nic nie trwa wiecznie, a z dnia na dzień wszystko może się zmienić. No właśnie...a zmian było u nas bardzo dużo. Pojechaliśmy wspólnie na mały wypad. 3 dni tylko sami ze sobą. Niestety na wyjeździe zdarzyła się sytuacja z którą mój wtedy jeszcze młody umysł sobie nie poradził. Powiem, krótko...całkiem możliwe, że dobrotliwy Bóg mógł nas obdarować uśmiechem bąbla. Zamiast stanąć na wysokości zadania i pokazać, że jestem osobą odpowiedzialną na którą można liczyć, ja stchórzyłem. Do dzisiaj nie wiem dlaczego, skoro kochałem Paulinę, dlaczego stchórzyłem. Przez 2 tygodnie nie odzywaliśmy się do siebie. Oczywiście żadnego błogosławionego stanu nie było, ale to w jaki sposób się zachowałem skreśliło mnie na kilka dobrych miesięcy. Nasze drogi się rozeszły, wtedy myślałem, że już na zawsze mogę sobie odpuścić. Lecz nasze ścieżki ponownie się przecięły i to szybciej niż by się mogło wydawać! Pewnego dnia straciłem pracę i jak się później okazało w tym samym okresie straciła ją Paulina. Zatrudniłem się w kolejnej restauracji. Z pozycji kelnera wywindowałem na menadżera, chodź czasami dalej zdarzało latać mi się z tacą. Przez braki kadrowe, w pośpiechu szukałem kelnerki...tak dobrze myślicie, Paulina była bez pracy, a ja bardzo chciałem ją zatrudnić. I tak ponownie zaczęliśmy się spotykać, powiem Wam nawet więcej! Zamieszkaliśmy razem, chodź oficjalnie każdy miał swój pokój( ͡° ͜ʖ ͡°).

AKT IV - Czas kończyć. Kurtyna

Paulina tak jak powiedziałem Wam wcześniej, zawsze wiedziała czego chce. Mieszkaliśmy razem, oczywiście nie raz i nie dwa kochaliśmy się do rana. Chodź wiedziałem, że to już nie to samo. To był po prostu seks...nic więcej. Chodź w głębi serca po prostu ją kochałem, ale ...nigdy jej tego nie powiedziałem. I tak z dnia na dzień ona poznawała kogoś innego. 3 nieudane związki, 2 przelotne znajomości, a ja byłem jej po prostu przyjacielem. Wujek dobra rada, który radzi co wypada. Aż pewnego dnia poznała mężczyznę, z którym jest do dzisiaj i mam nadzieję, że są szczęśliwym małżeństwem. Mamy wspólnych znajomych, którzy do dzisiaj mówią Nam, że inaczej na siebie patrzymy, że bije od nas czysta, wzajemna miłość. Na moim weselu, jak myślicie po pierwszym tańcu z kim tańczyłem?...tak, zgadliście! Z Pauliną. Podałbym tysiąc takich przykładów, w których wzajemnie się faworyzujemy za kurtyną wspólnej przeszłości.

Moi Drodzy, morał z tego wszystkiego jest dość prosty. Nigdy nie odkładajcie rozmów zbyt długo. Czasem będzie bolało aż do samej kości. Ale jak widzicie u mnie ten pociąg już dawno odjechał...chodź dalej jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Mam nadzieję, że tym wyznaniem zmobilizuję nie jedną osobę do wyrażenia swoich uczuć. Na przestrzeni lat dziękuję, że taka historia mi się przytrafiła, bo wiem że miłość naprawdę istnieje ! Dziś patrzymy sobie w oczy i wiem, że oboje to spieprzyliśmy. Ale któreś z Was może jeszcze coś uratować ?

#wyznanie #historia #przegryw #wygryw
Do następnego Przyjaciele !
  • Odpowiedz