Wpis z mikrobloga

W studygramach zawsze denerwowało mnie ich oderwanie od rzeczywistości. Potężne podręczniki, wyrafinowane markery – ach, przepraszam – zakreślacze, sterty starannie wykonanych notatek oraz najprzeróżniejsze szpargały, kupione w Ikei na potrzeby jednego zdjęcia... Niby fajne, niby wpisujące się w pewien rodzaj estetyki, ale czy można z czegoś takiego nauczyć się w jeden wieczór na tróję?
Dlaczego nie ma nikogo, kto przedstawiłby jak medycyna wygląda w rzeczywistości? Zamiast podręczników – hałda baz z wielu lat, testament solidarności studentów. Wiedza, którą adepci sztuki starannie przepisywali i kultywowali przez pokolenia. Gdyby zebrać każde utrwalone w dziejach kolokwium i egzamin, księgozbiór przewyższyłby splendor samej Biblioteki Aleksandryjskiej.
Zamiast notatek – wątpliwej jakości skrypt wykonany przez enigmatycznego fantastę z uczelni. Marny skrypt, ale skrypt, pozwolił miriadom studentów zaliczyć. Autor nie usłyszał ani razu słowa "dziękuję", nie dostał w ramach wdzięczności ani jednej flaszki, jednak zatwardziale trwał w swojej misji, żywił się powołaniem. Napisał kolejny skrypt. I kolejny. Teraz leżą one na biurku studenta, który wspomina poświęcenie skryptoklety głośnym sykiem otwieranego monsterka. Chociaż tyle może zrobić.
Zamiast potrójnego bakłażanowego latte pudendo z tadżyckim szafranem, zamiast uprawianych w świetle dnia polarnego pomarańczy odmiany "Little Man", zamiast ultrazdrowego musli ściągniętego z niemałym wysiłkiem z najwyższej półki w lidlowym dziale premium – dawno miniona chwała odgrzewanego chinola i odgazowany monsterek. To też luksus, na który nie każdy może sobie pozwolić, ci bardziej oszczędni ratują się nienaturalnie wydajnym Be Powerem i paradoksalnie apetycznym pasztetem podlaskim. Ironicznie jest to dieta dużo bogatsza niż ta wspomniana na początku. Latte pudendo jest jedno, monsterków – cała gama. Musli znajdzie się najwyżej w trzech wariantach, kiedy germański pan łaskawie rozszerzy asortyment. W budce u Chińczyka można przebierać w ofercie ponad setki dań, mając jednocześnie na uwadze alternatywę skorzystania z dziesiątek innych azjatyckich barów, z których każdy oferuje unikalny profil smakowy.
To wszystko takie proste. Zamiast Bochenka – Skawina; zamiast Skawiny – Pituchowa; zamiast Pituchowej – "mały atlas" Sylwanowicza, który w swym geniuszu przekazuje niezbędną wiedzę na raptem 46 kartach. Zamiast wytartej, nadkruszonej "pomocy osteologicznej" – komputerowy model 3D, który wreszcie obnaża dół skrzydłowo-podniebienny z woalu tajemnic. Zamiast snu noc przed zaliczeniem – życie towarzyskie przez resztę semestru. Zamiast filiżanki na espresso – wyeksploatowany kieliszek. Zamiast pomelo – cynobrowe jabłko zrodzone pod czujnym okiem polskiego rolnika. Zamiast powielania modnych schematów dla poklasku licealistek z biol-chemu – bezkresna wyobraźnia wędrowca przez fantasmagorię polskich uczelni medycznych.
Zamiast pięknych, starannie dobranych słów – najprostsza anafora.
---
Studygramerka z diabelską cierpliwością układa na swoim biurku najnowszą kompozycję, spędziwszy kolejny dzień na pościgu próżności. Bierze łyk bachusowego wina i nadyma swe usta, a nastroszony stetoskop szykuje się do ataku. Kaligrafowana "elka" z impetem wskakuje w centr kadru, coby nikt jej nieopatrznie nie przeoczył. Menada konsumpcjonizmu w ekstatycznym szale chwyta za aparat i szykuje się do grande finale. Jej drżący palec czule pieści spust migawki, by wreszcie zwieńczyć dzieło. Szybkim, bezlitosnym ruchem dociska go wgłąb swego piekielnego ustrojstwa.
Cyk.
Liście cichutko szumią za oknem. Zapomniane w euforii otwarte okno wciąż zaprasza do wnętrza noc, lecz studygramerka na to nie nie zważa. Zanurza się w bezkresnej przyjemności nadchodzącego morza serc, ugina się pod naporem atencji, która już wkrótce na nią zstąpi. Wnet! – wicher zrywa się i pełen gniewu wpada do pokoju. Skupia całą swą przemoc na ołtarzu konsumpcjonizmu, rozwiewając w furii starannie ułożony stos notatek i napierając na niepozorny plastikowy bidon, symbol niekończącej się walki ze słabościami ludzkiego ciała. Ulega on pod niezwyciężonym naporem i rozlewa całe latte pudendo z eterycznie papierowego kubeczka z logo Starbucksa. Kompozycja leży w ruinie.
Ale zdjęcie zostało już opublikowane – nic więcej nie ma znaczenia.
---
Niewyspany student kroczy przez krajobraz zalany pożogą wschodzącego słońca. W prawicy dzierży bazę, w lewicy – cudem znaleziony na dnie lodówki energetyk. Każdy krok przypomina o boleści utraconych godzin w domenie Morfeusza. Brzuch burczy z głodu – śniadanie nie zostało pominięte z braku czasu, a z wyniszczenia żarliwością przyjętych nocą płynów i pokarmów. Mądrości przyswojone z giełd wirują w entropijnym bezładzie, rozsadzając neurocranium od środka. Jego dłonie są spocone, kolana – słabe, ramiona – ciężkie. Prawie puści pawia na swój sweter, spaghetti mamy.
Mimo wszystko jest szczęśliwy. Wie, że już zaliczył. Wkracza do auli, a koledzy mrugają do niego porozumiewawczo. Nadchodzi czas hiperbazji.

#studia #medycyna #bekazpodludzi #studbaza #pasta #heheszki #takbylo #takaprawda #coolstory
Badmadafakaa - W studygramach zawsze denerwowało mnie ich oderwanie od rzeczywistości...

źródło: comment_1624521295CH9yaWbYvgREer6ELShszg.jpg

Pobierz
  • 9