Wpis z mikrobloga

@Poemander: boże tyle się naprodukowałem, a moderacja skasowała ten wpis. Spróbuję jeszcze raz.

Mamy niebezpieczne czasy, więc decyzje też niosą ze sobą większe ryzyko (choć akurat w przypadku wyborów prezydenckich we Francji i ewentualnej wygranej Le Pen uważam, że przeszacowujemy ryzyko). Do dziś trwają spory historyków "co by było gdyby" w styczniu 1939 Beck zgodził się na ustępstwa i dołączenie Polski do paktu antykominternowskiego. W teorii mielibyśmy zacząć wojnę po stronie Hitlera, by później zmienić front, jak to zrobili Węgrzy, czy Rumuni. Łatwo jest oceniać i gdybać sobie po czasie, ale prawda jest taka, że nie wiadomo "co by było gdyby" i na tym powinny się skończyć dywagacje, bo historia alternatywna nie ma większego sensu. Rządzący podejmują decyzję o własną percepcję i nie jest to łatwe.

Wracając do sedna - uważam, że trzeba spróbować z Międzymorzem, bo gra jest warta świeczki. Już przed wojną było widać wyraźny kurs Francji i Niemiec na stworzenie europejskiego superpaństwa. Stąd zwiększanie kompetencji organów unijnych i tworzenie narzędziu nacisku na kraje członkowskie. "Stany Zjednoczone Europy" byłyby projektem, który godziłby w interesy USA, ale według mnie też polskie, gdyż sprowadzałby rolę naszego kraju do peryferiów i bufora. Długotrwałe skutki to dalszy odpływ ludzi do kapitału na zachodzie. To tam byłyby innowacje i tam szukaliby szczęścia najbardziej inteligentni ludzie z Europy środkowowschodniej. Tak było przez cały XVII i XVIII wiek, ale też w XX wieku nie udało nam się zapewnić dostatecznego bezpieczeństwa, co gwarantowałoby pozostanie tych ludzi w kraju. Polacy mogli osiągnąć sukces tylko jeśli wyjechali z kraju i wystarczy przypomnieć sobie takie nazwiska jak Skłodowska, Czochralski, Szczepanik, Ulam.

Aby marzenie o Międzymorzu zrealizować, porażka Macrona nie jest konieczna, ale ułatwia wiele spraw. Z naszej perspektywy niewiele się zmieni - to nie Francja jest gwarantem bezpieczeństwa światowego i NATO, ale USA i uważam, że nasi rządzący trafnie to odczytali. Nie ma tutaj znaczenia kto będzie u władzy we Francji, ale może pozwolić pozbyć się złudzeń. Łatwiej będzie choćby przekonać choćby Ukraińców. Teraz mówią, że widzą kto jest ich prawdziwym przyjacielem, ale pamięć bywa ulotna. Ponieważ projekt Stanów Zjednoczonych Europy jest niekorzystny dla USA, to to może się udać, gdyż to czego nam zawsze brakowało, to kapitał i powinniśmy to bezwzględnie próbować wykorzystać. Poprzednie tego typu inicjatywy były skutecznie torpedowane przez Niemcy (Hexagonale, Trójmorze). Uważam, że polityka wcześniejszego rządu, nakierowana na bycie częścią europejskiego superpaństwa poniosła porażkę, w obliczu neoimperialnej Rosji. W przypadku niepowodzenia, uważam że nadal będziemy mogli wrócić do tematu konsolidacji europejskiej, ale będzie to naszą porażką.

Na koniec krótka jeszcze refleksja na temat Twojego komentarza. Nazywasz obecnie rządzących głupcami (niektórzy jeszcze nazywają ich sympatykami Putina). Zwolennicy rządu nazywają Tuska i jego zaplecze głupcami i zdrajcami. Oba te stwierdzenia nie mają najmniejszego sensu. Realia demokratyczne (gwoli ścisłości, uważam że zalety demoracji przewyższają jej wady) powodują, że poprzez środki masowego przekazu powstają narracje i sztuczne osie sporu. W rzeczywistości, w kuluarach jest tam jedynie chłodna kalkulacja, a fakt, że wśród 460 posłów znajdą się takie dziwactwa jak Pawłowicz, JKM, czy dawniej Niesiołowski i Palikot, jest spowodowany jedynie faktem, że każdy głos liczy się tak samo. I jeśli ktoś jest w stanie zapewnić dodatkowe 10000 głosów w okręgu, to miejsce na liście dostanie. Podobnie rzecz się ma odnośnie wszelkich programów socjalnych - mówiąc wprost chodzi o kupowanie głosów i to też jest dziecko systemu demokratycznego.

My też powinniśmy na chłodno debatować i mówić z czym się zgadzamy, a z czym nie. Jeśli będziemy potrafili czytać między wierszami, to będziemy kreować debatę, tworzyć stronnictwa i pośrednio wpływać na decyzje rządzących w lepszy sposób. W przeciwnym razie jesteśmy jedynie wyborcami, którzy oddają głos w plebiscycie popularności, zwanym wyborami.

Wyszło więcej tekstu niż pod tamtym wpisem. Poruszyłem więcej wątków.

#ukraina #wojna #rosja
  • 5
  • Odpowiedz
@wiverna: Moim zdaniem masz błędną optykę. Wypowiedź w stosunku do Macrona była po prostu niepotrzebna i żaden kontekst nie prowokował zasadności atakowania go. Nie sądzisz chyba, że Morawiecki ma decydujący wpływ na wybory francuskich wyborców. Trzeba było po prostu trzymać gębę na kłódkę. To nie ma nic wspólnego z Międzymorzem. I takie zachowanie nazywam głupotą.
  • Odpowiedz
@Poemander: Nie wiem.. przewaga Macrona topnieje, a druga tura dopiero 24.04. Według mnie większe szanse ma Le Pen. Szczerze to ja też wolałbym Le Pen, bo różnica pomiędzy nią, a Macronem jest jedynie taka, że jedna jest otwarcie prorosyjska, a drugi udaje że nie jest.
  • Odpowiedz
@wiverna: Macron musiałby conajmniej skorygować swoją politykę - Putin go upokorzył, wątpię by miał ochotę na dalsze, wzajemne anonse. Za to wyborcy Le Pen w ogóle nie oczekują od swojej kandydatki twardszego stanowiska wobec Rosji a przeciwnie. Mając na uwadze fakt, że Le Pen publicznie zakomunikowała chęć wycofania się z zobowiązań wobec NATO, jak ktokolwiek w Polsce może ją popierać?
  • Odpowiedz
@Poemander: Cały czas chodzi o ten szerszy obraz. Skoro Macron dąży do konsolidacji kontynentu i utworzenia europejskiej federacji, a jest to niekorzystne dla Polski, to taktyczny sojusz z Le Pen ma jak najbardziej sens.
  • Odpowiedz
uważam, że trzeba spróbować z Międzymorzem


@wiverna: Do niedawna była to mrzonka, wojna na Ukrainie otwiera okienko transferowe, i teraz możliwe jest zacieśnienie więzów i stopniowa budowa Międzymorza.
Najpierw obrona Ukrainy, później dołączanie kolejnych krajów.
Chociaż Niemcy i Francja będą kładły kłody.
  • Odpowiedz