Wpis z mikrobloga

Przeczytałem #fauxpas mirka @rss i przypomniała mi się moja historia w której zachowałem się nawet bardziej nietaktownie.

W czasach liceum pojechałem razem z klasą na kilkudniowy spływ kajakowy. Dni mijały przyjemnie kumple, luźna atmosfera, śmiechy chichy.

Zatrzymywaliśmy się na noc zawszę nad brzegiem rzeki i nocowaliśmy w namiotach. Warunki były spartańskie toteż niektórzy rodzice odwiedzali miejsca naszego noclegu i przy okazji podrzucali coś do jedzenia, albo świeże ciuchy, bo często łapał nas deszcz.

Nadszedł wieczór i rodzina mojego dobrego kolegi, którego wydawało mi się znam dosyć dobrze wpadła z odwiedzinami. Standardowy model ojciec żona i małe dziecko jego braciszek. Jego ojciec na oko ponad 40 lat. Wesoły typ. Robił pamiątkowe zdjęcia mojemu koledze razem z jego jak mi się wtedy wydawało mamą i dwu, albo trzyletnim braciszkiem.

No więc przyszedł moment w którym należy wykonać zdjęcie całej rodziny. Ja wyrywny, pomocny deklaruje się do obsługi aparatu. Rodzina się ustawia, ja namierzam. W koło koleżanki i kumple z klasy jest wesoło i gwarnie. Do momentu w którym proszę pewnym siebie, donośnym głosem , żeby kolega ustał bliżej mamy.

Cisza i zakłopotanie które nagle nastało szybko dało mi do zrozumienia, że coś zrobiłem źle.

Okazało się, że mój dobry kumpel z którym już półtora roku chodzę razem do klasy nie ma matki, bo zmarła tragicznie kiedy chodził jeszcze do gimnazjum, a kobieta z którą przyjechał jego ojciec to jego tylko o kilka lat starsza siostra.

tl;dr

  • 3