Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Cześć,

czuję taki bałagan i bezsens w swoim życiu, że tak naprawdę nie wiem od czego mam zacząć, ale spróbuję napisać to jakoś w miarę składnie. Wiem, że tysiące ludzi ma dużo większe problemy ode mnie, co nie zmienia faktu, że od dłuższego czasu czuję się fatalnie, ogarnia mnie jedna wielka pustka.

lvl 27 here. Niedawno uświadomiłem sobie, że ostatnie chwile mojego życia, kiedy byłem w pełni szczęśliwy miały miejsce jeszcze chyba w podstawówce. Miałem kolegów, robiłem to, co lubię, było mi dość daleko do słynnego #przegrywa. W gimnazjum jakoś zaczęło się psuć. Dokuczali mi, wyzwiska, bicie (niby nic poważnego, poważniejszy w****dol dostałem tylko raz w życiu), nikt za bardzo nie chciał się ze mną zadawać, właściwie to robiłem za ciotę klasową. W liceum już znacznie lepiej, całkiem nowi ludzie, ale ja i tak raczej zawsze na uboczu.

Zawsze byłem mega uległym typem, strasznie nadopiekuńczy rodzice, przy których praktycznie cały czas bałem się, że robię coś źle. Gdy nie odebrałem telefonu ojciec potrafił się na mnie niesamowicie wydrzeć, praktycznie bałem się wychodzić, żeby rodzice się o mnie nie denerwowali. Ogólnie moja rodzina miała sporo przejść - u rodzeństwa moich rodziców był przypadek śmiertelnego wypadku młodej osoby oraz zaginięcia, które wyjaśniło się dopiero po kilkunastu miesiącach. W międzyczasie poważne problemy psychiczne u mojego brata. Jakoś tak przesiąkłem atmosferą strachu i źle się to na mnie odbiło. Uważam, że wychowali mnie na tchórza, który z niczym sobie nie radzi. Dalej odczuwam pewnego rodzaju presję z ich strony i nie wiem czy podjąłbym jakąkolwiek decyzję, któr spotkałaby się z ich dezaprobatą.

Poszedłem na studia do miasta ok. 400km od miejsca zamieszkania, na które mnie właściwie wypchnęli rodzice (głównie mająca obsesje dotyczące niespełnienia własnej ambicji matka). Ja miałem inne plany, ale oczywiście nic z tym nie zrobiłem, bo nie potrafię nikomu się postawić. Teraz do rzeczy - parę dni temu skończyłem 27 lat i uświadomiłem sobie, że moje życie nie ma kompletnego sensu. Jedyne co robię, to wyrzucam sobie przeszłość. Kilka lat trenowałem piłkę nożną - nie jestem jakimś naiwniakiem i wiem, że nie zostałbym drugim Lewandowskim, ale na granie w jakiejś niższej lidze może miałbym szanse. Wszystko prysnęło wraz z pójściem na studia. Teraz potrafię dostać zadyszki przy wejściu na 4 piętro, tak się zapuściłem... Katuję się myślą o tym, że jestem zwykłym szarakiem, od kilku lat marnuję jedynie czas, podczas gdy inni odnoszą sukcesy. Jak oglądam teraz Euro albo nawet idę na mecz mecz lokalnej drużyny, to często jest mi po prostu przykro.

Ciężko mi nawet ze znalezieniem jakiejś pasji. Co chwilę chcę się brać za coś nowego, tworzenie muzyki i ogólne zainteresowanie nią, pisanie scenariuszy (myślę, że te dwa pierwsze wynikają z jakiejś obsesji pozostawienia czegoś po sobie po śmierci, nie sądze żebym miał jakąś smykałkę do któregoś z nich), myślałem też o kursie na trenera piłkarskiego, sędziego boksu albo czymś innym związanym ze sportem, żeby tylko jakoś być blisko tego środowiska. Po drodze były jeszcze szachy, drobne próby dziennikarskie, zainteresowanie polityką. Wszystko, co łączy tez rzeczy to to, że mam słomiany zapał, szybko się poddaję i mam cały czas z tyłu głowy to, że skoro zmarnowałem już tyle lat, to i tak w żadnej z nich nie będę dobry. Serio, na studiach, które skończyłem, w dni wolne potrafiłem gnić w łóżku do 15:00 i marnować czas na siedzeniu przed laptopem (to zresztą robię do dziś). Tak bardzo nie miałem motywacji, a może żadna z wymienionych rzeczy nie kwalifikowała się do bycia moją pasją. A właśnie pasja to coś, czego potrzebuje. Żeby mieć sens życia i nie być zwykłym szarakiem. Może po prostu już jestem tak zrezygnowany, że jest to na poziomie chorobowym i nic nie da mi już szczęścia.

Jeśli chodzi o pozostałe wątki z mojego życia, to praca 4k netto w korpo (dość przeciętne zarobki jak na miasto, w którym mieszkam). Nie daje mi zbytniej satysfakcji, ale jest dość bezstresowa i czasem nawet przyjemna choć w dużej mierze nudna. Myślę nad jej zmianą, ale z drugiej strony się boję, że trafię na coś, gdzie sobie nie poradzę. Śmieszne jak na ten wiek 7k oszczędności. Z kobietami też nie jest różowo (mimo tego, że było wielokrotnie peklowane po same kullen, jak powiedziałby jeden z niedawno zbanowanych mirków ( ͡° ͜ʖ ͡°) ). Jeden związek, który bardzo szybko się rozpadł, jedno fwb, które trwało z pół roku i świetnie się w nim odnajdywałem, ale niestety nasze drogi musiały się rozejść i jedna totalnie chora relacja, która trochę ciągnie się do dziś, ale nie wiem czy chcę dawać szczegóły. W każdym razie można powiedzieć, że od 3 lat jestem sam. Bardzo dużo czasu spędzam w internecie na szukaniu partnerki i też mam wyrzuty sumienia, że to wyłącznie marnowanie czasu, skoro dotarłem do etapu, gdzie od 3 lat nie potrafię znaleźć nikogo. Chodziłem pół roku na terapię, ale zrezygowałem, bo nic mi nie dawała.

No i parę pytań na koniec: jak przestać zadręczać się przeszłością i głupimi wyborami? Jak znaleźć pasję i wyzbyć się przekonania, że nic nie opłaca się robić, bo w niczym już nie będę dobry? Jak znaleźć sens życia?

Nie oczekuję odpowiedzi na te pytania, bo możliwe, że ich nie ma. Ale może akurat ktoś ma jakieś recepty albo przynajmniej wesprze dobrym słowem, bo takiej pustki nie odczuwałem już dawno.

Pozdrawiam Was najserdeczniej

#przegryw #psychologia #depresja #senszycia #sport #pilka

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #60c5f1006d4c9c000b10ba21
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Wesprzyj projekt
  • 1
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania Mireczku, przy słomianym zapale najlepiej dawkować pomysły, bo szybko się wycofasz. Spróbuj popracować nad kondycją, wrocilabym do tej piłki skoro dawała Ci przyjemność. Na jakiś grupach fb może się znajdzie jakąś ekipa, co szuka ludzi do gry, albo zapisać się do jakiegoś niszowego klubu. Pamiętaj, że robisz to dla własnej przyjemności, a nie po to zeby być w tym najlepszym- nie musisz już spełnić oczekiwań rodziców, a nawet nie powinieneś.

Odnośnie
  • Odpowiedz