Wpis z mikrobloga

Moje #creepystory 1/2. Może nie bardzo creepy, ale w 100% #truestory i dalej nie wiem, co o tym myśleć.

Okolice roku 2004. Lato. Śpię sam w całym mieszkaniu, rodzice w pracy na nocce (PKP nie śpi). W moim pokoju jest piętrowe łóżko, śpię na dolnym. Położyłem się jakoś po 22, obudziłem się w środku nocy, jeszcze jest ciemno. Poczułem, że jest zimno jak cholera. Wyszedłem z łóżka, zamknąłem okno i znów się położyłem.

Leżę, zasypiam i nagle słyszę głośne westchnięcie. Coś jak taki głośny oddech przez sen. Rozbudziłem się spanikowany, patrzę na budzik, jest wpół do czwartej. Niemożliwe, żeby rodzice już wrócili! #!$%@?, słyszałem to, jakby było z górnego łóżka. Odczekałem chwilę wstrzymując oddech i nasł#!$%@?ąc. W końcu doszedłem do wniosku, że albo się przesłyszałem albo chrapanie sąsiada przez sufit usłyszałem. Uspokoiłem się i zasnąłem.

Rano nie pamiętałem o tej sytuacji. Siedzimy z rodzicami przy śniadaniu, rozmowa z mamą:

M: O której poszedłeś wczoraj spać?

PJ: Jakoś po 22.

M: Oglądałeś telewizję?

PJ: Nie, tylko sobie pograłem na kompie, telewizora nawet nie włączałem.

I w tym momencie mama powiedziała coś, co sprawiło, że prawie dostałem zawału…


Ja #!$%@?ę, miałem nocnego gościa? Lunatykowałem?

  • 4