Wpis z mikrobloga

Miron ma 43 lata, udane życie rodzinne i jeszcze bardziej udane życie zawodowe. Jest szefem dużej agencji reklamowej, a prywatnie ojcem dwóch córek i mężem wykładowczyni uniwersyteckiej. Nie brakuje mu pieniędzy ani pomysłów na spędzanie wolnego czasu. Miron nie lubi rutyny i uważa, że wakacyjna zdrada to nie jest zdrada. Bo przecież nie ma zdrady, skoro żona o tym nie wie.

— Asi mówię, że jadę z kolegą, a ona nie zadaje pytań — opowiada. — Zawsze mi ufa, zresztą nigdy na niczym mnie nie przyłapała. Rezerwuję kilka dni w hotelu. Kobietę do towarzystwa "organizuję" sobie zazwyczaj wcześniej. Czasem to koleżanka z pracy, ale raczej ktoś poznany na Tinderze. Nie lubię mieszać pracy z życiem osobistym.

Kiedy żona zajmuje się 12-letnimi córkami, Miron "regeneruje się" podczas samotnego urlopu. Ale nie sam.

— Kiedy wracam, jestem lepszym mężem i lepszym ojcem — zapewnia. — Więc chyba sama widzisz, że warto. Każdy mężczyzna musi mieć jakiś swój sekret. Mój jest taki, że na urlopie zdradzam żonę. I nie sądzę, żebym wyrządzał jej tym krzywdę.

Ponieważ kobiety, z którymi sypia na urlopie, to nieznajome, Miron ma swoje zasady. Przez pierwsze dwa dni nie pozwala im na żadną bliskość, obserwuje, poznaje, a dopiero potem idzie z taką kobietą do łóżka.

— Ten moment "przed" jest najfajniejszy — mówi Miron. — Bo one się wtedy tak bardzo starają, tak bardzo chcą mi się spodobać. Czuję tę adrenalinę i w głowie znów jestem nastolatkiem. Kocham ten stan, ładuje mi baterie na kolejne kilka miesięcy.

Niebezpieczna sytuacja? Zdarzyła się raz, kiedy nowo poznana pani się we mnie zakochała i przyjechała do mnie do Warszawy. Znalazła moje biuro, wystawała pod drzwiami z kwiatami i pierścionkiem z brylantem.

— Raz nawet minęła się w drzwiach z moją żoną — uśmiecha się Miron. — Ona myślała, że to po prostu zadowolona klientka. Udało mi się ją spławić, ale kosztowało mnie to sporo nerwów. Od tego czasu do minimum ograniczam informację, które o sobie podaję.

Flirt to nie jest niewierność

Andrzej i Bartek są po 30-tce i mają stałe partnerki, ale zdarza im się "zaszaleć" na urlopie.

— To się dzieje zawsze wtedy, kiedy wyjeżdżamy razem — śmieje się Andrzej. — Sam bym się nigdy nie odważył zaczepić obcej kobiety. Z przyjacielem jest prościej i prawie się nie krępuję.

Słońce, duże ilości Aperol Spritz i motywująca obecność kolegi — tyle wystarczy Bartkowi, żeby rozpocząć flirt w hiszpańskiej Marbelli. 32-latek przyznaje, że zdarzyło mu się dwa czy trzy razy zdradzić partnerkę, czyli pójść do łóżka z kimś innym.

— Flirtu czy pocałunku za zdradę nie uważam — tłumaczy. — Przecież wiadomo, że taka urlopowa znajomość nie przetrwa, że więcej tej kobiety nie zobaczę, więc nie podaję jej nawet prawdziwego imienia. W żaden sposób nie wpłynie to na moje życie ani na mój związek. Flirt to dla mnie część odpoczynku, moment rozluźnienia po miesiącach szarej codzienności. Miło jest widzieć, że się komuś podobam, że ktoś może mnie pożądać. Kocham kobiety, kocham ten stan, kiedy czuję wzajemne przyciąganie.

Moją partnerkę też kocham, ale ona nie jest już w stanie wzbudzić we mnie takich emocji jak na początku związku.

— Przestanę mieć wakacyjne romanse wtedy, kiedy urodzi się nasze dziecko — mówi Andrzej. Ale jego przyjaciel w to nie wierzy. — Akurat — śmieje się Bartek. — Masz to we krwi, potrzebujesz tego, żeby żyć. Wrócisz do domu i znów będziesz grzecznym Andrzejem, gotującym Ani obiadki i przykrywającym ją kocykiem. Ale tutaj jesteś tygrysem. I dobrze. Nikt nie musi wiedzieć. Od tego są wakacje.

Miron jedzie na seks, ale tęskni za żoną

Miron z kochanką wyjeżdża regularnie nad morze. Jego żona wie tylko tyle, że raz w miesiącu Miron prowadzi razem z kolegą szkolenie dla młodych prawniczek. W czasie, kiedy on rzekomo ciężko pracuje, ona jeździ z córkami na basen, na rower do lasu, razem przygotowują obiado-kolację: domowe burgery. A potem oglądają razem ulubione filmy i mają "damski wieczór".

— To jest ich czas i ja się absolutnie w to nie mieszam. Ja mam swój czas, swoje potrzeby — tłumaczy 40-letki. — Dobry seks korzystnie wpływa na cerę, spłyca zmarszczki... A poza tym, kobiety, z którymi wyjeżdżam, zazwyczaj są nieco młodsze ode mnie. Miło jest poczuć się pożądanym przez kogoś innego niż żona. Ta sama od kilkunastu lat.

W przypadku Mirka nie zmieniają się tylko miejsca, do których wyjeżdża. W hotelu w Krynicy Morskiej recepcjonistki go już rozpoznają i witają z uśmiechem. Choć za plecami szepczą między sobą, że niezły z niego "sugar daddy", i śmieją się, że jest "kuguarzem" polującym na młodsze ciała, po cichu wyszukują jego profil na Facebooku. A tam na zdjęciu profilowym Miron z żoną Kasią i córkami na nartach.

— Szkoda tej żony — mówią do siebie. — Trochę "ciapa" z twarzy, ale na pewno go kocha i o niczym nie wie. No i są jeszcze dzieci.

Ale kiedy Miron do pokoju zamawia szampana, dorzucają jeszcze pudełko eleganckich czekoladek. — A, należy mu się, ma facet klasę — mówi jedna z pokojówek. — I odwagę, żeby tak w tym wieku, z młodszą...

A Miron przemyka w objęciach kolejnej dobrze rokującej młodej prawniczki i wycisza telefon. Do żony i córek zadzwoni rano, zapyta, co zjadły na śniadanie i jak się czują. A potem powie im, że ich kocha i że za nimi tęskni. I to będzie prawda.

— Nigdy w życiu nikogo tak nie kochałem, jak moją żonę — tłumaczy i rozpakowuje z folii ciasto, które Kasia upiekła dla niego przed wyjazdem. — Po prostu mam w życiu dużo stresu i potrzebuję odskoczni.

#antyonet
  • 4