Wpis z mikrobloga

@wkoncuanonimowy raz byłam w klubie na jakieś imprezie studenckiej tanecznej. Mogę to określić zdaniem: „I had fun once, and IT was awful”. Głośno było ze nawet myśli swoich nie słyszałam do tego mezczyzni tam w większości od razu chcieli mnie molestować dotykając po tyłku czy biuście… nawet nie próbowali tańczyć tylko macać. Jeden był na tyle okropny ze się z nim szarpalam by przestał i nikt wokół nie reagował. Zamknęłam się w
@wkoncuanonimowy: z 2 miesiące temu i było super. Kiedyś strasznie się bałem chodzić do klubów bo byłem przegrywem, bałem się że mnie ludzie wyśmieją, nie potrafiłem tańczyć, nie wiedziałem jak się ubrać. Koledzy chodzili na studiach a ja szukałem wymówki. Na dobrą sprawę zacząłem chodzić w tamtym roku (28 here) i potrafię się świetnie bawić. Nie idę nikogo podrywać (chociaż i tak się zdarzało) tylko się wytańczyć. Tańczę sobie sam, tak
@wkoncuanonimowy: gdzieś tak ze dwa lata temu i było beznadziejnie xD podobne doświadczenia jak u koleżanki wyżej - wszędzie tłumy, słabe driny i nawet nie da się potańczyć samemu w spokoju, bo zaraz jakiś jebnięty alvaro zaczyna się o ciebie ocierać albo macać po dupie ( ͡° ʖ̯ ͡°) następnym razem jak mnie najdzie ochota to pójdę na silent disco, może tam będzie więcej ludzi chcących po
@wkoncuanonimowy: Ostatni raz albo na studiach albo zaraz po nich. Jak byłem pod mocnym wpływem alkoholu, miałem doborowe towarzystwo i grali fajną muzykę to spoko chociaż strasznie głośno. Ogólnie nie przepadam za tłumami, a w klubie tłok. Za dużo się dzieje, ogrom bodźców. Alkohol cię otępia i można wtedy się jakoś zintegrować. Problem był taki, że w 90% moich wyjść do klubu, moje towarzystwo woliło podpierać ściany, siedzieć i pić. Czasem
@wkoncuanonimowy: z 5 lat temu ale ja nietaneczny i chodziło się zwykle żeby posiedzieć i pogadac, są kluby gdzie dancefloor jest w innym pomieszczeniu i nie jest tak głośno. Wolałem tak niż bary gdzie nie ma gdzie usiąść