Wpis z mikrobloga

Relatywnie mocno się zawiodłem. Film jakby robiony bez skupienia, nie mogący się zdecydować czym chce być, horrorem, dramatem psychologicznym, a może czymś pomiędzy stylowym giallo a brutalnym slasherem? Zdecydowanie ogląda się to jak dwa filmy (a raczej dwa pomysły na film), grubymi nićmi połączone w jeden.

Nie można jednak odmówić Wrightowi doskonałego opanowania sztuki montażu, która ponownie jak w baby driver, pomaga filmowi sprawiać wrażenie że jest bardziej dynamiczny niż w rzeczywistości. Kostiumy świetne, scenografia zapadająca w pamięć, aktorstwo na poziomie, ale tempo filmu nie pozwalało aktorom zabłyszczeć. Dobór muzyki, jak zwykle, fenomenalny, dobrze znaleziony kompromis pomiędzy znanymi kawałkami, a tymi skrytymi zwykle na tyłach antykwariatów.

Główne przesłanie filmu też jest gdzieś zagubione między szarą współczesnością, a kolorowymi i powabnymi latami 60tymi. Rzadko tak uważam, ale zdecydowanie obrazowi wyszłoby na dobre, gdyby wyreżyserowała go kobieta. Wątki poruszane w drugim i trzecim akcie, gdzie film odchodził już od standardowego "coming of age", a wchodził w znacznie bardziej grząskie terytorium wykorzystywania młodych kobiet, ich poczucia własnej wartości i tego co muszą robić by osiągnąć cel, zdecydowanie wymagały kobiecej ręki.

Jeśli chce się czegoś kolorowego, muzykalnie interesującego i dobrze (przez większość czasu) wyglądającego, to zdecydowanie można się wybrać do kina, usiąść w ostatnim rzędzie, i dziękować bogu że Brytyjczycy nie istnieją naprawdę.

#film #kino #filmnawieczor
TytyMagSwag - Relatywnie mocno się zawiodłem. Film jakby robiony bez skupienia, nie m...

źródło: comment_1635589221e0XZdF4gaEN3hu0vpwJtlN.jpg

Pobierz
  • 1