Wpis z mikrobloga

Rok temu, po rozstaniu z miłością mojego życia była dolina w ch@j.
Co weekend jeździłem nad Powidzkie, śmigać na desce. Jedyne co mi sprawiało przyjemność wtedy. Poza tymi weekendami, dolina taka, że miałem myśli samobójcze. Zacząłem chlać. Spałem po 2 godziny, innym razem po 12.
Spontanicznie pojechalemyna Woodstock samochodem, i odwiozłem w 5 osobowym aucie połowę pola namiotowego.
Bzykałem przypadkowe kobiety. Głównie w alkoholowym letargu.
.
We wrześniu jednak się dogadaliśmy z byłą. Zaczęliśmy rozmawiać.
Teraz znów jesteśmy razem, ale jedyne o czym myślę, to jak zajebiście było mi wtedy samotnie, kiedy mogłem robić co chcę, kiedy chcę. Na przyklad co weekend śmigać na desce. Wyjść na miacho o 3-ej, bo tak. Spać 2 godziny, albo 12 - zależy jak pasuje.

Zastanawiam się, czy to ze mną jest coś nie tak, czy prawidłowość "wszędzie dobrze gdzie nas nie ma" tu działa.

I czy jednak nie poradziłem sobie wtedy z tęsknotą (8 lat razem), czy to ja jestem po prostu jakiś #!$%@?

#przegryw #rozterki ##!$%@?
  • 17
  • Odpowiedz
  • 0
@Gilboa 182 cm, i nie. Na Woodstocku nie tak łatwo zaruchać, jeśli po starym dostaniesz dobre geny i przystojną mordę, ale w wychowaniu nieśmiałość i #!$%@?ą osobowość
  • Odpowiedz
  • 0
@Gilboa Stary, są różne. Od bogobojnych szarych myszek, po rozpustne lampucery.
Sam miałem piękne cud dziewczę z Wawy w tym roku w zasięgu, ale stwierdziłem że jestem już tak pijany i śmierdzący po całym dniu, że udawałem, że śpię xD
Ale jak poszukasz na odpowiednim namiotowisku (tam się na polu biwakowym poznaje, nie na koncertach) to kogoś znajdziesz
  • Odpowiedz