Wpis z mikrobloga

W nawiązaniu do coolstory @TheMan'a moja opowiastka, która wydarzyła się naprawdę.

Było lato 2004, końcówka lipca. Uczęszczałem wtedy jeszcze do liceum, więc tego dnia cieszyłem się połową wakacji i planowałem sierpniowe wyjazdy. Jako, że komórki zdążyły się zadomowić w naszym społeczeństwie, ja także miałem swoją. Piękny Siemens c45, bez antenki! Niektórzy z Was pewnie pamiętają, że były to czasy smsów po 50gr, tak więc nie było łatwo, trzeba było szukać najlepszych ofert na rynku. Ja też szukałem.

Tu chciałbym wrócić w czasie kilka lat. Pierwszy telefon jaki miałem to był Sagem Junior, kobylasta komórka, jeszcze na karty sim wielkości... karty do automatu telefonicznego. No ale telefon był na matkę, ja go tylko użytkowałem. Pierwszy totalnie mój telefon, to był Ericsson t10, fajna ale dosyć uboga słuchawka. Był rok 2001 ojciec wziął mi go na abonament, który podpiął pod firmę, a ja w ramach limitu mogłem dzwonić i smsować. Po dwóch latach abo dobiegło końca, a jako, że byłem już poważnym 16 letnim dżentelmenem, rodzice uznali, że wychowawczym będzie, jak sam na swoje opłaty za telefon zarobię. Karta z abo poszła do firmy ojca, a ja w ramach oszczędności zacząłem korzystać z prepaidów. Przez rok jaki upłynął pomiędzy 2003, a 2004 miałem dwie karty. Najpierw z Plusa, a potem z Idei. Z Plusa krótko, w Plusie była cała familia, simlock też z tej sieci, więc z początku chcąc ograniczyć koszta uznałem to za najlepsze rozwiązanie. Potem jednak liceum, koledzy, dziewczyny i tak na początku roku 2004 trafiłem do Idei (POP), niedługo później zmieniłem telefon na wspomnianego już Siemensa. Karta z Plusa popłynęła do szuflady i już nigdy jej nie używałem.

No i nadeszło lato 2004, środek tygodnia, siedzimy przy obiedzie. Dzwoni telefon, mój. Podbiegam, odbieram, cisza. Wracam do stołu, po chwili znowu dzwoni, podbiegam, cisza. Numer jednak wygląda znajomo. Zabieram komórkę ze sobą do kuchni. Dzwoni, odbieram, cisza... Może ktoś się wygłupia, może... ale nie czekajcie... numer... o cholera... biegnę do pokoju, otwieram szufladę... i leży w niej karta sim (a wolałbym, żeby jej tam nie było). Zgłupiałem, nogi mi się ugięły, wracam do stołu zdenerwowany i tłumaczę rodzinie co się dzieje. Patrzą na mnie z niedowierzaniem, ja odwzajemniam się tym samym. Dzwoni telefon. Odbiera ojciec, cisza. Poszedł po swój telefon, wkładamy do niego kartę z szuflady, ale gdy próbujemy wykonać połączenie "rozmowy wychodzące zostały zablokowane". Drugi pomysł, zadzwońmy na ten numer, ale to również nic nie dało "numer z którym próbujesz się skontaktować jest w tym momencie nieosiągalny"... Potem stary numer zadzwonił jeszcze raz, ale już nie odebrałem. Sytuacja powtórzyła się jeszcze na początku sierpnia, wtedy także nie odebrałem. Jakieś pół roku później gdy już zapomniałem o sprawie, robiąc porządki w pokoju natknąłem się na kartę, zawinąłem ją w papier schowałem do kieszeni wyszedłem na dwór i podpaliłem ją.

Generalnie od tamtej pory mam problem z odbieraniem połączeń z nieznanych numerów, a tzw. numery prywatne zlewam totalnie.

tl;dr Zadzwoniła do mnie karta sim leżąca w szufladzie.

#coolstory #truestory #creepystory
  • 18
@footix: Pamiętam jak w nocy nastraszyłem kuzynkę, dawno, dawno temu w Idei sprawdzało się stan konta wysyłając zapytanie 124000# minus tego był taki, że po kilku minutach oddzwaniał numer 509999999 po którego odebraniu nikt się nie odzywał, a próba oddzwonienia kończyła się komunikatem, że nr nie istnieje. A było to pod namiotami, w środku nocy, po rundzie strasznych historii :D
@footix: może jakiś znajomy sobie robił, żarty, dawno temu były serwisy pozwalające na podszywanie się pod wybrany numer i puszczenie "sygnałów" (bo rozmawiać się nie dało). Nawet robiliśmy sobie żarty, wystarczyło nie wpisywać żadnego numeru i telefon "ofiary" dzwonił a na wyświetlaczu nie pojawiało się nic... szczególnie przydatne w okolicach ogromnej popularności filmu The Ring ;)

Chociaż swoją droga kiedyś do mojej koleżanki wydzwaniał mój stary, nieaktywny numer, telefony również były