Wpis z mikrobloga

Wczorajsza interwencja to taka kupa absurdów, że z szoku będę wychodzić jeszcze przez dłuższy czas. Na początek fakty bo jest z gatunku kontrowersyjnych.
1. Ludzie którzy przetrzymywali te psy nie są ludźmi z którymi można normalnie rozmawiać. Ja nie wiem czy są chorzy, ale przez te bite 4h przez które trwała interwencja byłam świadkiem reakcji i relacji tak skrajnych że ()
2. Dzielnicowy stwierdził, że podczas jego ostatniej wizyty nie było tych psów, jednocześnie umacniając historyjkę o porzuceniu
3. Zostaliśmy postawieni w sytuacji, kiedy obydwoje uporczywie twierdzili, że wszystkie psy zostały podrzucone w ostatnim czasie i mieliśmy wybór - zabierać je administracyjnie i szykować się na powaloną batalię w sądzie albo uznać historyjkę potwierdzoną niejako przez dzielnicowego za prawdziwą i zabrać je jako bezdomne - wspólnie z pracownikami gminy, biorąc pod uwagę głównie twierdzenie dzielnicowego plus nie mając dosłownie nic na udowodnienie, że te psy przebywają u nich dłużej niż kilka dni, zdecydowaliśmy się na opcję numer dwa.

Pojechaliśmy tam w celu nakazania poprawy warunków jedynego psa, do którego posiadania się przyznali. Pies na łańcuchu, na nieogrodzonej posesji, przy rozwalającej się budzie, w garnku makaron z marchewką a w drugim zielona woda. Oczywiście brak szczepień - klasyczny obraz polskiej wsi ( policjanci odstąpili też od mandatu za brak szczepień a jesteśmy na terenie zagrożonym wścieklizną).

Widok zbieraniny 6 psiaków w kojcu wielkości 1x3m, bez jakiejkolwiek ochrony przed warunkami atmosferycznymi, na warstwie szmat usłanych odchodami mnie wmurował w ziemię. Smród okropny. Psy obgryzały kości i co kilka minut rzucały się na siebie w walce o te ochłapy. No #!$%@? dramat.

Bohater numer 1 tego spektaklu pojawił się za chwilę, stwierdzając ze to psy jego żony, wkrótce byłej. Bo ona to tu nie mieszka, tylko się łajdaczy, czasem przychodzi i psy zwleka aby. On zadzwoni po żonę ale to dopiero jak policja przyjedzie bo nie wiadomo co ona może odwalić. Na wiadomość, że na miejsce zostali wezwani pracownicy gminy pan zapytał czy może się iść przebrać a to był dopiero początek nietypowych zdarzeń ¯_(ツ)_/¯

Potem wraz z pojawianiem się na miejscu kolejnych bohaterów wydarzeń czyli : podobno wkrótce ex małżonki, patrolu policji z dzielnicowym i pracowników urzędu z sekretarzem na czele robiło się już tylko ciekawiej.

Po przybyciu na miejsce patrolu i rzekomej właścicielki wersja mężczyzny zmieniła się kompletnie. Twierdził że psy zostały podrzucone a oni zamknęli je w prowizorycznym kojcu, żeby nikogo nie pogryzły. Porzucone psy ponoć zostały zgłoszone do urzędu. Dzielnicowy mówi, że faktycznie tu były tylko dwa psy.

W trakcie oczekiwania na pracowników gminy ktoś z domowników pewnie przypadkiem wypuszcza dwie suczki, maksymalnie dwumiesięczne kuleczki o.O O! A te to ktoś wczoraj o 22 z samochodu wyrzucił (°°

Pojawiają się koty, 1, 2, 3 sztuka…

Państwo nie są w stanie podać żadnych szczegółów na temat zwierząt. Nie znają płci, wieku, nic.

Przyjeżdzają pracownicy urzędu. Zgłoszenia dotyczące bezdomnych psów z tej okolicy były, owszem, ale lata temu i dotyczyły dużych psów w typie owczarków.

Po długiej debacie razem z pracownikami urzędu stwierdziliśmy, że zabieramy psy jako bezdomne.
Pies do którego właściciele się przyznają w ciągu tygodnia ma zostać zaopiekowany weterynaryjnie - odrobaczony i zaszczepiony. Ma zostać przeniesiony na ogrodzoną część posesji i mają mu zbudować ocieplaną budę. Na ww działania mają tydzień.

Kotki umówiliśmy na zabiegi kastracji. I tu też jest fikołek - pan stwierdza, że jedna ta kotka jest rasowa! Książeczkę ma! Mówię a pokaże Pan tą książeczkę. A tam pieczątka zaprzyjaźnionej organizacji z sąsiedniej gminy. Jako, że jeden z tamtejszych inspektorów z gigantycznym stażem jest naszym stałym doradcą - dzwonię i informuję, że w tym całym bałaganie jest ich kot. Wysyłam zdjęcia kota, imię i numer chipa. W kilka minut okazuje się, że kotka została wyadoptowana w dwupaku, z siostrą do mieszkania w miasteczku obok. Osobie adoptującej kotki znudziły się po niespełna roku i oddała je w te „dobre ręce”. Mamy Bajkę, Bójka zaginęła, będziemy jej szukać w okolicy…

Odjeżdżają przedstawiciele gminy, odjeżdża policja, zostajemy my żeby pomoc schronisku załadować towarzystwo. A w międzyczasie pojawia się kolejny, luźno latający pies, który zdaniem pana przylatuje bo któraś suczka ma cieczkę. Niby wydaje się, że emocje opadły. Jeszcze raz informujemy Państwa, że każde porzucone zwierze mają obowiązek niezwłocznie zgłaszać do gminy lub na policję, że będziemy monitorować sytuację i za każde kolejne zwierzę trzymane w nieodpowiednich warunkach, choćby przez chwilę, będą odpowiadać karnie. Rozumieją, będą zgłaszać.

Nawet pomagają ładować to wszystko do transporterów. Na koniec okazuje się, że pies przylatujący do suki to suka, która lada chwila będzie rodzić XDddddd

Szczerze nie wiem co dalej. Na pewno wyślemy pisemko do mopsu, z opisem sytuacji. Muszę pogadać z urzędem co tam się działo w przeszłości. Zabezpieczyliśmy screeny z lokalnych grup, na których widać, że pani szuka kotów, postuje że przyjmie szczeniaka husky za darmo itp.

Najgorsze jest to, że oni mają trójkę dzieci. Ludzie kompletnie nie przystosowani do życia, moim zdaniem głęboko dysfunkcyjna rodzina wymagająca profesjonalnej pomocy. Niby dobrze znana lokalnym służbom, ale wydaje mi się że takim ludziom po prostu nie da się pomóc.

Pierwszy raz na interwencji mieliśmy groźby samobójcze (już po odjeździe policji ofc), jakieś rozwody, tonę takiego #!$%@?, ze po pierwszych 5 minutach już nie wierzyliśmy w jedno słowo.

Do tej pory jeszcze tego nie przetrawiłam, to niecały kilometr od mojego domu a czuje się jakbym wróciła z innego świata. A wisienką na torcie, niech będzie komentarz właścicielki pod postem opisującym interwencję - wrzucę w komentarzu.

#pieszkotem
c.....i - Wczorajsza interwencja to taka kupa absurdów, że z szoku będę wychodzić jes...

źródło: comment_1666246519QAzb3qDRUjWYveO0JZFwwy.jpg

Pobierz
  • 78
@chixi: No widziałam wczoraj zajawkę, że po tej interwencji aż rzygać się chciało… patrząc na komentarz właścicielki mogę sobie tylko wyobrazić, co tam się #!$%@?ło i z czym musiałaś się mierzyć… ()

Niepojęte, że są takie miejsca i ludzie w Polsce, i to nie odosobnione przypadki. #!$%@?, wkurza mnie też opieszałość instytucji i brak interwencji czy zainteresowania chociażby ze strony tego MOPS-u.
@chixi: To taka moje małe śledztwo w popularnych tagach z Twojej okolicy i ochrony zwierząt, możesz te tagi dać na ukrytych i zacząć od przeproszenia, że tylu ludzi wołasz i prosisz o pomoc, ale sprawa jest naprawdę bolesna, trudna i potrzebujecie pomocy. Wasze zrzutki też są całkowicie zweryfikowane i jakby ktoś zechciał jakoś pomoc, to byłoby fajnie. Poza tym pewnie potrzebujecie pomocy nie tylko finansowej ale i tej czysto ludziej i
@ismenka: Tutaj z mopsem to nie wiem jak jest bo w sumie nie ogarniam ich procedur (ale muszę się dowiedzieć w sumie) natomiast gmina spoko, nie robili żadnych fikołków a to 18K z gminnego budżetu. Program w tym roku kosztował gdzieś ponad 100k ponad pierwotne założenia
klasyczny obraz polskiej wsi


@chixi: Jak jeszcze pracowałem przy interwencjach (lata temu, dobrą dekadę), taki obraz polskiej wsi był u mnie punktem zwrotnym, po którym stwierdziłem, że nie wytrzymam tego nerwowo, bo albo zacznę chlać, albo kogoś zamorduję. Sytuacja identyczna: zarobaczone psy, garść ciężarnych kotek, kasza z wodą i obszczane dywany na zmarzniętej ziemi robiące za kojec. Nie będę wchodził w jakieś szczegóły, bo serio boję się wystalkowania, ale skończyło się
@chixi fajnie ze opisujesz takie sprawy,

U mnie w rodzinie to jest absurdalna sytuacja ale z Toz-em bo wujas ma kundelka który mieszka na dworze ma budę kojec ale większość czasu i tak biega sobie po posesji. Sąsiedzi psa nie lubią więc co chwilę dzwonią po Toz a to że głodny a to że brudny.
Raz przyjechali na zgłoszenie że jest brudny i głodny. Przyjechali pogadali zobaczyli że pies jest ok powiedzieli