Wpis z mikrobloga

#teatralnakicia <--- tag do obserwowania / czarnolistowania (tekst dostępny też na e-teatr i mojej stronie Teatralna Kicia)

“Lepper. Będziemy wisieć lub siedzieć”

Teatr: Teatr w Krakowie - im. Juliusza Słowackiego

Reżyseria: Marcin Liber

Dawno chyba nie wyszedłem z Teatru Słowackiego tak rozgrzany emocjami i tak mocno nabuzowany. Powiedzieć, że Liber zrobił spektakl istotny, to powiedzieć za mało. Powiedzieć, że zrobił spektakl przygnębiający, to nie oddać nawet okruszka tego, jak się czułem po opuszczeniu sceny na Rajskiej.

Marcin Liber i Jarosław Murawski (odpowiedzialny za tekst) sięgają do historii Andrzeja Leppera, jego biografii i początków tworzenia się Samoobrony nie tylko po to, żeby przytoczyć nam co bardziej rozpoznawalne cytaty, czy też parafrazy związane z latami dziewięćdziesiątymi i zerowymi, ale także, aby troszeczkę opowiedzieć nam, jakim miejscem była Polska w tamtym czasie. Dodatkowo czuję też, że pokazują nam jak bardzo od tamtego czasu nic się nie zmieniło, jak bardzo tkwimy w zamkniętym schemacie przeobrażania się z rewolucji, którą chciało się widzieć we wroga, którego chciało się przegonić.

Poza tym spektakl zwraca uwagę na istotną kwestię przemilczanej chłopskości, a także na to, jak bardzo ludowość była spychana poza nawias dyskusji, a później odkrywana i traktowana jak małpa w zoo: bez żadnej próby zrozumienia, a jedynie jako nowa atrakcja albo wręcz zagrożenie.

Cała ta historia nie miałaby jednak szansy zaistnieć bez naprawdę piorunujących aktorów. Dawno nie widziałem tak pięknej zespołowości, tak zgranych i oddanych spektaklowi artystów (ostatni raz takie wrażenie robił na mnie zespół Teatru Starego w „Weselu” Klaty w 2017). Każdy z osobna, jak i wszyscy naraz, zasługują na ogromne, ogromne brawa. Nie ma w ich grze ani jednej fałszywej nuty; kiedy widzisz i słuchasz jak kreują swoje role to wiesz, że tak było. Ufasz im, bo są w tym szczerzy i naprawdę zabójczo dobrzy. Dlatego składam ogromne gratulacje dla tego kunsztu, gratulacje! Magdalena Osińska, Marta Waldera, Wojciech Dolatowski, Rafał Dziwisz, Marcin Kalisz, Daniel Malchar, Dominik Stroka, Adam Wietrzyński (kolejność zgoła przypadkowa) – nie sposób się od nich uwolnić przez te półtorej godziny trwania spektaklu.

Mówiąc o aktorach nie sposób też nie wspomnieć o zespole Nagrobki, który wykonuje muzykę na żywo – kawał solidnej roboty, nie mogę się doczekać, a wręcz się domagam, żeby te piosenki czym prędzej wylądowały na Spotify. Już w „Ale z naszymi umarłymi” Nagrobki pokazały swoją siłę, ale tutaj jedynie mnie utwierdzili, że wiedzą co robią i robią to diabelnie dobrze. Poza tym są dzielnie wspomagani przez aktorów, którzy razem z nimi wykonują lwią część songów. 

Cała ta pulsująca niesamowitą energią i muzyką inscenizacja jest zapakowana w scenografię (oraz kostiumy) Mirka Kaczmarka i jest to moim zdaniem jego najlepsza praca od lat. Charakterystyczne pasy z krawatów Samoobrony aż skaczą w oczach i multiplikują się na scenie, momentami można wręcz poczuć się przytłoczonym. Bardzo dobra robota. Aż ma się ochotę chłonąć całość oczami bez końca. 

I, co niesamowite, mimo tego, że jest w tym przedstawieniu sporo humoru, bardzo dużo piosenek i dynamicznej akcji, to jest to chyba mimo wszystko jeden z bardziej przygnębiających spektakli jakie widziałem w tym roku. Niesamowicie tutaj udało się reżyserowi balansować, żeby przemycić pod tą całą błazeńską zabawą takie zimne szpileczki, które czuje się mocno po zakończeniu.

Oglądając „Lepper. Będziemy wisieć albo siedzieć” miałem wrażenie, że to jest jakiś mały brakujący element układanki pomiędzy uwielbianym przeze mnie (i niesłusznie zapomnianymi) „Być jak Steve Jobs. Bohaterowie polskiej transformacji. Ballada o lekkim zabarwieniu heroicznym” a „Ale z naszymi umarłymi”. Wszystkie te spektakle wyszły spod ręki Libera i mają punkt styczny w jednym miejscu, taką małą jątrzącą się ranę – Polskę. Chwytają największe bolączki, jakie przychodzą mi do głowy w naszym kraju, i opowiadają jednocześnie nie rozdrapując, a mówiąc jak jest, trzeźwo i z należytym spokojem. Diagnozują, a nie dramatyzują. 

W pierwszej premierze jubileuszowego sezonu znajduje się wszystko, czego oczekuję od teatru. Jest rozmach, humor, są prawdziwe emocje, doskonała gra aktorska, ale przede wszystkim jest też trzeźwe spojrzenie na otaczającą nas rzeczywistość. Jest próba zmierzenia nas z tym, jak bardzo utknęliśmy w zaklętym kręgu powtarzającej się historii i mam nadzieję, że „Lepper. Będziemy wisieć albo siedzieć” będzie takim otrzeźwiającym pstryczkiem w nos, który pozwoli nam przerwać w końcu tę straszną klątwę trwania w braku zmiany (nieważne czy na lepsze czy gorsze – zmiany jakiejkolwiek). 

#teatr #krakow i trochę #gruparatowaniapoziomu
kiwi_intrygant - #teatralnakicia <--- tag do obserwowania / czarnolistowania (tekst d...

źródło: temp_file7788989362589185599

Pobierz
  • 8
  • Odpowiedz