Wpis z mikrobloga

Byłem dziś u lekarza, to już był ten czas po bardzo nieprzyjemnej sytuacji. Jechałem samochodem, zaczęło mnie bardzo mocno kłóć w sercu i ból promieniował na lewą stronę. Był tak silny, że zjeżdzając z ronda, nie mogłem ruszyć rękoma ani tłowiem. Stanąłem na środku, ronda. Była noc i dobrze, że nic nie jechało, gorzej byłoby np. na krętej krajówce przy 100km/h...

Lekarz powiedział, że wygląda tam w środku gorzej niż ostatnio, moja wada wrodzona się poglębia, grozi mi niewydolność w przyszłości. Nie mogę się denerwować, muszę zdrowo jeść, żyć itd. Zawał/arytmia może przyjść w każdej chwili. Mój dziadek miał to samo, identycznie wręcz. Większość cech mam po nim, w tym te wrodzone i genetyczne. Dziadek umarł na zawał podczas rodzinnej kłótni, umierał kilkadziesiąt sekund. Nigdy nie zapomnę tego widoku. Urodziłem się z 2 punktami na 10, serce ledwo biło, było over od początku. Od lat miałem nocne "arytmie", dziwne kolki nerwicowe czy braki tchu. Mnie czeka to samo co dziadka, prędzej czy później będzie over. I dobrze, święty spokój będę miał. I tak nikogo nie obchodzę, nikt płakać nie będzie. Ja zresztą też nie będę jakoś żałował tej marnej imitacji życia. Dziś jestem, jutro może mnie nie być.

#przegryw
Van-der-Ledre - Byłem dziś u lekarza, to już był ten czas po bardzo nieprzyjemnej syt...

źródło: 1423928635_810082151

Pobierz
  • 8
  • Odpowiedz