Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Jestem uzależniony od kompulsywnego objadania się - chociaż powinienem powiedzieć, że jestem zwykłym knurem, co mógłby tylko żreć. To na szczęście tylko krótkotrwałe okresy, ale przez nie nie mogę do niczego dojść w sporcie - a czuję, że mógłbym. Nawet mimo to zdarza mi się wygrać jakieś lokalne biegi, a na większych stawać na podium w kategoriach wiekowych. Wszystkie treningi jednak wcześniej czy później idą w piach, bo wracam do niekontrolowanego żarcia.

Rok temu miałem cięższy okres w życiu i pracy. Przy tym praktycznie zero ruchu. Momentalnie przytyłem z fajnych 74 do 87 kg w pół roku (mam 180 cm) i jakby ten okres się nie skończył, to na miękko by było 100 kg a potem pewnie dużo dużo więcej. Miałem jednak w ostatnim roku więcej czasu, żeby się wziąć za siebie. Z rozsądnym żywieniem wróciłem najpierw w okolice stablincyh 76 kg. Teraz nawet miałem 30 dni, gdzie przy liczeniu każdego grama przy średniej 3500 kcal (dwa treningi dziennie - bieganie, rower, basen) udało mi się zejść do 72 kg i czułem się wyśmienicie. Byłem w takiej formie, że aż nie dowierzałem na treningach w to co robię. Ale jak wracałem z kolejnej setki na rowerze, to najbardziej cieszyłem się z tego, że teraz to sobię w końcu pojem. Btw zaczałem zbierać kwadraty i w tym roku już mam 19x19.

Trafiły się weekendowe wyjazdy, potem wielkanoc, majówka. Zarzuciłem liczenie kalorii i zacząłem znowu żreć jak #!$%@?. Znowu przytyłem, na razie tylko 78 kg, +6kg w miesiąc. Często zapychałem się słodyczami. Jestem #!$%@? od tego uzależniony, ale nie tylko od słodyczy, ale po prostu od #!$%@? co popadnie. Chociaż na ogół jem wartościowe rzeczy, tylko za dużo. #!$%@?ę wszystko, co wpadnie mi w ręcę, wiec staram się nie trzymać dużo jedzenia w domu. Bardzo lubię gotować, często nawet po pracy siedzę po 2 godziny w kuchni, żeby zrobić coś dobrego. W swojej głowie mam taki obraz siebie, jak na załączonym obrazku tylko w zamian alkoholu niosę jakieś dobre żarełko. Przynajmniej prawię nie piję, bo jakbym do tego jeszcze browary zaczął łoić, to już całkiem by mi bęben #!$%@?ło.

Mam już tego dość, chociaż fizycznie nie jest ze mną źle. Jakoś tam nad tym panuję, skoro nie waże tych 300 kg. Forma nadal niezła, mimo że regeneracja i sen cierpią, jak się nażrę na noc, albo nawet nie tylko na noc, bo cały dzień jestem przeżarty. Czasem nie robię treningu bo już się nie mogę ruszyć. Wyniki krwi mam zajebiste, rok temu jak się nie ruszałem to cholesterol był wysoki ale już jest niski. Dobrze wyglądam, nieźle funkcjonuję. Ale już nie mam do siebie siły. Nie ma takiej liczby kalorii, której bym nie #!$%@?ł. Myślę, że czasami na spkojnie zjadam 10k kcal dziennie przez tydzień, chociaż kalorii nie liczę, jak zaczynam się objadać. Kiedyś zjadłem pizzę 57 cm bez jednego kawałka zapijając piwem.

Nie wiem po co to piszę. Może ktoś napisze coś, co mi pomoże. Po prostu za bardzo lubię jeść. Mam nadzieję, że już się opamiętam i nie zrobię znowu +10 kg w kilka miesięcy. Myślałem o posiłkach bardziej w stylu keto, ale w sportach wytrzmałościowych całkowita rezygnacja z węgli to czysta głupota.

#dieta #dietazwykopem #bieganie #mikrokoksy #keto #uzaleznienie #psychologia ##!$%@?

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #62754daae21a371902cac929
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: karmelkowa
Przekaż darowiznę
AnonimoweMirkoWyznania - #anonimowemirkowyznania 
Jestem uzależniony od kompulsywnego...

źródło: comment_1651854901aiOZstKMIbTSTCO5y66hNE.jpg

Pobierz
  • 15
@AnonimoweMirkoWyznania: w zasadzie to Cię rozumiem, bo sam miałem podobnie. Też trzymałem się założeń sztywno do pewnego momentu, a później jak coś poszło nie po mojej myśli czy to na treningu czy w żywieniu - bo zjadłem 200/300 kalorii za dużo to potrafiłem popłynąć przez 3 dni i wsuwać wszystko jak popadnie, dopóki nie nastanie nowy tydzień, żeby zacząć nowe, lepsze kulturystyczne życie. Podejrzewam, że w moim przypadku robiłem sobie zbyt
@AnonimoweMirkoWyznania: Konsultacja z psychodietetykiem (mnóstwo dobrych na ig i opcje online) + spróbuj intermittent fasting - wybierz typ, który najbardziej Ci siądzie. Na początek może być 16/8, czyli jesz 8h (liczone od początku pierwszego posiłku do końca ostatniego, 16 nie. Sporo apek już ma - nie musisz sam pilnować
@AnonimoweMirkoWyznania: Twoim problemem nie jest objadanie się tylko tego powód, musisz ogarnąć łeb. Polecam podcasty Rafała Mazura, pogramy płatne w sumie też. Byłem kiedyś w dupie z innymi tematami, przez przypadek natrafiłem na te materiały i mi bardzo pomogły się ogarnąć, aktualnie #!$%@? jak maszyna bez większych uchybień i wszystkie życiowe aspekty mam poukładane. Warunkiem jest prawdziwe i silne pragnienie zmiany, od samego słuchania nic się nie dzieje.
@AnonimoweMirkoWyznania: nie chodź na zakupy głodny i nie kupuj śmieciowego żarcia. Zamiast słodkiego czy słonego kupuj marchewki czy co tam lubisz z surowych warzyw jako przekąskę.
Jak byłam w ciąży to tez miałam mea apetyt ale zajadałam się gotowanymi burakami, marchewką, białą kapustą z ocetem balsamicznym czy kalafiorem.
@AnonimoweMirkoWyznania: wiem miro o czym piszesz. Od jakiegos (dłuższego) czasu wracam do fitatu i liczenia wszystkiego. Jak wpadne w rytm to zajebiscie sie trzymam i idzie, ale przychodzi po 5-7 czasem 10 dniach moment ze musse #!$%@? paczkę czpisow, zagryzc snickersem... I liczenie wysilek hak krew w piach. Tera jeatem na if (jak ktos wyzej pilecil) i spoko w sumie jest., Fitatu ma juz ta opcje wbudowana - sprobuj tego rygoru.