Wpis z mikrobloga

#szkola #edukacja #panstwozdykty #polska

Witam :)
Chciałbym nieco przybliżyć wszystkim temat potężnie zachwalanego przez MEiN ogólnopolskiego projektu "Laboratoria Przyszłości" oraz jak to wszystko wygląda niezbyt kolorowo z perspektywy młodej osoby pracującej w szkolnictwie oraz koordynującej wspomniane wyżej przedsięwzięcie w swojej placówce. Zapraszam do lektury :)

Kilka informacji na początek, co to w ogóle jest, dla kogo i z czym to się je?
- jest to projekt skierowany do polskich szkół podstawowych (to bardzo ważny szczegół);
- założeniem tejże akcji jest "rozwój" szkolnictwa, dofinansowanie polskich szkół, o którym to szanowny minister mówi, że to największe tego typu przedsięwzięcie w polskim szkolnictwie i to wszystko dzięki PiSowi, ale niestety haczyków i niedogodności z tym związanych jest więcej niż będzie pożytku, z resztą - tak jak tradycyjnie u nas :)
- kwota dofinansowania danej szkoły to: liczba uczniów x 300 zł, w moim przypadku na "rozwój" szkoły miałem do wydania pół miliona złotych, ale jak to przebiega opiszę niżej :)
- coś koło 60-70% zamówionego sprzętu ma być dostarczone do szkół do końca tego roku szkolnego, reszta do końca roku kalendarzowego.

Teraz zaczyna się cyrk:
- w polskiej szkole potrzebna jest drukarka, albo urządzenie wielofunkcyjne? Projektor, komputery, oprogramowanie, różnego rodzaju kable, krzesło dla ucznia? Zapomnijcie! Laboratoria Przyszłości tego nie fundują, szkołom zostały przedstawione katalogi z produktami, które mogą wybrać w ramach akcji... :) Tak więc w naszych szkołach dalej będzie brakowało potrzebnych rzeczy, a to co jest zbędne - zostanie wepchnięte, bo widocznie ktoś na tym biznesie trochę zarobi :)
- niektóre, większe firmy zajmujące się sprzedażą różnego rodzaju dóbr do szkół już pół godziny po ogłoszeniu tego projektu wysyłały do dyrektorów gotowe katalogi (których stworzenie spokojnie zajęłoby kilka - kilkanaście dni) wraz z kalkulatorami, aby łatwiej było rozdysponować pieniążkami tak hojnie danymi przez szanowne ministerstwo :)
- jakiś czas temu brałem udział w jednym ogólnopolskim konkursie na innowację pedagogiczną, kilka tygodni temu dostałem informację, iż kurier pędzi do mnie z jakąś przesyłką na adres szkoły...cóż to mogło być? A no przesyłka od jednej z tychże firm z gratulacjami zajętego miejsca w konkursie oraz związanym z tym ufundowaniem przez szanownego ministra pomocy dydaktycznej. Na paczuszce oczywiście było wskazane z jakiej formy pochodzi ów produkt, ale dopiero później skojarzyłem, że to chyba miała być sugestia od kogo lepiej brać :) btw, ową pomocą dydaktyczną był model czaszki człowieka...ani przyrody, ani biologii nie uczę...
- no dobrze, skoro nie można zamawiać dla szkół potrzebnych produktów to co wchodzi w skład tych Laboratoriów Przyszłości? A no chyba najsławniejszą pozycją jest drukarka 3D wraz z filamentem i scenariuszami lekcji, wsparciem serwisu itp itd. Tak jak wspomniałem wyżej - Laboratoria te nie umieściły możliwości zakupu komputerów do szkół, ale przy zakupie jednej drukarki 3D możemy dobrać do zestawu Chromebooka! Czyli jeśli chcemy utworzyć nową pracownię informatyczną z Chromebookami w szkole - trzeba zamówić 20-30 drukarek 3D :) Oprócz drukareczki 3D można było zamówić 1 model aparatu fotograficznego i chybaaaa były 2 kamery w katalogu. Mikrofony kierunkowe, greenscreeny również były w ofercie, wszystko fajnie, ale jeśli w szkole nie ma oddzielnego komputera na tego typu sprzęt to i tak się nigdzie nie podłączy :) O ile dobrze pamiętam były jeszcze: klocki Lego, elementy do szydełkowania, a nawet maszyna do szycia, oczywiście roboty edukacyjne, drony, kosze do segregacji śmieci, narzędzia i pomoce warsztatowe, różnego rodzaju pojemniki i przybory kuchenne, jakieś meble, czajniki;
- aaaa zapomniałem, jeszcze o drukarce 3D i modelowaniu - takiego tematu osoby zarządzające polską oświatą nie przewidziały w podstawie programowej szkoł podstawowej, tylko właśnie szkół średnich :) Nie zmienia to faktu, że temat ten jest bardzo wdzięcznym zagadnieniem i uczniowie mega sobie z tym radzą;
- wracając na chwilę do pomocy warsztatowych: tak jak wspomniałem na początku, projekt ten jest tylkooo dla szkół podstawowych , a na do wyboru są przykładowo stacje lutownicze, wiertarki stołowe, noże z ostrzem łamanym...dla szkół podstawowych, gdzie starsze klasy już nawet techniki nie mają :) A technika czy szkoły branżowe nie mogą się o to ubiegać :D
- pamiętam, że moją uwagę przykuły w katalogu taborety obrotowe za 500 zł / szt :)
- żeby nie było, że tylko same złe rzeczy mają: tu akurat z czystym sumieniem dorzuciłem do zamówienia ławki oraz zwykłe przedłużacze...i to są jedne z nielicznych produktów, które praktycznie przydadzą się w szkołach i będą użytkowane!
- ministerstwo niedługo będzie jarać się tym jakiej to mega pomocy udzielili polskim szkołom, nie to co PO czy PSL, a poszczególne kuratoria skaczą, bo nie wiedzą jak w praktyce ten program ma wyglądać w szkołach :D
- jednym z założeń kuratoriów (i to akurat bardzo mnie, jako nauczyciela zaangażowanego w swoją prace i czerpiącego z niej radość, zabolało) jest to, aby nauczyciele "nie bali się" dotykać tych rzeczy z Laboratoriów...no cholera :) Projekt ten realizowany będzie głównie na 3 przedmiotach: plastyka, technika, informatyka, które to są raz w tygodniu :) Przy odliczeniu czasu związanego z czynnościami organizacyjnymi i kończącymi lekcję nauczycielowi zostaje może 30 minut tygodniowo na zrealizowanie tematu :) Już widzę jak w ciągu pół godziny cała klasa lutuje, po dzwonku kolejna przychodzi i programuje Arduino lub składa Lego, a jeszcze kolejna na lekcji rozmontowuje to wszystko, aby było od nowa na później :D Na religii, która niedługo będzie codziennie w szkole mogliby na drukarce 3D krzyże drukować, wtedy założenia o wykorzystaniu sprzętu w szkole zostałyby spełnione...
- już zupełnie oddzielną kwestią jest to, że często urzędy miast i komórki odpowiadające za edukację na danym rejonie gubią się już w tym wszystkim i sekretarki nie widzą co mają robić, więc odsyłają zamówienia do szkół :D

Reasumując, do szkół trafi masa sprzętu, na której ktoś już zarobił, a która to będzie leżała w szafach i się kurzyła. Oczywiście też w tv wychwalana zostanie pewna osoba, ile to ten człowiek dla polskiego systemu edukacji uczynił...a w polskich placówkach jak była bieda - tak i będzie :)

Chciałbym Was też uświadomić, nawet w oparciu o memy związane ze szkołami, ich warunkami do nauki - za sprzęt, na którym pracują uczniowie (a rozmawiałem już z nauczycielami, którzy w swoich salach mają stanowiska z Windowsem XP i uczniowie na nich działają) nie zależy ani od nauczyciela daneog przedmiotu, ani nawet dyrektora placówki. Za wyposażenie szkół odpowiadają kolejno: urząd dzielnicy > kuratorium > ministerstwo. Na prawdę w szkołach są nauczyciele, którzy bardzo ambitnie i ochoczo podchodzą do swojej pracy oraz chcą jak najwięcej nauczyć młodych ludzi, którzy niejednokrotnie muszą właśnie pracować na prehistorycznych komputerach i systemach. A to, że odgórnie jest nam wszystko utrudniane to już inna bajka jak niektórzy wiedzą :)

Mam nadzieję, że nie przynudzałem za bardzo, miłego dnia :)
  • 1