Wpis z mikrobloga

Mirki, mam problem. Zaparkowałem sobie auto przed klatką, ale na ulicy na której wszyscy parkują. Ktoś zadzwonił na policje i to zgłosił że tak zaparkowałem. Policja po numerach rejestracyjnych zamiast przyjechać na miejsce zdarzenia, pojechała do mojego miejsca zameldowania. Zadzwonił do mnie brat i podał policjanta do telefonu. Przeparkowałem auto i tyle. Dostałem następnie wezwanie w charakterze 'podejrzanego'. Okazało się że gość który zadzwonił na policje powiedział że stoje przed klatką na chodniku. Powiedziałem na przesłuchaniu że owszem stanąłem przed klatką ale na ulicy, a nie na chodniku (na której jak sie okazało też nie można stawać ale wszyscy tam stoją). Policjant nie zapytał mnie czy przyjmuje mandat czy cokolwiek, tylko napisał w zeznaniu że się 'nie przyznaje, zaparkowałem na ulicy przed klatką, ale robią tak wszyscy bo nie ma nigdzie żadnego parkingu'. Podpisałem to zeznanie i myślałem że po sprawie. A policjant do mnie że teraz musze czekać na poczte od nich. I co w takim wypadku? Dostane wezwanie do sądu, czy że zostało to umorzone czy czego ja sie mam spowiedziwać? Już bym wolał ten mandat niż sąd O_X.

PS. policjant podał mi imię i nazwisko zgłaszającego, a potem dokładnie opisał jego wygląd. Co najmniej jakbym miał zamiar się mścić.

#drogowka #policja #prawo #prawodrogowe #badass
  • 2
  • Odpowiedz