Wpis z mikrobloga

#pseudodziennikarstwo #motogp #moto3
Dziś, po długiej, dłuuuuuugiej przerwie, wchodzimy na wyższy poziom flopów i topów. Dziś będzie o gościu, którego dobra forma zaszokowała chyba każdego, bo na takie fajerwerki nie wskazywały ani testy, ani zespół, w którym się znajdował, ani dotychczasowa juniorska kariera

Kategoria: WYSTRZELONY NA ORBITĘ
Ivan Ortola #48 - Angeluss MTA Team

Po niezłym, ale mimo wszystko trochę rozczarowującym i obfitującym w kraksy sezonie debiutanckim, przed Ortolą nie było tak wielkich oczekiwań, jak przed niektórymi, znajdującymi się w podobnej sytuacji, byłymi już debiutantami. Ivan miał po prostu włączyć się tu i ówdzie do walki o podia, a może o zwycięstwa. Niewielu nie widział go w prowadzącej grupie co wyścig.

No cóż. Gówno wiemy, jak się okazało. Jasne, początek był fatalny - w Portugalii Ortola zepchnął Davida Alonso z motocykla, a podwójne dłuższe okrążenie skutecznie rozproszyło go na tyle, że doprowadziło do wywrotki. Tydzień później.... No nie, nie było lepiej, Hiszpan znów się wywrócił i skończył bez zdobyczy.

Mogło się wydawać, że kolejne GP, Austin, tor z najdłuższą w kalendarzu prostą, będzie gwoździem do trumny w przypadku tak wysokiego zawodnika. Ortola w kwalifikacjach wywalczył jednak dobre 3 pole (przy tylu wywrotkach wystarczyło po prostu utrzymać się na sprzęcie), nieźle wystartował i od tego momentu zaczyna się kosmos.

Dosłownie, bo dziewiętnastolatka z Calicanto tak wytargało na drugim zakręcie, że utrzymał się na motocyklu chyba nawet sobie nieznanym sposobem. Z tym, że spadł do trzeciej dziesiątki, ale tu rozpoczął się kosmos metaforyczny. Mijał kolejnych rywali jak tyczki, przedarł się pod koniec dystansu na prowadzenie i, mimo pewnych perturbacji, nie oddał go aż do mety. Niezły sposób na pierwszą wygraną. Co było dalej? Dość podobny scenariusz ostatnich okrążeń, w decydującym momencie Ortola wskoczył na prowadzenie i znów był najszybszy na finiszu. Nagle coś, co było fatalnym startem sezonu, okazało się atakiem na prowadzenie generalki.

Kolejne 4 rundy upłynęły pod znakiem Deniza Oncu z zeszłego roku, czyli trzy lokaty tuż za podium oraz P11 po karnym starcie z końca stawki w Mugello. Koniec końców składa się to na (a jakże) czwarte miejsce w generalce i ilość punktów większą niż w całym poprzednim sezonie. Zdecydowanie powyżej oczekiwań.

Czy Hiszpan już teraz jest w stanie powalczyć o mistrzostwo? Narażę się Szamponikowi, ale moim zdaniem nie. Z trzech powodów. Po pierwsze, dużo wywrotek w treningach. Nie jest to ilość tak wielka, jak rok temu, ale wciąż na tyle duża, że prowadzi nas to do punktu drugiego. Nie zawsze przez Q1 uda się przejść. Choćby w Assen start z 20 pozycji według mnie kosztował dzisiejszego bohatera zwycięstwo, a przynajmniej podium, bo taka pogoń zawsze nadwyręża opony. Trzecią sprawą jest długi pobyt w Azji. Jasne, nie jedzie on tam kompletnie na ślepo, niemniej niektóre z tych obiektów mogą mu nie służyć ze względu na piekielnie długie proste i wysokie prędkości tam osiągane.

A co w przyszłym roku? Tutaj opinie są podzielone. Ucieczka na większy motocykl mogłaby mu dobrze zrobić, tyle tylko że miejsca w bardziej konkurencyjnych ekipach są ograniczone, a chyba nikt nie chciałby wylądować w Forwardzie czy SAG. Z drugiej strony, pozostanie w Moto 3 z miejsca nałoży na niego presję jako głównego kandydata do tytułu. Ciekawy dylemat przed nim i jego otoczeniem.
BogdanBonerEgzorcysta - #pseudodziennikarstwo #motogp #moto3
Dziś, po długiej, dłuuuu...

źródło: temp_file4537103640512383632

Pobierz
  • Odpowiedz