Wpis z mikrobloga

Ogólnie "Obi Wan Kenobi" to taki bezpieczny serial, imo idealnie wpasowuje się w linię serialów aktorskich od Disneya - wyciągnijmy ile się da z postaci OT/Prequeli bazując na nostalgii. W sumie nie ma też co się dziwić, bo nie wyobrażam sobie jakiegoś potencjału (może Kylo Ren) w postaciach z sequeli xD I są te głupotki w obrębie odcinka, które odbiór mogą psuć, ale jestem w stanie je wybaczyć. Dużo gorzej jeżeli to niedociągnięcia wykraczające poza ten serial.
Po ostatnim odcinku widzę dwie nieścisłości: Leia jest przedstawiana jako senator, czyli rozumiem, że musiała pełnić jakąś funkcję nie tylko na Aldeeran. I w obliczu wydarzeń z E04 jak to możliwe, że udało jej się działać? To samo bezwzględne i brutalne Imperium Galaktyczne, które miażdżyło w zalążku każdą próbę rebelii pozwoliło funkcjonować osobie która miała takie bliskie kontakty z Jedi? Jeżeli nawet by jej nie zabili, to jej powinni ją tak obserwować, że nie byłaby w stanie kloca zrobić bez wiedzy Yularena xD
Druga sprawa to reakcja Lei na śmierć Obi Wana. Jeżeli jej przeszłość była z nim tak bardzo powiązania, to jej reakcja w Nowej Nadziei to zbyt wylewnych nie należała.
I z jednej strony nie chcę należeć do takich turbofanów którzy będą rzucać się o długość lekku Ashoki, ale z drugiej to są jednak takie detale odbierają mi przyjemność oglądania.
#starwars
  • 1