Wpis z mikrobloga

Dzisiaj miałem taką sytuację, że muszę napisać, bo mnie w środku aż dusi gniew i po części strach. Byłem z żoną na zakupach, spakowani wyjeżdżamy spod Kauflanda w Niemczech (mieszkamy już tu 3 lata), widzę trzech gości, z jakiegoś Pakistanu/Afganistanu czy po prostu z tamtym rejonów. Grzecznie cofam, bo mam jeszcze kawałek do nich, puszczam panią z wózkiem z przeciwka i ruszam (kolorowi koledzy zdążyli wyminąć mnie z lewej strony) i 2 szło normalnie, po lewej, na miejscu wydzielonym dla pieszych, ale jeden kozi królewicz idzie sobie środkiem drogi. Jako, że nie należę do zbyt cierpliwych kierowców, użyłem klaksona. Gość zaczął do mnie coś w swoim języku gadać, to mu powiedziałem po niemiecku że drogę dla pieszych ma po lewej. To ten mi pokazał środkowy palec i z całej pety #!$%@?ł w szybę. Moja toyota to twarda sztuka, więc szybie się nic nie stało. Ja po prostu pokazałem mu środkowy palec i mimo że chciałem wysiąść, to żona trzymała mnie za rękę i mówiła jedź i nie wysiadaj. No ale pokazałem ten środkowy palec... gość w sekundę #!$%@?ł drugi raz w szybę i otworzył drzwi moje. Coś się musiało mu w rękę stać, bo na sekundę stanął i nie próbował wyciągnąć mnie z auta, odjechałem na kilka metrów, zamknąłem drzwi i w lusterku patrzę debil za mną biegnie, nagle słyszę uderzenie w bagażnik i bok auta. Nie mogłem jechać za szybko bo to był parking i ludzie wokół jeździli wózkami i bałem się że któregoś potrącę. Zamknąłem drzwi przyciskiem i nagle gość jest już po prawej stronie i próbuje otworzyć drzwi od strony mojej żony i znowu uderzył w szybę tym razem u niej. Dałem po gazie i odjechałem. Tym czasem drugi kolorowy kolega przebiegł przez parking i zastąpił mi drogę, zaczął nagrywać moje auto i rejestrację (zakładam tak, bo miał wycelowany telefon w moją stronę). Ruszyłem w jego stronę autem, on odskoczył i ja odjechałem. Mega stresowa sytuacja, dobrze że dziecka nie było w aucie. Ochłonęliśmy chwilę i za 20 minut pojechaliśmy na policję. Na policji czekaliśmy 30 minut, odprawili nas bo nie wezwaliśmy ich od razu po zdarzeniu i szkody są za małe (wgniecenie na bagażniku). Moja żona cała rozdygotana, płacze przy policjancie, no ale Polizei nic nie może zrobić. Trudno. Jedyne co się boję to że typ może wysłać nagranie do jakichś swoich innych kolorowych kolegów i potem mogę mieć przebite opony, wybite szyby czy co gorsza, mogą trafić na moment że moja żona z dzieckiem będą jechać. No ale może wyolbrzymiam. Jestem świadom tego, że postąpiłem porywczo z tym klaksonem, ale zwykle tak robię i nikt się o to nie pruje, szczególnie że gość szedł dosłownie środkiem drogi. Nie sądziłem ze będzie aż tak agresywny. Normalny człowiek zejdzie na bok i zrozumie swój błąd. Ba, zwierzę po klaksonie też ucieknie, a on ewidentnie szukał jakieś zwady. Głupie trabniecie i cały dzień zwalony i znerwicowana żona do tego, która najgorsze że ma rację, że mogłem poczekać 10 sekund i ich puścić. Jestem teraz na siebie zły, że sprowadziłem zagrożenie na rodzinę, a z drugiej strony wkurzony na tych debili, bo nie rozumiem jak wielkie poklady agresji trzeba mieć, żeby walnąć komuś w szybę i gonić za autem z takiego błahego powodu, który dodatkowo on sam sprokurował. Jak nie miałem nic do innych arabów/islamistów czy ogólnie ludzi z tamtego rejonu, tak teraz mam jakiś uraz, mimo że mam kilku kolegów z tamtych rejonów i naprawdę ich lubię bo są spoko. #niemcy #emigracja
  • 13
  • Odpowiedz
  • 1
@Mr_3nKi_ Sam do małych nie należę, ale gości było 3, a jeden z nich był podobnych gabarytów do mnie. Ja byłem sam z żoną. Kij wie, czy nie ma jakiegoś noża w spodniach. W moim przypadku zadziałało coś na wzór instynktu po prostu.
  • Odpowiedz
  • 3
@Mr_3nKi_ Po takiej sytuacji na pewno o taki zadbam, aby mieć coś na samoobronę. Głupi gaz pieprzowy wystarczyłby, ale człowiek raczej nauczony jest, że zwykle jest bezpieczny w biały dzień, w miejscu gdzie jest sporo ludzi, ale widać że i w takich sytuacjach można spotkać zwierzęta
  • Odpowiedz
@AtomowyWonsz: na #!$%@? było trąbić?!

Kilka lat mieszkam w DE i co do tych arabskich nacji zdążyłem sobie zdanie wyrobić, że to są czesto bardzo towarzyszcy i otwarci ludzie, ale od dobrego ziomeczka do postawy wściekłego psa jest bardzo cienka granica.

Obyś nie trafił na msciwych #!$%@? bo jeżeli mieszkasz niedaleko a to ten sort co się szlaja po ulicach to wymienilbym profilaktycznie tablice.
  • Odpowiedz
  • 0
@derezeus Szczerze to o tym myślę, na szczęście mieszkam 30km od tego miasta, w którym robiłem zakupy, ale to wiadomo, że tam prawie każdy każdego zna albo zna kogoś który zna kogoś. A trabilem, bo szedł środkiem drogi, normalny człowiek odejdzie na bok i przeprosi, zwierzę rzuci się rozjuszone
  • Odpowiedz
A trabilem, bo szedł środkiem drogi, normalny człowiek odejdzie na bok i przeprosi, zwierzę rzuci się rozjuszone


@AtomowyWonsz: No to już wiesz, z kim masz do czynienia. Zwykle to ludzie, którzy u siebie po krzakach srali i przyjechali do DE za łatwym życiem - coś jak ta pierwsza fala emigracji do Londynu w 2004 z Polski, gdy dopiero co otwarto granice UE. Wówczas mnóstwo Sebastianów i innego bydełka, często uciekając przed
  • Odpowiedz