Wpis z mikrobloga

Rosol niech sie robi, a ja opowiem moje #creepystory. Pisze z telefonu i z gory przepraszam za brak znakow polskich.

Otoz mieszkam w kamienicy z 1907 roku. Wroclaw, nadodrze. Dzielnica troche dresowata, ale jest spokoj. Jakies dwa lata temu, zima ostro przyszpilila i trzeba bylo isc do piwnicy troszke drewna narabac, bo tutaj chyba kazdy ogrzewa piecem kaflowym. Godzina 6, w miare ciemno, niedziela, Marcin schodzi na dol, zapala w piwnicy swiatlo, wchodzi do swojej i zabiera sie za robote (nie musze chyba opisywac jak moze wygladac piwnica budynku sprzed 106 lat... Wszechobecna plesn, pajeczyny, wilgoc, szczury i #!$%@? wie co jeszcze). Drzwi od piwnicy zamknalem, zeby mi przeciagu nie robilo. (jeblem u siebie na drzwi taka gruba plyte, zeby nikt nie widzial co w srodku i nie chcial przypadkiem #!$%@? czegos - mam tu tez silownie. Od gruntu jest tak z 10cm przeswitu). Biere pierwsza klode i zaczynam rabac, rozgrzewam sie i w sumie ciesze, bo lubie pomachac siekierka. Juz tak macham z 10 minut i slysze kroki. (dodam, ze na zewnatrz swiatlo zgasilem, zeby jak ktos sie zacznie krecic wiedziec, bo zapali). To ja taki ciekawy kogo niesie - pewnie sasiada, ktory tez ma obok komorke po wungiel albo cos. No ale swiatla na zewnatrz nie zapalil, swieci sie tylko u mnie. Taki juz podenerwowany slucham gdzie idzie - no kurde, w moja strone. Spoko, mam siekiere, nikt mnie nie zje ani nie zgwalci. Rabie coraz lzej i wolniej ciagle patrzac na ten dziesieciocentymetrowy przeswit w drzwiach. Kroki powolne, glosne i rowne. Ktos staje pod moja piwnica. W tym przeswicie widze cos jak wojskowe, ciemnozielone, stare buty, cale oblocone. Mowie taki troche wystrzachany -'dobry dobry'. Nie odpowiada, a zaczyna stukac tak tym glanem jakby rytm. Lewa noga, takie puk, puk, puk. Ja juz ostro wkurzony, wystrachany, bo przywitalem sie dobre pol minuty temu, a on dalej tak stuka. Nie wiem o co chodzi, serce lomocze, ale dobra, siekiera w rece i powoli otwieram drzwi - nikogo. #!$%@?, myslalem, ze zwariuje. Stoi ktos w ciemnosciach, o szostej rano przed moja piwnica i stuka. Wracam do piwnicy zaniepokojony i mysle, moze glupi zart kumpla, sasiada, no nie wiem. Zapalam swiatlo na zewnatrz, zeby sie upewnic, ze nikogo nie ma. Oblazlem cala piwnice - nikogo. Zamykam na zamek zejscie na dol i wracam do swojej roboty ciagle zerkajac w ten przeswit. Za chwile znowu kroki, rowne, glosne. Nikt drzwi nie otwieral, bo bym slyszal. Mysle, ze snie, albo tu straszy. Coraz blizej, coraz blizej, stanal pod piwnica i stuka tym starym butem. Spokojnie, ten sam rytm. Nie wytrzymalem, odepchnalem drzwi z siekiera w lapie - nikogo. Zamykam szybko komorke i #!$%@? do domu. 3 dni mialem zimno :)

Zima sie zbliza, trzeba bedzie schodzic znow tam...

Jak bedzie 15 plusow, napisze jeszcze kilka :)

@Wulffe
  • 9