Wpis z mikrobloga

#coolstory #dziecinstwo #creepystory

Ok właśnie mi się przypomniała jedna z najdziwniejszych akcji z mojego dzieciństwa. Do dziś nie znalazłem racjonalnego uzasadnienia zaistniałej wtedy sytuacji (może mirki na coś wpadną?). O dziwo nie będę pisał o duchach ani strzygach a o konsoli #pegasus .

Ok więc miałem może z 10 lat i byłem na wsi u kuzynek. Spędzaliśmy w sumie prawie całe dnie napieprzając na wspomnianym Pegasusie. Wstawaliśmy rano, podłączaliśmy konsolę, graliśmy, szliśmy na obiad, wracaliśmy, graliśmy, odłączaliśmy konsolę i szliśmy spać.

Pewnego ranka budzę się, oczywiście pierwsza rzecz jaką trzeba zrobić - podłączyć Pegazusa. Włączam telewizor (taki stary, z drewnem dookoła i w ogóle, ale kolorowy), przełączam na "konsolowy" kanał. I nagle na ekranie pokazuje się coś dziwnego. Coś jakby demo Super Mario Bros, z grającym Luigi (tak jakby wiecie, być w głównym menu i nic nie naciskać przez chwilę, to się takie demo uruchamia).

No i w tym by nie było nic dziwnego ani strasznego gdyby nie to, że konsola nie była podłączona do telewizora. Ba, nawet #!$%@? nie była podłączona do prądu. Sprawdzałem 10 razy, na sto procent, wiem co mówię. Konsola nie była podłączona, a na telewizorze wyświetlało się demo Mario.

Jak o tym komukolwiek opowiadam, to oczywiście zawsze padają teksty że czegoś nie sprawdziłem, albo że już nie pamiętam. Ale ja pamiętam.

Jak tylko podłączyłem i włączyłem konsolę, demo się wyłączyło i pokazał się normalny ekran powitalny gry, która była w szparze akurat czy coś takiego.
  • 13
  • Odpowiedz
Blaskun dobrze prawi. Miałem tak samo, gdy kabel od konsoli był połączony do tv przez rozdzielnik z anteną. Antena w tym momencie zaczyna działać jako nadajnik niewielkiej mocy.
  • Odpowiedz