Wpis z mikrobloga

Otwarcie

Jestem prostym chopem ze wsi. Większość ludzi, którzy narzekają na swoje miejsce zamieszkania na pewno w swoim życiu miało lepsze warunki rozwoju, nauki oraz kontaktów niż ja.

No, może, poza tym ostatnim. Bo przez większość swoich młodych lat spędziłem w odosobnieniu ludzi myślących podobnie, niczym w klatce, nie rozumiejąc świata dookoła mnie i dopiero w szkole średniej i dzięki internetowi (i Wykopowi!) mogłem w końcu rozłożyć skrzydła.

Jednak życie na wsi nauczyło mnie wiele, a właściwie nauczyły mnie tego wszędobylskie zwierzęta typu żubr, bóbr, krwa, łoś. Lis, wilk, kuna, koń, wydra, ryjówka, zając – czyli ogólnie zwierzęta, które żyją w Polsce.

Aczkolwiek to czworonożni przyjaciele naszych domostw byli mi najbliżsi. Od dziecka obcowałem nie tylko z psami i kotami, ale również krowami, świniami, baranami, kozami i innymi gatunkami, które bez człowieka nigdy by się nie narodziły.

Każde z tych zwierząt ma swoją pewną naturę - jedne jak np. owce najlepiej czują się w stadzie - inne, jak psy - świetnie odnajdują się służąc u boku człowieka - Kurom nie przeszkadza życie w kurniku i ścisłe podążanie za wschodami i zachodami słońca. Krowy natomiast jak ich nie wydoisz to bolą je cycki.

Dla mnie zawsze specjalne były koty. Te czczone już w starożytnym Egipcie drapieżniki są bardziej różne od reszty przy-człowieczych zwierząt niż taki pies czy tur. (Tutaj polecę od siebie świetny odcinek Historii Bez Cenzury o kotach).
W jaki sposób? Otóż wszystkie inne zwierzęta nie poradziły by sobie bez człowieka na wolności - lub zawsze preferowałyby bycie przy człowieku nawet jeśli dałyby sobie radę.

Z tego wzoru wyłamują się koty. Które w swojej naturze mają chodzenie własnymi ścieżkami, bycie indywidualistami i totalne olewanie swoich "właścicieli".

Życie z kotem to pewnego rodzaju transakcja, jeśli kot ma jedzenie oraz ciepły dach nad głową - to będzie przy nas trwał. Ale nawet jeśli zapewnimy mu najlepsze warunki to i tak jego natura będzie go pchała do eksploracji świata, ryzykowania i polowania - często nawet dla sportu - nie tylko za pożywieniem.

Ja z natury czuję się kotem - i każda osoba, która mnie zna wie doskonale, że to prawda. Zawsze najmocniej cenię sobie wolność działania, podążanie za własną wolą oraz za tym co uznam za słuszne. Nie lubię być zamykany w 4 ścianach i przymuszany do pozostawania w jednym miejscu. Muszę oddychać i eksplorować różne ścieżki świata.

I w dzisiejszych czasach zarówno ludzi takich jak ja, jak i same koty próbuje się siłą trzymać w zamknięciu.
"Koty wychodzące żyją krócej!"
"Koty które wychodzą szkodzą ekosystemowi!"
"Koty którym pozwala się chodzić samopas są w niebezpieczeństwie!"

Teraz zamieńcie "koty" na "ludzie" i pomyślcie przez chwilę - bo ja osobiście nie chciałbym by żadne tych zdań było użyte przeciwko mnie by mi zrobić "dobrze".

Sam wolę żyć krócej, a "lepiej" (według mnie!) i móc odkrywać, eksplorować i żyć - realizować cele, za które walczę i jestem gotów umierać.

Swoim jestestwem szkodzę ekosystemowi? Na pewno! Szczególnie przez to jakimi samochodami się poruszam!

Czy jestem w niebezpieczeństwie? JA JESTEM NIEBEZPIE... Ok za daleko... Ogólnie wyznaję w życiu zasadę "Volenti non fit injuria" - "Chcącemu nie dzieje się krzywda" - i podobnie próbuję wychować swojego syna, który od najmłodszych lat poznaje skutki swojego nieroztropnego wchodzenia po schodach (w bezpiecznej asekuracji rzecz jasna!).

I tak można by wymieniać i wymieniać. Wielu ludzi ma osoby takie jak ja za "węgiel który należy zredukować".
Statystyki jednak nie kłamią i faktycznie koty które wychodzą żyją krócej. A zdecydowanie częściej - nie wracają.

Zamknięcie

I właściwie dochodzę do meritum tego o czym miał być ten post.

Na zdjęciu poniżej widzicie kota - to Kredka, najcudowniejszy kot jakiego poznałem w swoim życiu.

Większość kotów z którymi żyłem pasuje do opisu: raczej samotnicy, unikający kontaktu i tylko pojawiają się jak na horyzoncie pojawia się jedzenie lub gdy im jest wygodnie.

Ale nie Kredka. Kredka to kotka, która nie raz pokazywała, że ma w sobie więcej empatii niż większość ludzi jakich znam.

W smutne dni potrafiła przyjść i pocieszyć wtulając się, a gdy wracałeś do domu zawsze witała się swoim charakterystycznym miałknięciem. Gdy szliśmy spać sama to czuła i czekała z cierpliwością przy łóżku aż się ułożymy by móc z nami usnąć.
W nocy mocno mruczała, ale nie przeszkadzało jej ani wiercenie się, ani nawet przygniatanie w śnie. Po prostu czasem wskakiwała na nas i kontynuowała swój sen. Ufała nam, nawet bardzo.

Wzięliśmy ją, gdy rozpoczynałem studia w Krakowie, udało nam się znaleźć mieszkanie na parterze na Ruczaju w Krakowie, gdzie właściciel zgodził się na nią - i mimo tego, że za młodu była nieznośna (szczególnie w nocy), niesamowicie fajnie się z nią mieszkało!

Gdy wybierałem koty z miotu od jednej bardzo miłej starszej Pani, żyjącej w małej chatce na południu małopolski - mimo tego, że do wyboru miałem kilka kotów to gdy tylko ją zobaczyłem to wiedziałem - że to ją wybiorę. Popatrzyła swoimi wielkimi oczami (pic rel) i miałknęłą - wziąłem ją na ręce a ta wtuliła się we mnie i została tak przytulona do końca naszej podróży do domu.
Nadaliśmy jej imię "Kredka" - ale nie taka do rysowania - moja siostra wpadła na pomysł że przecież tak mówiło się o naszym lubianym zespole Cradle of Filth - ale pasowało to do niej.

Nauczyła się pór o jakich wracamy, potrafiła zapukać w okno by ją wpuścić, a gdy kiedyś została zamknięta przypadkiem w łazience zamiast miauczeć po prostu.. nauczyła się otwierać drzwi skacząc na klamkę!

Co tydzień na weekend jeździła z nami samochodem do domu rodziców, początkowo w transporterze, po jakimś czasie jednak grzecznie siedząc na zagłówku obserwując drogę wesoło.

W swoim życiu zmieniła dom kilkukrotnie, sam transport do Anglii był dla niej zaskoczeniem, ale we wszystkich domach (3) w jakich tu mieszkała zawsze szybko się odnajdywała i była bardzo zadowolona.

Jej inteligencja była porażająca, gdy zamontowaliśmy klapę na chip (by kot sąsiada do nas nie wchodził) nauczyła się z niej korzystać w przeciągu kilkunastu minut. 3 inne koty mimo obserwowania jej nie nauczyły się tego odpowiednio w godzinę, jeden dzień, a ostatniemu zeszło na to prawie dwa tygodnie!

Gdy szliśmy na wycieczki po lesie często koło nas ganiała, skacząc po drzewach i podążając, miałkając co chwile dając znać, że jest tu niedaleko.

Standardem było też to, że niemal co tydzień (a w sezonach letnich nawet częściej) przynosiła do domu jakąś mysz, którą jeszcze oczywiście najczęściej bawiła się - a jakże - na środku kuchni. Kilka razy je "zgubiła" i myszy dzielnie żyły sobie jakiś czas pod lodówką.

Pewnego dnia przyniosła nawet szczura, a innym razem pisklę, które wyglądało jak dodo - było olbrzymie, wydaje mi się że pobliska czapla albo gęś raczej nie była zadowolona z tego.

Nie mogę opisać słowami tego jak cudownym życie z tym stworzeniem niemal 10 lat razem było. To jak próbować opisać, dlaczego kocham swoją żonę.

Było? Jak zapewne większość z was się domyśliła, nie bez powodu piszę ten post i użyłem formy przeszłej.

Niestety, ale pod koniec czerwca 2022 roku, Kredka nie wróciła do domu.

Zdarzało jej się znikać na 2-3 dni, kilka razy znikła na ponad tydzień - jednak mimo tego, że każdej nocy źle się spało i każde miałknięcie czy nawet pisknięcie drzwi nastrajało nas na to że "Kredka wróciła!".
Już wiele razy, gdy nie było jej ponad 5 dni bolało mnie serce, ale godziłem się ze skutkami decyzji jakie podjąłem - gdybym trzymał ją w domu, zamkniętą - to pewno by jej się krzywda nie stała i nie musiałbym się martwić.

Pewno i tak, ale jakoś spokojniej mi na sercu wierząc, że przeżyła ona z nami szczęśliwie ponad 10 lat, zawsze będąc w zgodzie ze swoją wolną naturą.

Czy mam pewność? Czy mam rację?

Nie wiem, ale wiem, że ten post dedykuję jej:

Dla Kredki - najlepszego kota pod słońcem.

#kredka

#kot #koty #pokazkota #zalesie #przegryw #zwierzaczki
sorek - Otwarcie

Jestem prostym chopem ze wsi. Większość ludzi, którzy narzekają n...

źródło: comment_1662111518I516VDPyXsBqa7VeE2qT8X.jpg

Pobierz
  • 16
@Sandrinia: myślę, że gdyby siedziała zamknięta w domu to zapłaciła by dużo większą cenę niż żyjąc w zgodzie ze swoją naturą :) Kotów mam pełno, zarówno w domu rodzinnym jak i tutaj. Nigdy by mi nie przeszło przez myśl by móc je trzymać pod kluczem - dla mnie to tortura tych zwierzaków, to jak posiadanie np. Husky i nie chodzenie nim na długie spacery tylko trzymanie w kojcu przez całe życie.
@sorek: Dałem plusa, choć też chcę napisać jako właściciel 2 kotów, że nie ma co ryzykować z puszczaniem ich wolno. Ryzykują zdrowiem - mogą się zarazić, wdać w walki, wpaść pod auto czy dostać kopniaka albo zjeść truciznę. Raz kot wrócił dopiero rano, totalnie przerażony, ciężki stan, gorączka no i do veta. Jeżeli kot może uciec z ogrodu to nie ma co go puszczać, no i zabija inne zwierzęta. Myślenie że
Ale wiesz, ze kota można wyprowadzać? xD kot jak ma drugiego kota do towarzystwa to czuje raczej w pytke muchomor spoko w przeciwieństwie do kota martwego xD


@agresywnyzielony: w więzieniu też masz współwięźniów w celi i spacerniak ( ͡° ͜ʖ ͡°)
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@dizzy126: masz rację- pominąłem rodzinę bo tu miałem naprawdę spoko. Jednak odnoszę się tu do ludzi którzy narzekają bo pochodzą z jakiegoś mniejszego miasta gdzie moja wioska miała może max 4k ludzi ;)
via Wykop Mobilny (Android)
  • 5
@sorek: mam kotkę od października. Posiadam duży dom na wsi, więc ją trzymałem w domu. Gdy patrzyła z okna na ogród widać było przykrość w oczach, że musi siedzieć zamknięta. Była strasznie niespokojna, choć poświęcaliśmy jej dużo czasu. Gdy już się zaczęło robić ciepło to zaczęła nam uciekać gdy tylko otworzyło się drzwi. Postanowiliśmy ja wypuszczać i uważam że to była bardzo dobra decyzja. Kotka się zmieniła całkowicie, jest spokojna i
jednak szkoda że kot przypłacił życiem Twoją nieodpowiedzialność i zamiłowanie do źle pojmowanej wolności. Wolność nie wyklucza dbania o ochronę, pamiętaj o tym jak pomyślisz o następnym kocie.


@Sandrinia: A czym jest dobrze pojmowana wolność? Matki odprowadzające dzieci do 18 roku życia do sklepu też twierdzą, że to tylko "odpowiedzialność"

Życiem kotka niczego nie przepłaciła - na dłuższą metę wszyscy jesteśmy martwi. Przeżyła 10 lat w wolności tak jak i ja
Dałem plusa, choć też chcę napisać jako właściciel 2 kotów, że nie ma co ryzykować z puszczaniem ich wolno. Ryzykują zdrowiem - mogą się zarazić, wdać w walki, wpaść pod auto czy dostać kopniaka albo zjeść truciznę. Raz kot wrócił dopiero rano, totalnie przerażony, ciężki stan, gorączka no i do veta. Jeżeli kot może uciec z ogrodu to nie ma co go puszczać, no i zabija inne zwierzęta. Myślenie że kot musi
@Halbr: dlatego napisałem o innych zwierzętach. oczywiście nad zabitą myszą nie płakałbym tak jak nad własnym kotem, co jest logiczne. Można koty kochać i widzieć spustoszenie jakie robią.