Wpis z mikrobloga

Killing Joke - Gratitude

We wczesnych latach 00. i nieco później, w czasach licealnych niejako nie załapałem się na fascynację ówczesnym "metalem", wolałem siedzieć w sweterku i z góry patrzeć na otoczenie - dla chłopaka zajaranego Floydami, Zeppelinami czy Black Sabbath było to najzwyczajniej w świecie logiczne. Gdybym wiedział i mógł zmienić czas - odróżniałbym się dalej, ale brzmieniowo przepaść by raczej nie istniała.

Jako że w nowej muzyce widzę coraz mniej dla siebie (czy słusznie, to inna kwestia), to ostatnimi czasami wracam do płyt, które słuchałem ostatni raz kilka lub kilkanaście lat temu. I powyższa myśl nasunęła mi się podczas słuchania Killing Joke.

Ich płyty z okresu lat 80. muszą podobać mi się niejako z automatu - odkąd w okolicach 2010 zrobiłem zwrot ku post-punkowi - nie zmienia to faktu, że Killing Joke (1980) i "Night Time" to absolutnie fantastyczne wydawnictwa - a dla ogromnego fana "Nowej Aleksandrii" zjawisko wręcz mistyczne. Jestem jednak zdziwiony jak bardzo podobają mi się wydawnictwa Jaza Colemana i spółki z lat 90. i 00.

Zespół zaczął wtedy eksperymentować nieco bardziej z "ekstremalnymi" brzmieniami - industrialem i metalem, czego rezultatem jest wybitne "Pandemonium" i bardzo dobre "Democracy" czy "Hosannas From the Basements of Hell". Jest głośno, jest ciężko - wszystko to, czego potrzebuje dojrzewający nastolatek. Nie jest przy tym jakoś trudne w odbiorze a i nawet w 2022 brzmi to całkiem, całkiem. A poza tym "The Death and Resurrection Show" trafiło na soundtrack do legendarnego Need for Speed Underground 2". Czy potrzeba lepszej rekomendacji, żeby przywołać sobie odrobinę nostalgii?

#muzyka #postpunk #industrial #industrialmetal #industrialrock

#pamietnikiryszardadzejmsa
user48736353001 - Killing Joke - Gratitude

We wczesnych latach 00. i nieco później...
  • Odpowiedz