Wpis z mikrobloga

Tak sobie ostatnio myślałem nad dwiema trapiącymi ten kraj problemami które tak się składa dotyczą mnie bezpośrednio, mianowicie:

1. #!$%@? cenami mieszkań spowodwanymi między innymi traktowaniem ich przez januszy jak inwestycja na emeryturę

2. poborem do woja w razie W ze względu na urodzenie się, kutanga między nogami i przydzielona z tego tytułu kategoria A

No więc analogicznie do słynnego rozwiązania problemu głodu i bezdomnosci za jednym zamachem mam świetny pomysl:

POWOŁANIA DO WOJSKA W RAZIE WOJNY TYLKO DLA OSOB POSIADAJACYCH NIERUCHOMOSCI. IM WIĘCEJ TYM BLIŻEJ LINII FRONTU.

Plan jest idealny, osoby które mają czego bronić w tym #!$%@? stanowią o wiele wyższa wartość bojowa niż 23 latek wynajmujący wersalkę z kiblem w mikrostudiu z potencjałem za 2/3 swojej wypłaty.

Dodatkowo dla osób które bałyby się konsekwencji w postaci konieczności obrony swojego dobytku, mogłyby że, strachu zacząć rzucać w obieg kiszone kurniki które miały im służyć tylko do dochodu pasywnego.

Co sądzicie?

#nieruchomosci #gospodarka #wojna #wojsko #polityka
  • 2
Zazwyczaj jak ktoś ma więcej nieruchomości, to jednak ma też pieniądze/znajomości, a to główny sposób, aby wymigać się od woja. Druga sprawa, to że ma nieruchomość, to wcale nie znaczy, że będzie czuł potrzebę, aby jej bronić. Zarobi sobie na kolejną po wojnie.

Ale może zamiast karać, lepszą opcją byłoby nagradzać, czyli np. własne mieszkanie dla każdego walczącego na pierwszej linii przez min. 3 miesiące. Gorzej jakby później powstawały osiedla ludzi z