Aktywne Wpisy
✨️ Obserwuj #mirkoanonim
Krótkie anonimowe pytanie do dojrzałych osób, proszę bez hejtu. Jakbyście zareagowali na propozycję waszej partnerki, aby otworzyć związek w jedną stronę (w jej)? Jesteśmy 6 lat razem, oboje lvl31, ale ona większy temperament i potrzeby, którym ja nie potrafię sprostać. Kocham ją i bardzo mi na niej zależy. Jestem gotów się zgodzić, ale zastanawiam się jak to może wpłynąć na nasze relacje...
#zwiazki
──────
Krótkie anonimowe pytanie do dojrzałych osób, proszę bez hejtu. Jakbyście zareagowali na propozycję waszej partnerki, aby otworzyć związek w jedną stronę (w jej)? Jesteśmy 6 lat razem, oboje lvl31, ale ona większy temperament i potrzeby, którym ja nie potrafię sprostać. Kocham ją i bardzo mi na niej zależy. Jestem gotów się zgodzić, ale zastanawiam się jak to może wpłynąć na nasze relacje...
#zwiazki
──────
VanGogh 0
#zalesie #bekazpodludzi #patologiazewsi #sasiedzi
Kupując mieszkanie lub dom miejcie się na baczności, a w szczególności... starajcie się nie popsuć stosunków sąsiedzkich, bez względu na to jakich sąsiadów będziecie mieli. Historia z życia mojego kumpla - wczoraj opowiedziana. Nie śmieszna, choć... ja nie mogę się przestać śmiać do teraz (kumplu: jeśli to czytasz nie śmieje się z Ciebie, ale z tej całej akcji, choć wiem, że lekko teraz nie będzie. I tak jak Ci mówiłem, mogę nawet robić za mediatora).
Znajomy kupił dom-szeregowiec. Nie od peto-dewelopera, ale od jakiś ludzi na istniejącym od dawna osiedlu. Zresztą mieszka tam już jego kolega, więc znał okolice, no i poznał też historię niektórych sąsiadów. Stosunki sąsiedzkie bywają trudne, a on miał się właśnie wprowadzić do domu gdzie obok mieszka jeden z takich "trudnych sąsiadów". Ale jak sam o sobie mówił: "On potrafi dogadać się ze wszystkimi" i tak rzeczywiście jest. Gość jest "do rany przyłóż", ugodowy i tak dalej. Naprawdę trudno mu zajść za skórę, choć potrafi być ekspresyjny. No ale ma jeszcze jedną wadę: ma szczęście do... pecha. Choć to trochę dziwne, ale chyba właśnie dzięki temu rozwinął swoją umiejętność dogadywania się z ludźmi w trudnych sytuacjach.
Przeprowadzka była jednym wielkim wariactwem. Poprzednie lokum musiął zdać, a z nowego, poprzedni sąsiad się dopiero co wyprowadził. Poza tym robota w pracy i tak dalej. No i nową chatę jeszcze chciał na szybkości odświeżyć (poprzątać i coś tam odmalować, i inne drobiazgi, bo na więcej nie miał teraz czasu).
Dzień 1.
Przeprowadzka, jak wspominałem "na wariata". Na nogach od godziny 6:00 do późnej nocy, więc rano spali do południa, ale już w nowym miejscu. Jak wstali to się ogarnęli, no i chcieli trochę zagadać do sąsiadów. Już się poznali, ale wiadomo, trzeba pogadać itp...
No i pierwszy zgrzyt, okzało się, że ich kubeł ze śmieciami rano wiatr przewrócił i wszystkie się... rozsypały po ulicy, a sąsiad je wszystkie pozbierał, bo nie lubi bałaganu czy coś. No nie był zadowolony, nawet dzień dobry nie powiedział, jedynie jego żona-sąsiadka wytłumaczyła całą sytuację w... pouczającym tonie: że oni sobie czegoś takiego tu nie życzą itp.
Dzień 2.
Impreza. Kolejny poranek też nie był dla nich łaskawy. Pracowali w domu cały dzień i pół nocy. Kumpel koło południa wstał i postanowił powitać poranek wychodząc w gaciach do ogrodu... czyli, że tak jak wstał z łóżka :D. Otwórzył drzwi na taras, wyszedł, podrapał się po ...jajcach i... puścił solidnego bąka. No w końcu jest u siebie nie? No nie do końca, tzn. chyba nie za bardzo zdawał sobie sprawe, że to są szeregowce, więc te ogródki za domem są bardziej wąskie i długie. Czyli że sąsiadów się ma praktycznie na wyciągnięcie ręki.
Odwrócił się w lewo i zobaczył sąsiada... z całą rodzinką. Mam na myśli... całą. Czyli jacyś jego krewni bliżsi i dalsi. To były jakieś urodziny czy coś. Ze 20 ludzi. Właśnie zabierali się do rosołu, bo impreza była w ogrodzie. Gdy kumpel zakończył swój "występ dźwiękowy", wszyscy na niego spojrzeli jak na patola. Twierdzi, że zamarli na jego widok, trzymając łyżki z nagarniętym rosołem przy buzi :D
Dodatkowy pech był taki, że nie było tam drzewek(tuji) osłaniających przy płocie sąsiada (niewykluczone, że po jakieś kłótni z poprzednim właścicielem "coś" się z nimi stało...), więc widoczność wzajemna była doskonała :D
Tego dnia to już nawet sąsiadka się do nich nie odzywała. Do czasu... Gdy nastał wieczór, kumpel postanowił się wyluzować (pracował cały dzień w ogrodzie). Usiadł i otworzył piwko. Był już półmrok. Zauważył coś pod drzewem. Jakieś zwierze czy coś. Jego znajomy mu kiedyś opowiadał, że tu zdarzają się wycieczki lisów. Wiadomo - szkodniki. Więc nie zastanawiał się długo tylko wziął łopatę i podpiegł do drzewa. Jak twierdzi, nie chciał uśmiercić zwierzaka, a jedynie wystraszyć. Jebutnął łopatą w ziemię koło tego zwierzaka z taką siłą, że ten aż wyskoczył w górę i uciekł.
Całe zajście widziała sąsiadka z okna. W parę sekund była w ogrodzie (po swojej stronie) i z krzykiem "Morderca! Pomocy!". Jeszcze szbciej pojawił się sąsiad... ze sztachetą w ręce, krzycąc "Rzuć łopate ch*ju! No rzuć to!". Kumpel był tak zdezorientowany, że nie widział o co chodzi, rzucił łopatę i się odsunął od płota, a sąsiedzi uciekli do domu...
Dzień 3.
Okazało się, że... ten zwierzak to był kot TEGO sąsiada. Podobno przemiła młoda kotka, spacerowiczka nocna. Wszystkie dzieci w okolicy ją lubią i znają. Tamtego dnia się już nie pokazała. Nie wróciła na noc do domu. Znalazła się dopiero podwieczór następnego dnia... i to jak!
Koło południa kumpel jechał do miasta. Wyjeżdżając autem z garażu tyłem... na coś najechał. Miał trochę gruzu na podjeździe więc nie szczególnie się tym przejął. Nawet nie zwrócił uwagi co przejechał. A to było... tak, dokładnie tak! Ta właśnie kotka, która drugiego dnia postanowiła wrócić do domu, tym razem nie od strony ogrodów a z przodu.
Gdy kumpel wrócił do domu to zastał taki widok: plama kwri na jego podjeździe i ślady krwi prowadzące pod drzwi sąsiada. Tam leżało truchło nad którym sąsiedzi lamentowali. Gdy go zaobaczyli to sąsiad od razu chwycił sztachętę i gdyby jego żona go nie powstrzymała to by na niego ruszył.
No źle to wszystko wyglądało, bo kumpel rzekomo "wczoraj już chciał zabić kota", a teraz go przejechał, a do tego nawet nie pomógł gdy ten jeszcze żył. Kotka czołgała się do drzwi i tam zdechła.
A teraz najlepsze. Wieść o wydarzeniach z tylko tych 3 dni rozeszły się po całym osiedlu. Niektórzy, inni sąsiedzi patrzą na niego jak na patologie, natomiast inni gdy spotykają go w lokalnym sklepiku... gratulują :D. Mówią, że w końcu się ktoś temu tam pajacowi postawił i że bardzo dobrze. Zaprawszają go do siebie by się bliżej poznać, itd.
Facet, przez 3 dni zamieszkania w nowym miejscu stał się bohaterem i antybohaterem. W zasadzie stanął w centrum jakiegoś lokalnego konfliktu. Stał się nowym szeryfem dla jednych i zarazem "bandytą" dla innych... Mimo, że wszystkim do okoła tłumaczy, że to był nieszczęśliwy wypadek to nawet jego "zwolennicy" mu w to nie wierzą, jeden to nawet powiedział coś w stylu "się rozumie, takich 'wypadków' tu potrzebujemy". No #!$%@? :DDDD
A on chciał tylko mieć tylko spokojny domek z ogródkiem :D
Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #610852f220af24000ca1b918
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: karmelkowa
Przekaż darowiznę
Ale pech jak jasna cholera. Rzadko komu zdarza się mieć takie nieszczęśliwe wypadki pod rząd :D
Zaakceptował: LeVentLeCri