Wpis z mikrobloga

https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/swiat/2182902,1,214-dzien-wojny-bron-jadrowa-rosji--czy-to-tylko-straszak-warianty-ataku-atomowego.read

Popatrzmy na mapę. Co i jakim kosztem Rosja mogłaby uzyskać w Ukrainie, gdy wziąć pod uwagę taktyczne uderzenia jądrowe?
Atomowe przełamanie pod Bachmutem
Zacznijmy od rejonów, w których wojska rosyjskie mają możliwość rozwinięcia natarcia. Do niedawna powolne, ale systematyczne sukcesy odnoszono w południowo-wschodniej części Donbasu, w rejonie Popasnej, Sołedaru i Bachmutu. A gdyby tak zniszczyć tu ukraińskie wojska i przełamać ich obronę za pomocą taktycznego ładunku jądrowego? Proszę bardzo, uderzamy w rejon ciut na wschód od Bachmutu, na sam skraj miasta, niszcząc ukraińską obronę w rejonie Zajcewe, Kłynowe i Pokrowśke. We froncie obrony powstanie dziura szeroka na jakieś 5 km. Godzinę po wybuchu możemy tu wprowadzić własne wojska. Przechodzą one po północno-wschodnim skraju Bachmutu i południowo-zachodnim skraju Sołedaru, i nacierają dalej. Idą 7 km w stronę Słowiańska i nadziewają się na ukraińską obronę w rejonie wsi Mińkiwka i Priwillja. Czy znajdujące się tu i ściągnięte w pośpiechu oddziały ukraińskie zdołają powstrzymać dalsze natarcie? Mogą sobie nie poradzić, wszak wojska spod Bachmutu nie wycofały się tu, bo zginęły. Załóżmy więc, że te pozycje zostaną szybko przełamane. I co dalej? I dalej przed Rosjanami stoi Słowiańsk i Kramatorsk, a te dają solidne oparcie obronne. Siły do ich obrony też się znajdą. I Rosjanie znów stają na długie tygodnie, tym razem 20 km od miejsca przełamania wykonanego z użyciem broni jądrowej.

W pierwszym ataku zginie blisko połowa ludzi mieszkających w okolicy – jakieś 100–110 tys., w Bachmucie (71 tys.), Sołedarze (12 tys.), a także we wsiach Pokrowśke (1,5 tys.), Kłynowe, Zajcewe, Weseła Dołyna, Iwanhradzie i Opytne. Żołnierzy ukraińskich mogłoby zginąć nie więcej niż 5 tys., bo tylu maksymalnie obsadza tu pięciokilometrowy odcinek obrony i jego bezpośrednie zaplecze. Bardziej prawdopodobna jest jednak liczba 3 tys. żołnierzy. Tak czy owak armia ukraińska poniesie uszczerbek w granicach jednej trzydziestej czy jednej czterdziestej stanu swoich wojsk lądowych. Czy to strata katastrofalna? W żadnym razie. A ilu zginie cywili, mieszkańców okolic? 60–70 tys. osób. W jednym szokującym ataku, który cały świat nazwie ludobójstwem, bo wszelkie znamiona ludobójstwa taki akt będzie nosił. Dla włamania się zaledwie na 20 km. Rosjanie musieliby wówczas i tak albo stanąć na kolejne miesiące, albo dokonać następnego ataku jądrowego, a właściwie dwóch – na miasta z liczbą 111 tys. mieszkańców (Słowiańsk) i 157 tys. (Kramatorsk). Wraz z okolicznymi wsiami Rosjanie zabiliby 150–200 tys. ludzi, a co by zyskali? Kolejne 5–7 tys. zabitych ukraińskich żołnierzy, ale co dalej? Gdzie nacierać? Izium już w rękach ukraińskich…

Uderzenia na ukraińskie wojska pod Gorłówką czy Donieckiem odpadają – za blisko własnych dużych miast. Donieck to milion mieszkańców, a położona obok Makiejewka – kolejne 350 tys. Gorłówka ma ćwierć miliona mieszkańców, a wszystkie wymienione miasta leżą na okupowanych terenach – w tzw. Donieckiej RL.

Atomowe przełamanie pod Chersoniem

Inne uderzenie mogłoby być przeprowadzone na Posad-Pokrowske, między Chersoniem a Mikołajewem. Kosztem zabicia może 30 tys. cywili mieszkających w okolicznych wsiach dałoby nadzieję na zabicie 3–5 tys. żołnierzy ukraińskich i podjęcie natarcia na Mikołajów.

W sumie kusząca perspektywa. Ale jak tu rozwinąć natarcie na Mikołajów, kiedy zaopatrzenie przez Dniepr ledwo zapewnia dostawy potrzebne w obronie? Rosyjskie wojska nie są w stanie przerzucić przez Dniepr odpowiedniej ilości amunicji, paliwa oraz uzupełnień dla nacierających wojsk.

I dokąd to natarcie miałoby dojść? Do Mikołajowa? I co dalej? Mikołajów to duże miasto, w którym można się uporczywie bronić jak w Mariupolu. Wiele tygodni, może miesięcy. Czy w takiej sytuacji Rosjanie mieliby zrzucić atomówkę na Mikołajów? Prawie półmilionowe miasto? Zresztą atakowanie bronią jądrową dużych miast ma wadę – powstałe morze gruzów jest kompletnie nieprzejezdne, staje się wielką naturalną zaporą. Obwodnica Mikołajowa idzie przez jego przedmieścia, zaś innej drogi wokół miasta nie ma. Mikołajów leży nad rzeką Boh (czyli nad takim ukraińskim Bugiem). Mosty są w Mikołajowie. A kolejne dwa na płynącej z północy na południe rzece są dopiero w Wozniesieńsku, jakieś 50 km na północ od Mikołajowa. Jak niby Rosjanie mieliby zaopatrywać wojska wchodzące tak głęboko i szeroko wzdłuż ukraińskiego wybrzeża? Aby zabezpieczyć skrzydło takiego zgrupowania potrzeba sporo sił, a one muszą dostać zaopatrzenie. Potrzebna jest cała kompletna armia. I co, wozić dla niej zaopatrzenie improwizowanymi promami i motorówkami saperskimi? Przez Dniepr, niemal tak wielki jak Ren?

Taktyczne uderzenia jądrowe nie są rozwiązaniem

A zatem gdzie można jeszcze uderzyć, by przełamać ukraińską obronę i uzyskać jakiś znaczący sukces? Spod Hulajpołego czy spod Wołnowachy nie ma dokąd iść. Można nacierać na Pawłohrad, Zaporoże czy Dnipro, ale na tym koniec. Ukraińska obrona w tych miastach byłaby zbyt silna, by można ją było łatwo przełamać. Dokonywać więc kolejnych ataków atomowych? Co 20 km przez kolejne 300 km natarcia do Charkowa od południa?

Taktyczne ataki jądrowe wywołają tylko szalone straty w ludności cywilnej, od 50 tys. do 100 tys. i więcej w jednym ataku. Same wojska Ukrainy stracą stosunkowo niewiele swojej siły. Między innymi dlatego, że nie tworzą wielkich, naładowanych żołnierzami i uzbrojeniem koncentracji, atakują niewielkimi siłami, używają precyzyjnych uderzeń do izolacji pola walki czy odcinania wroga od zaopatrzenia. Wykorzystują okazje w postaci rosyjskich błędów.

Ukraińskie wojska walczą tak, jakby już były na atomowym polu walki. Nie tworzą celów godnych uderzenia. Co innego Rosjanie, przecież cała niemal śp. 1. Armia Pancerna Gwardii, walcząc pod Iziumem, stanowiła idealny cel do ataku. Była stłoczona na bardzo wąskim odcinku. Takie zgrupowania Rosjanie tworzyli wielokrotnie, choćby pod Buczą i Irpieniem albo pod Browarami. Ale ukraińskie wojska walczą w rozproszeniu lub koncentrują się na bardzo krótki czas, by następnie rozpłynąć się w szpicach kolejnych uderzeń – jak pod Kupiańskiem i Iziumem.

W opisywanych scenariuszach nie zajmowaliśmy się użyciem broni jądrowej w skali strategicznej, a i tu są przynajmniej trzy możliwe scenariusze. O tym jutro. Już dziś warto jednak zauważyć, że taktyczne uderzenia jądrowe w zaistniałych warunkach nie przyniosą Rosji szybkiego rozstrzygnięcia, chyba że będzie to cała seria uderzeń prowadzonych wzdłuż osi rosyjskiego natarcia. Jednak nawet w tym wariancie Rosjanie natkną się na barierę dużych miast, które będą musieli jakoś zdobyć.

Należy też podkreślić, że użycie broni jądrowej przez Rosjan skończyłoby się ich kompletnym ostracyzmem na arenie międzynarodowej. Mogliby zostać wyrzuceni z ONZ, a co za tym idzie – Rosja straciłaby członkostwo w Radzie Bezpieczeństwa ONZ i prawo veta. Zostałaby wyrzucona z każdej organizacji międzynarodowej, w jakiej jeszcze zajmuje miejsce. Nie jest też wykluczone, że od Rosji odcięliby się także ci nieliczni sojusznicy, których jeszcze ma, bo nikt nie chce być kojarzony ze wspieraniem terroryzmu państwowego i co gorsza – z ludobójstwem. Rosję czekałby powolny upadek, a wykluczenie na arenie międzynarodowej ciągnęłoby się latami, stałaby się odciętą od cywilizacji wersją Korei Północnej.
#wojna #rosja #ukraina
  • 4
  • Odpowiedz
@siedze_w_samych_gaciach: spoko, tylko z tą ilością cywili to się rozpędził w Bachmucie (71 tys.) to może było przed wojną, teraz pewnie garstka została.

Nikt nie będzie frontu atomem przełamywał, walną w Strefę Wykluczenia (ale nie w sam reaktor) bo nikogo tam nie ma, albo w morze obok Odessy (i tutaj też nie po to żeby cokolwiek zniszczyć). Będą chcieli zmusić Ukrainę żeby usiadła do stołu do negocjacji.
  • Odpowiedz