Wpis z mikrobloga

No przykro mi jest znowu jakoś jak zwykle. Myślałam że się lubimy ze współpracownicą, nawet jeśli nie tak po szczeremu, tylko tak po pracowemu. Jesteśmy sobie kompletnie przeciwne charakterami, życiami, stylami bycia, ale myślałam że się chociaż po pracowemu lubimy. Ostatnio nawet dostałam jej numer telefonu. Nawet jeśli byłam chyba ostatnią osobą z pracy do otrzymania od niej kontaktu, bo oni wszyscy siedzą na swoich grupkach na które nie byłam zaproszona, duży deal to był dla mnie, chociaż wiem że nigdy byśmy nie były żadnymi koleżankami poza pracą. Zawsze mówiła że cieszy się że akurat ze mną pracuje, ale dziś od początku do końca zmiany wyśmiewała mnie z dziewczyną o której opowiedziałam wcześniej współpracownicy jak przykro byłam przez nią kiedyś traktowana. W obecności tamtej współpracownica ciągle mówiła do mnie z jakąś taką pogardą, lekceważeniem, pierwszy raz widziałam taką jej stronę. Jakby chciała naprawdę pokazać tamtej drugiej że mnie nie znosi. Wstydzę się wrócić teraz do pracy i nie wiem czy iść. Tej drugiej laski już nie będzie, ale wstydzę się wracać jak taki opluty kundel. Czuję się znowu jak w szkole, tylko tutaj nie mogę iść się schować na jak najdłużej w kiblu. Pieniądze z pracy też swoją drogą wydaję w bardzo dziwny społecznie #!$%@? sposób. Nie wiem po co mi to wszystko. Nie wiem po co ciągle latam za kimś jak głupi kundel i ciągle się potykam i ciągle próbuję latać dalej zamiast zauważyć że nikt głupiego kundla nie zaakceptuje w swoim życiu i się poddać. Nie wiem po co tak się interesuję tym typem człowieka który robi nic a świat pod nim klęka. Żałośnie pragnę zrozumienia z drugą osobą, ale nie wiem gdzie mam się podziać. Ludzie normalni mnie nie lubią. Ludzie #!$%@? mnie nie lubią. Dla ludzi z wieloma znajomymi będę zawsze ostatnią najgorszą opcją, ludzie bez znajomych podarują mi za dużo swojego czasu aż poznają kim jestem i zaczynają mną gardzić i mnie odpychać, bo już lepiej znać nikogo niż mnie. Wstydzę się żyć i źle mi z tym że ciągle dostaję po ryju za lubienie i chcenie kogoś a nie umiem po prostej osunąć się w komfortową samotność bez potrzebowania nikogo obok. Czemu nie zepchnęli mnie z mostu, nie ugotowali na obiad, nie sprzedali na organy. Dużo bardziej bym pasowała w ten sposób w społeczeństwie. Nie rozumiem czemu zawsze to musi tak wyglądać. Czasem dostaję iskierkę nadziei a potem jestem spychana ryjem na podłogę przez kogoś dużo lepszego kto mnie zastępuje. Nie wiem jak przestać się tak prezentować, przecież nie mówiłam jej na żywo jak tutaj że chcę nieżyć i się nienawidzę, moje żarty wywoływały u niej śmiech, powiedziała że zainspirowałam ją do biegania. Robię sobie przy kimś nadzieję że tym razem znają mnie od mojej lepszej strony, po czym okazuje się że jestem #!$%@? warta i tylko najgorsza.
  • 11