Wpis z mikrobloga

#napierala #bestiazewschodu #ksiadznapierala #lepszykomentator #lepszyministrant

UWAGA ---> TL;DR

Refleksje badacza napieralizmu poczynione i spisane w pociągu relacji Kraków - Choroszcz, powodowane chwilowym brakiem zajęcia (bynajmniej nie rozmyślne i zaplanowane działanie).

Szanowne Państwo! Ostatnio ksiądz przydupcył się do kobiet, które są posiadaczkami brzydkich psów. To na dobrą sprawę oznacza, że powoli kończą się powody do przy.#!$%@? się. Głupie Polaki-cebulaki grają w gry, głupie Polki mają brzydkie psy, źle chodzą po chodniku, oddychają nie tak, jak trzeba etc.

Niemniej to pokazuje, że ksiądz jest charakterologicznym skur.wielem i nienawistnikiem. Resentyment, pogarda i nienawiść są po prostu jego potrzebami, które musi zaspokajać, więc jeśli nie ma akurat kogoś lub czegoś pod ręką do wyszydzenia, to po prostu sobie coś wyszuka albo wymyśli jakiś powód do gardzenia kimś. A jak się okazuje, każdy jest dobry, nawet ten kompletnie pozbawiony sensu czy głębszego znaczenia. Przydupcanie się do czegokolwiek jest dla niego niczym funkcja fizjologiczna – jeśli będzie się powstrzymywał od tego, to dozna uszczerbku na zdrowiu, zupełnie tak, jakby dlugo wstrzymywał stolec (swoją drogą, to bardzo trafna analogia!)

Ogólnie rzecz ujmując, ksiądz Napierała żyje i napędza się negatywnymi emocjami. Jego motywacja nigdy nie opiera się na czymś pozytywnym i budującym. Razem ze swoim najwierniejszym sługusem, Lepszym Ministrantem, znajdują się na samym końcu łańcucha pokarmowego człowieczeństwa, są efektem kosmicznego pierdnięcia entropii, przypadkową fluktuacją czasoprzestrzeni, egzystencjalnà ślepą kiszką, dwoma nieprzetrawionymi ziarnkami kukurydzy, które ugrzęzły w odbycie społeczeństwa i nie chcą po dobroci opuścić zdrowego organizmu wspólnotowego, który nie będąc w stanie ich sensownie spożytkować dla dobra ogółu, usiłuje się ich pozbyć celem zachowania homeostazy i prawidłowego rozwoju. Razem wchodzą w skład niedociętego i zwisającego kawałka napletka uparcie przylegającego do żołędzi niedokładnie obrzezanego prącia ludzkości, raz co raz powodującego stan zapalny reszty zdrowej struktury. W wielkim ewolucyjnym hipermarkecie, ich sperma znajduje się na najniższej półce najciemniejszej alejki, pełnej pajęczyn, gdzie przyklejona jest nalepka z przekreślonym napisem "przecena minus 95%" i dopisanym ręcznie flamastrem "oddamy za dopłatą". Powiadam i podkreślam jednocześnie – ich interes nie jest tożsamy z naszym, ludzi normalnych, uczciwie pracujących, stanowiących podporę społeczeństwa, interesem!

Te dwa miniony wiedzą, choć usilnie próbują wyprzeć ten obiektywny i niepodważalny fakt, że tak naprawdę nie istnieje taka dziedzina, w której nie byliby przynajmniej beznadziejni. Nie mogąc tego zaakceptować, głęboko gardzą ludźmi nieporównywalnie od nich lepszymi: naukowcami, artystami i przedsiębiorcami, kapitalistami. Innymi słowy, jedyną ich strategią pozwalającą na względne zaleczenie tego nieznośnego niczym okrutny kacor dysonansu poznawczego, jest możliwie jak najbardziej intensywne gnojenie i podważanie wartości innych wysoce pożytecznych ludzi, tak aby poznawczą reprezentacja tychże skurczyła się do rozmiarów robaka, stając się tym samym w końcu porównywalną z formatem księdza i jego ministranta (aczkolwiek w dalszym ciągu wyraźnie większą).

Ale, ale! To nie wszystko, Szanowne Państwo! Jest jeszcze jedna niezwykle ważna kwestia! Badania przeprowadzone na gruncie psychologii ja i tożsamości, wykazały, że inną strategią walki z poczuciem własnej beznadziejności i jałowości egzystencji jest wykreowanie sobie w umyśle jakiejś niszy, w której to delikwent będzie w stanie osiągnąć coś w rodzaju mistrzostwa i czerpać z tego sens życia i satysfakcję. Innymi słowy – jeśli w niczym nie jesteś dobry, to stwórz sobie taką dziedzinę, w której będziesz nie do pobicia! Z pozoru brzmi to zachęcająco, niemniej szybko okazuje się, że tego typu nisze są kompletnie bezwartościowe i nikomu niepotrzebne, gdyż nie zaspokajają niczyich potrzeb. Nie ma wśród nich czegokolwiek, co wymagałoby zdobycia dużej wiedzy, lat ćwiczeń i cyzelowania formy. Ten mechanizm psychologiczny tłumaczy, dlaczego mamy wszędzie tyłu różnych bezwartościowych wychuyańców i pół-ludzi, którzy są "obdarzeni" jakimś nietypowym "talentem" typu zdolność do wypierdzenia całego alfabetu, klaskanie uszami, czy pożeranie olbrzymiej ilości pierogów podsmażanych na patelni w bardzo krótkim czasie bez urzygu. Dokładnie z tym samym zjawiskiem mamy do czynienia w przypadku niezliczonej ilości wypustów księdza oraz jego Lepszego Miniona, z tą tylko różnicą, że w odróżnieniu od klaskania uszami czy zdolności polizania się w mosznę od strony odbytu, ich działalność niesie ze sobą spory ładunek szkodliwości społecznej, ponieważ zatruwają umysły ludzi będących na zakręcie życiowym, pragnących akceptacji i zrozumienia, którzy są szczególnie podatni na oddziaływanie różnych gęgaczy oraz guru. Taki ktoś będzie słuchał po raz setny, jak ministrant wypowiada swoje urojenia, zamiast zrobić coś dużo pożyteczniejszego, np. poleżeć na tapczanie i pogapić się w sufit, albo trochę powąchać sobie rozpuszczalnika. Więc tu chodzi o coś znacznie więcej. Tu chodzi o to, że tego typu obleńcom nie wystarczy, że sami pełzają w runie leśnym egzystencji i człowieczeństwa, tylko ściągają na sam dół innych... Jest to niepokojące w członek...

Niemniej, uznaję dyskusyjność wniosków płynących z moich obserwacji. Na ich potwierdzenie bądź odrzucenie, potrzebne są wyniki eksperymentów przeprowadzonych w Wielkim Zderzaczu Niehabilitonów. Niestety, ale urządzenie ciągle jest w naprawie...
  • 4