Wpis z mikrobloga

604 218 + 317 + 128 = 604 663
Na środę przepowiedziane zostało okienko pogodowe, które ma zostać zamknięte przez agresywny front idący z północy. Oznaczało to, że trzeba narysować trasę z północy na południe, z finiszem najlepiej w Rzeszowie, gdzie ten front miał przyjść w czwartek koło południa. No i oto efekty tego rysowania:
317 - pociąg o 4, wysiadka i start o 8 w Żyrardowie. Wiedziałem, że będzie chłodno, ale nie spodziewałem się, że aż tak. Ręce odpadają, korpus też nie jest szczęśliwy. Na szczęście po pół godziny wszystko wraca do normy, choć już wiem, że to nie będzie ciepły dzień. Jadę na Mszczonów, jeszcze raz zwiedzając sady zobaczone w sobotę. Dalej na Grójec, by dojechać do S7 i drogami technicznymi dobić szybko do Radomia. Jest słońce i lekki wiatr w plecy, jedzie się dobrze, choć wciąż jest podejrzanie chłodno jak na sierpień :/ Odbijam na Pionki, by po nieco dłużących się drogach wojewódzkim dojechać do Puławy, gdzie robię pierwszy bufet ze sklepem. Dalej chłodno, nie zdejmuję bluzy. Dalszy ciąg trasy jest dość malowniczy, jadę wzdłuż Wisły do Kazimierza Dolnego i Karczmisk z pozostałościami kolejki wąskotorowej. Zachód słońca wita mnie na moście nad Wisłą. Ostatnie 40 kilometrów to prosta do Ostrowca Świętokrzyskiego po ciemku, z jednym odbiciem po gminę. Wieczór jest chłodny i nieprzyjazny. Mimo zaplanowanej jazdy przez noc, decyduję się na nocleg w tym uroczym mieście.
128 - podczas gdy ja w nocy smacznie spałem, front nie próżnował. Budzę się o 6 rano i już widzę przez okno, że pada, jest mokro, a wiatr zmienił kierunek na najmniej dla mnie korzystny. Mapy dają 120km do Tarnowa, uznaję to za akceptowalny dystans, zważywszy na pociąg, który miałem o 14. Ogarniam się, ubieram wszystkie warstwy jakie ze sobą wziąłem i jadę. Początek chłodny, ale udało się rozgrzać, i nawet ręce nie płakały. Jedyne co kuleje, to tempo, czuję się dość ujechany, a milion pagórków o niskiej amplitudzie nie pomaga. W Staszowie, po 50km, pierwszy postój na śniadanie i ogrzanie się w sklepie. I tak jestem mokry i uświniony piachem z ulicy, więc dezercja wiele nie zmieni w mojej sytuacji, a przynajmniej może jeszcze jakieś gminki wejdą, toteż jadę dalej, trzymając się głównych dróg. Przejeżdżam przez Pacanów, by w Szczucinie przekroczyć Wisłę i wjechać do Małopolski. Na przedmieściach Tarnowa maczek, chwila błądzenia po mieście i wreszcie dworzec. Przez całe 6,5 godziny mniej lub bardziej padało i wiało w ryj - dawno tak podłych warunków nie miałem. Pociąg, a w nim spanko, we Wro picka, i do domu się suszyć.

#rowerowyrownik #100km (nr 32) #200km #300km (nr 5) #zaliczgmine (+47)
Dewastators - 604 218 + 317 + 128 = 604 663
Na środę przepowiedziane zostało okienko...

źródło: comment_1630050804f4TopfcdRZvuEB7rdYKZar.jpg

Pobierz