Wpis z mikrobloga

@jmtbcw: sinusoidalnie to idzie. Są dni że 20, a są takie że po 4 myślę czy nie jechać na sor, ale to mocno rozwalona wątroba. Na codzien do robię ciężko powiedzieć. Jestem logistykiem z wykształcenia, ale hołduje zasadzie "jedna robótka, jeden miesiąc wódka". Ogólnie przyjmuje się do roboty na miesiąc, dwa, zapijam, nie orientuje się w terenie i się zwalniam/jestem wyrzucany. Na moje szczęście lub nieszczęście, sprawiam dość dobre wrażenie na
@Kebsiczek kolega zachlal z którym miałem okazję pomieszkiwać rok. Przez 4 dni siedział i chlal sam ruskie standardy, każdego dnia jak wracałem obok sofy pojawiała się nowa 0.7 butelka plus parę piwek. Tak jak Ty lądował na sorze, jeśli dobrze pamiętam to było 3 lata wcześniej zanim odszedł. Masz jeszcze chwilę, a więc orientuj się bo zaraz czerwona linia i matula zapłacze za Tobą i tyle z tego będzie. Choć to Ci
No jest strasznie. Nie powiem. Ale #!$%@? się w to sam. Nikogo nie obwiniam za swój los, gdy była jeszcze samica potrafiła mnie trochę wuchamowac, ale obecnie to już szorowanie dupa po dnie. Najgorsze jest chyba to że mam kochających starych i brata. On codziennie płaczą, każdy mój alkoholowy eksces ich postarza o miesiąc (dlatego wyglądają na tysiąc lat), a dla mnie najważniejsze to się schlac. Każdego dnia. W każdej chwili, chce
@jmtbcw: nie rozumiem, co znaczy samemu sobie robić narrację oderwana od rzeczywistości? Chodzi o kłamstwo, że konfabuluje, że jest tak źle, czy tez że proboje wybielić siebie? Nie odbieraj tego jako ataku, ale ciekawi mnie to co piszesz. Dodatkowo lcidzko mi sobie wyobrazić tworzenie takiego "radosnego" baitu.
@jmtbcw: autodestrukcja wyróżnia alkoholików. Jedni są bardziej inni mniej "zwariowani". Ja niestety jestem jednostką zdegenerowaną praktycznie doszczętnie. Jeździłem pod wpływem, przeżyłem delirium tremens, zygalem na siebie. Przyjaciele płakali i wylewali mi wódkę, nic nie jest w stanie mnie zastopować. Jestem pociągiem autodestrukcji.
@Kebsiczek: chodziło mi o to że jeśli masz łeb na karku to czemu nie potrafisz być wysoko funkcjonującym alkoholikiem i czy jest tak źle że nie potrafisz połączyć choroby z życiem?
@jmtbcw: anon, rozmawiasz z alkoholikiem. I to takim faktycznym alkoholikiem w ostatnim stadium choroby dla którego nie liczy się już nic poza chlaniem. Takim który odrzuca wszelką pomoc, takim który wie, że jest już jedną nogą w grobie, który stracił już prawie wszystko, a i tak chleje. Taki nie da rady pić tylko piwa, a nawet jakby dał to będzie tych piw pił po 20-30 dziennie do kompletnego sponiewierania się.