Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Jak poradzić sobie z ogromnymi lenistwem i brakiem chęci do pracy? A wręcz z nienawiścią do niej. Mam 35 lat i moje życie zawodowe to ciągłe zmuszanie się do pracy, masa kłótni z przełożonymi/współpracownikami, kombinowanie, zwolnienia lekarskie i wieczne zmiany pracy. Mam jakieś wykształcenie, robione raczej dlatego aby przedłużyć sobie mieszkanie u rodziców, całe studia to kombinowanie na ściągach, kupowanie prac zaliczeniowych, itp. Oczywiście uczelnia jakaś pierwsza lepsza jaka była pod nosem. Kierunek z tych uniwersalnych - ekonomiczny. Wybrany z braku laku "bo będzie łatwo". Angielski jako tako znam, nie mam żadnych certyfikatów. Nauczyłem się przez internet - rozmowy z innymi ludźmi czy to w grach czy udzielanie się na reddicie, 4chanie i innych portalach. Ale przejdźmy do pracy. Do każdej pracy chodzę z musu. Nie daje mi to żadnej przyjemności, wręcz bierze mnie na wymioty. Szczególnie w poniedziałki. Im bliżej weekendu tym lepiej. Żadne pieniądze mnie nie motywują. Wiecznie udaję, że czegoś nie umiem, aby tylko nie wymagali nic ode mnie. Celowo robię coś źle, aby tylko za dużo nie wymagali. Takie sytuacje prowadzą do kłótni z przełożonymi i współpracownikami, dochodziło do sytuacji gdzie darto na mnie mordę, straszono sądem czy naganami/dyscyplinarkami. Prawie dochodziło do rękoczynów gdzie specjalnie coś zawaliłem i firma nie dostała czegoś tam. Słyszałem, że przez brak premii współpracownicy chcą mnie pobić. Znajdowałem nawet zszywki w swoim jedzeniu. Jak na takie rzeczy reagowałem? A śmiechem prosto w twarz i wyzywaniem ich od szczurków i zarobasów oraz mówiłem, żeby brali więcej nadgodzin. Pracowałem głównie w korpo, większych, mniejszych. Próbowałem swoich sił też w handlu, gastronomii, administracji publicznej a nawet w budowlane. Każda praca tak samo mnie irytowała.
Tak jak pisałem. pieniądze mnie nie motywują. Pewnie, chciałbym ich jak najwięcej i miałem na co wydać, ale jak sobie pomyślę, ile w to trzeba włożyć wyrzeczeń, zmuszania się to jednak wole zrezygnować ze swoich marzeń i nie zapieprzać tylko lenić się. Wole nie mieć nic, nie mieć prawa jazdy i samochodu, ubierać się w lumpeksie, nie jeździć nigdzie na wakacje i jeść proste kanapki. Nie wyobrażam sobie jak ludzie przez rok zapieprzają, a potem wydają całą zaoszczędzoną kasę na jakiś wyjazd dwutygodniowy do Peru za 15 tys zł. Dla mnie to abstrakcja.
Napiszę może jeszcze parę faktów o sobie oraz swoich zachowań:
- najdłużej pracowałem w jednej firmie prawie 2 lata (z czego pewnie połowa czasu na zwolnieniach)
- często zmieniam pracę robiąc sobie 2-3 miesiące wolnego (często zaciskając pasa tak, że jadałem chleb z delmą i keczupem lub cukrem)
- nigdy nie wziąłem nadgodzin
- na rozmowie o pracę negocjowałem w dól zakres obowiązków oraz swoją pensję - podobno było to unikatowe, bo te całe hr pierwszy raz się z czymś takim spotykało, często rozmowa rekrutacyjna kończyła się kłótnią, bo jak widzieli, że mam wywalone i pytali czemu marnuje ich czas to mówiłem, że mama mi kazała
- potrafię płacić innym pracownikom za wykonanie jakieś pracy za mnie
- celowo udaję niewiedzę, robię błędy i pomyłki
- pracując w markecie z elektroniką miałem wywalone na klientów tak bardzo, że odsyłałem ich do innych pracowników, co przekładało się na to, że oni zdobywali punkty, które przeliczano potem na premię. Jako doradca klienta miałem za wszelką cenę wciskać dodatkowe gwarancje czy tam ubezpieczenie na tą elektronikę, niektórzy robili fikołki aby to wcisnąć, za to ja nie oferowałem klientowi nic takiego. Mało tego, jak klient sam nawet chciał tą gwarancję to mówiłem, że to się nie opłaca. Nie chciało mi się później więcej papierów wypełniać. Oczywiście wciśnięcie tego dawało premię do pensji.
- moje życie społecznie wygląda podobnie, póki nie ma zobowiązań jest ok. Mam znajomych, itp. Byłem w kilku związkach ale szybko z nich uciekałem bo różowa wymyślała sobie jakieś obiadki u swoich rodziców, a to urodziny, a to wigilia, a ja akurat w tym czasie miałem inne plany. Więc była szopka. I szybko to kończyłem. Dodam tylko, że u swoich rodziców na wigilii nie byłem z 15 lat, a jak byłem dzieckiem to tylko sobie nalewałem do szklanki coli, mówiłem smacznego i szedłem do swojego pokoju.
Dobra, jak sobie poradzić aby tak nie bolało? Najchętniej bym nic nie robił. Chyba, że ktoś mi zapłaci za oglądanie netflixa, youtuba czy czytanie wykopu. Zadowolę się najniższą krajową nawet. Serio. Tyle mi starczy na pokój i tanie żarcie. Dodam, ze rynek pracy znam dość dobrze i nigdy nie trafiłem na precę typu cieć w budce na budowie w nocy, bo takie coś by mi pasowało, bym się opieprzał. Ale takiej pracy nie ma, a jak jest to zaświadczenie o niepełnosprawności. Żadnego pomysłu na swój biznes też nie mam.
#praca #zalesie #pracbaza

---
Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #629ba2a4b9624c27ef67fe3c
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: karmelkowa
Doceń mój czas włożony w projekt i przekaż darowiznę
  • 5
OP: @blashot: Chciałbym xD
@AreQPL: Problem polega na tym, że w ciągu swojego życia byłem też u psychologów/terapeutów z tym problemem. Mogę powiedzieć, że na przestrzeni ok. 15 lat byłem u ok. 10 takich osób. U większości wyglądało to tak, że jak chce coś zmienić to muszę tego chcieć. Czyli pracować i tyle. Bo wszyscy tak mają. A jak nie chcę, to taka jest moja natura. Oczywiście wywiadów było
ZauroczonyOsioł: O kurde, jakbym czytał o sobie
kiedyś zapie*dalałem jak wół z klapkami na oczach ale stwierdziłem, że wale to
wyszedłem z tego kółka dla chomików
kasa nie jest dla mnie żadnym motywatorem,
obecnie pracuje w systemie rok pracy u Niemca dwa lata nic nie robienia w pl

---

Zaakceptował: karmelkowa