Natłok różnych zajęć oraz totalny brak weny i chęci spowodował, że dopiero w piątkowy wieczór udało mi się zebrać pierwszy raz w tygodniu na rower. Jak na nocnego marka przystało wybrałem się na zwiedzanie Marek - nocą. Cel, połatanie lokalnych kwadraciątek, wykonany w 100%. Przy okazji zaliczona, druga już w tym roku, gleba. Tym razem na zamarzniętych błotnych koleinach…
W niedzielę wyszło trochę słońca, które zachęciło do kolejnej wycieczki. Idąc za ciosem i nie mając pomysłu na dłuższe kręcenie, kontynuowałem lepienie małych kwadratów. Szybko okazało się, że zamiast jeżdżenia to więcej przy tym było chodzenia - a konkretnie przedzierania się przez krzaczory. Wysiłek został jednak nagrodzony widokiem różnego rodzaju zwierzyny - w samym sercu mieszkalnej Białołęki. Sarenki, kaczki, lisek - to w sumie częste widoki. Ale czaplę widziałem tutaj po raz pierwszy. Niestety ptaszysko zdążyło się spłoszyć zanim wygrałem walkę z rękawiczkami i aparatem.
Bieda-tydzień tym razem.
Natłok różnych zajęć oraz totalny brak weny i chęci spowodował, że dopiero w piątkowy wieczór udało mi się zebrać pierwszy raz w tygodniu na rower. Jak na nocnego marka przystało wybrałem się na zwiedzanie Marek - nocą. Cel, połatanie lokalnych kwadraciątek, wykonany w 100%. Przy okazji zaliczona, druga już w tym roku, gleba. Tym razem na zamarzniętych błotnych koleinach…
W niedzielę wyszło trochę słońca, które zachęciło do kolejnej wycieczki. Idąc za ciosem i nie mając pomysłu na dłuższe kręcenie, kontynuowałem lepienie małych kwadratów. Szybko okazało się, że zamiast jeżdżenia to więcej przy tym było chodzenia - a konkretnie przedzierania się przez krzaczory. Wysiłek został jednak nagrodzony widokiem różnego rodzaju zwierzyny - w samym sercu mieszkalnej Białołęki. Sarenki, kaczki, lisek - to w sumie częste widoki. Ale czaplę widziałem tutaj po raz pierwszy. Niestety ptaszysko zdążyło się spłoszyć zanim wygrałem walkę z rękawiczkami i aparatem.
#rowerowyrownik #gravel #rower #ruszwarszawa
Skrypt | Statystyki
Komentarz usunięty przez autora