Wpis z mikrobloga

Witam, dzisiejszy #podwieczorekkulturalny będzie zdominowany przez włoskiego pisarza, ale cóż poradzę, że napisał on jedną z najlepszych powieści o przemijaniu? :) Warto jednak zwrócić też uwagę na fragment wiersza Sylvii Plath i ten wspaniały obraz Breughla, Triumf Śmierci. A ten cytat poniżej wspaniale łączy te wszystkie elementy.

Cytat na dziś:

Młodzi spoglądali na obraz z całkowitą obojętnością. Ich znajomość śmierci była czysto intelektualna, po prostu - jedno z pojęć, które przyswoili sobie z kulturą, a nie rzeczywistość, która przenika do szpiku kości. Śmierć, oczywiście, istniała bez wątpienia, ale była to rzecz na użytek innych. Don Fabrizio pomyślał, że wskutek niewiedzy o istnieniu tej ostatecznej pociechy młodzi odczuwają ból dotkliwiej niż starzy; dla tych ostatnich to "zapasowe wyjście" jest o wiele bliższe.


Giuseppe Tomasi di Lampedusa

1. Kochankowie wobec śmierci

Sylvia Plath

Dwa spojrzenia na prosektorium

(część druga)

W Breughla panoramie dymów i rzezi

Dwoje ludzi nie widzi żerującej na padlinie armii:


On w morzu jej niebieskiej satynowej


Szaty śpiewa w kierunku


Jej nagiego ramienia, a ona pochylona


Nad nim, kartkuje zeszyt z nutami.


Oboje głusi na dźwięk skrzypiec w rękach


Śmierci, rzucającej na ich pieśni cień,


Flamandzcy kochankowie kwitną jeden dzień.


Lecz spustoszenie utrwalone w obrazie oszczędza ten światek,

Delikatny, niemądry, w prawym dolnym rogu.


Cały obraz Bruegla

Detal o którym mowa w wierszu

2. Film na dziś:

Śmierć w Wenecji Viscontiego. Słynna adaptacja powieści Tomasza Manna. Wspominam tylko o niej, nie będę się rozpisywał, bo to tego rodzaju obraz, do którego nie ma sensu namawiać.

3. Śmierć starego arystokraty

Zamieszczę teraz obszerny, wyśmienity fragment z powieści "Lampart" Lampedusy. Spory, ale warto przeczytać, pewnie większość z was go sobie odpuści, ale nie mógłbym go bardziej skrócić... Naturalnie jeszcze bardziej warto przeczytać całą książkę.

Śmierć Zygmunta Augusta w Knyszynie, Jan Matejko

Dlaczego Bóg tak chciał, żeby nikt nie umierał ze swoją własną twarzą? Dlaczego z każdym tak się dzieje? Wszyscy umierają z maską na twarzy,

także i młodzi, także ten poszarpany żołnierz, także Paolo, gdy podnoszono go z chodnika z tą wykrzywioną, ściągniętą twarzą, a inni gonili w kurzu za wierzchowcem, który go zrzucił z siodła. A jeżeli w nim, starym, łoskot uciekającego życia był tak potężny, to co za grzmot musiał targnąć tymi biednymi, młodymi ciałami, w których zbiorniki życia opróżniły się tak nagle! Chciał się sprzeciwić za wszelką cenę tej niedorzecznej przymusowej maskaradzie. Czuł jednak, że nie da rady, że wzięcie do ręki brzytwy to byłoby to samo co niegdyś podniesienie biurka.


Fotela nie wystawiono już na balkon, Tancredi i Fabrizietto usiedli przy nim po obydwu stronach, trzymając go za ręce; chłopiec nie spuszczał z niego oczu, z ciekawością naturalną u kogoś, kto jest świadkiem pierwszej agonii, nic więcej - umierał nie człowiek, tylko dziadek, a to wielka różnica.

Michel Lock - Wilhelm I

Robił ostateczny bilans swojego życia, chciał wydobyć z olbrzymiego kopca popiołupasywów złote słomki szczęśliwych chwil. Oto

one: dwa tygodnie poprzedzające jego ślub, sześć po ślubie; pół godziny z okazji narodzin Paola, gdy rozpierała go duma, że przedłużył o gałązkę drzewo rodu Salina (ta duma była nieusprawiedliwiona, teraz o tym wiedział, pomimo to odczuwał ją wtedy, to fakt); niektóre rozmowy z Giovannim przed jego zniknięciem (powiedziawszy prawdę - niektóre monologi, kiedy to wydawało mu się, że odkrywa w tym chłopcu naturę podobną do swojej); wiele godzin w obserwatorium, gdy pogrążony był w abstrakcji obliczeń i w pogoni za nieosiągalnym. Ale czy owe godziny można było rzeczywiście umieścić w aktywach życia? Czy nie były one czasem przedwczesnym czerpaniem z owych radości, jakie niesie śmierć?


I także pierwsze godziny jego powrotów do Donnafugaty, poczucie tradycji i odwieczności wyrażone w kamieniu i wodzie, zamrożony czas;

beztroska strzelanina na niektórych polowaniach. Rzewna masakra królików i kuropatw, wybuchy serdecznego śmiechu w towarzystwie Tumea, kilka minut pobożnego ukorzenia w klasztorze wśród zapachu pleśni i konfitur. Czy było coś jeszcze? Tak, ale było to już tylko złoto pomieszane z popiołem: momenty wewnętrznego zadowolenia, kiedy dawał cięte odpowiedzi głupcom, radość, kiedy dostrzegł, żew urodzie i charakterze Concetty dominują cechy rodu Salina, kilka momentów miłosnego szaleństwa, zaskoczenie listem Araga, który winszował mu entuzjastycznie


dokładności obliczeń dotyczących komety Huxleya, dlaczegóż by nie? Publiczny aplauz, gdy otrzymał medal w Sorbonie, miły dotyk krawatów


z najcieńszego jedwabiu, czasem - zapach wyprawionych skór, ponętny wygląd spotykanych na ulicy kobiet, jak na przykład tej widzianej wczoraj


na dworcu w Katanii, która stojąc w tłumie w brązowej sukni i zamszowych rękawiczkach zdawała się wypatrywać właśnie jego umęczonej twarzy za brudnym oknem przedziału.


W mroku, który go ogarnął, próbował wyliczyć, ile czasu żył naprawdę. Jego mózg nie rozwiązywał już najprostszego rachunku: trzy miesiące, dwadzieścia dni, razem sześć miesięcy, sześć razy osiem - osiemdziesiąt cztery, czterdzieści osiem tysięcy... 840 000... Otrząsnął się: "Mam siedemdziesiąt trzy lata, z czego licząc z grubsza żyłem, naprawdę żyłem w sumie dwa... co najwyżej trzy lata. A cierpienia, nuda - ile

tego było? Nie warto się silić na obliczenia': cała reszta - siedemdziesiąt lat!"


Michel Lock - Friedrich III

4. Doświadczanie śmierci

Modne jest ostatnio tak zwane near-death experience Na koniec dodam więc świetny wiersz Kaczmarskiego w aranżacji muzycznej Mirosława Czyżykiewicza, który można by nazwać poetyckim opisem takiego doświaczenia.

Tunel

#kultura #sztuka #ksiazki #ksiazka #literatura #poezja #kaczmarski
Palosanto - Witam, dzisiejszy #podwieczorekkulturalny będzie zdominowany przez włoski...

źródło: comment_905MhRtQXWG5Fu59Vu59OG6VcxWkTjyp.jpg

Pobierz
  • 1
  • Odpowiedz