Wpis z mikrobloga

Jak nie zwariować? Jak trzymać się powierzchni kiedy dookoła wszystko tonie w morzu smutku. Tak bardzo się staram nie robić z siebie największej męczennicy świata, staram się widzieć dobre strony, bo przecież one są.
Ciągle sobie o nich przypominam, trochę jakbym ćwiczyła i chcę żeby, to było prawdziwe. Nie chcę niczego udawać, wymuszać. Czuję czasem wstyd? Kurczę, nawet nie wiem jak to nazwać, czuję, że bardzo nie chcę rozpaczać nad swoim losem. Wiem, że to nic mi nie da, w dodatku to tylko napędza stres a to jeszcze gorzej wpływa na moje ciało. Z drugiej zaś strony, jest mi tak cholernie źle, że jak tu nie popadać smutkowi?
W miarę udało mi się wyrobić jakieś zdrowe nawyki w takich chwilach, dzięki którym nie zwariowałam jeszcze. Pierwsze co racjonaluzje chorobę i to co aktualnie się ze mną dzieje, nastawiam się zadaniowo. Kiedy trzeba operować nie wpadam w panikę, tylko zagryzam zęby i po prostu idę na operację. Trzeba się skupić na tym co jest w danym momencie ważne, przy czym nastawiam się pozytywnie, ale z pełną świadomością tego, że konsekwencje mogą być różne. Nie trzymam w sobie emocji, co tydzień rozmawiam o tym co się dzieje z psychologiem. Rozmawiam z mamą i z każdym kto jest zainteresowany, ale robię to z wyczuciem i nie chcę być emocjonalnym ciężarem dla bliskich. Przecież im też nie jest łatwo patrzeć na to co się ze mną dzieje, poza tym obarczanie ich moimi lękami, moimi bardzo trudnymi emocjami nic nie zmieni, nie są w stanie mi pomóc. Staram się odnajdywać przyjemność w małych rzeczach, zresztą robię, to od lat. Tylko teraz jeszcze bardziej się do tego przykładam. Ostanio bardzo zasmakował mi burger awokadus z pasi busa, w wersji wege. Dodaję do niej kiszonego ogórka i czasem jeszcze ser w panierce o to jest tak pyszne, że o mamo! Zresztą uważam, że jedzenie nie powinno pełnić tylko funkcji zaspokajania naszych potrzeb pod kątem dostarczania substancji odżywczych, powinno być też przyjemnością, byle mądrze dobrane.
Jak mogłam to dużo podróżowałam po Polsce i bardzo lubiłam poznawać lokalne smaki i często czułam się zawiedziona, że tak ciężko trafić na dobre regionalne jedzenie. Niestety nie mam zbyt dobrego zdania na temat gastronomii w Polsce, większość jest na jedno kopyto. Czy pojadę w góry, na Mazury, czy nad morze wszędzie w menu zobaczę pierogi, schabowe, pierś z kurczaka, jakiś rodzaj placka np po węgiersku i oczywiście pizzę. Niektórzy rozszerzyli ofertę o makarony, sałatki i burgery. Wszędzie kopiuj wklej. Musiałam wreszcie, to z siebie wyrzucić :p
Wracając do drobnych przyjemności, to naprawdę, jak czasem zamówię sobie takiego awokadusa, to aż płakać mi się chce :D Czuję przed chwilę radość. Jasne to trwa krótko, poza tym nie chce utonąć w pułapce zajadania stresu. Najgorsze jest dla mnie robienie ciągle tego samego, w dodatku to bardzo ograniczone czynności. Codziennie coś czytam, ale nie dwa zdania pod gówno artykułem, tylko staram się przynajmniej raz dziennie przeczytać coś wartościowego. Aktualnie inspirują mnie historie kobiet, które w jakiś sposób wyprzedziły swoje czasy. Osiągnęły coś dzięki swojej ciężkiej pracy, przez lata zapomniane, teraz dopiero ich historie wychodzą z ukrycia. Często ich życia były ciężkie, ale z drugiej strony pięknie było to co udało im się zdziałać. Natrafiłam też na świetną książkę, Czarnobylska Modlitwa. Bardzo polecam, jest to książka o emocjach, jest to książka o miłościach, bólu, nadziei. Jest to książka o życiu.
Czasem obejrzę jakiś film, oglądam jakieś filmiki, ale staram się nie napychać głowy niczym. Kiedyś postanowiłam sobie, że będę wybierać taki rodzaj rozrywki która przy okazji będzie mnie rozwijać. Uważam, że nawet grając w gry można, jak najbardziej się rozwijać, wiem że już są na ten temat badania. Niestety od dawna już w nic nie grałam, bo niewygodnie mi w takiej pozycji z laptopem leżeć.
Najbardziej boli mnie, że nie mogę nic tworzyć, że nie mogę kształtować przestrzeni koło siebie. Bardzo lubiłam aranżować mieszkanie, dbać o porządek, o rośliny. Wprowadzać zmiany w otoczeniu, w zależności od pory roku i nastroju. Lubiłam przygotowywać dom na spotkania, organizowałam wieczory z planszówkami, albo inne tematyczne spotkania w stylu mikołajki, czy andrzejki. Oczywiście zawsze starałam się wymyślić coś ciekawego, nie sam alkohol i żarcie.
Tak, bardzo boli mnie brak kontaktu z naturą, to jest aż fizyczny ból. Jestem z tych osób które dużo lepiej funkcjonują jak codziennie przeznaczą przynajmniej godzinę na szybki spacer. Mam to szczęście, że pomimo tego że mieszam bardzo blisko centrum Wrocławia, to przechodzę na drugą stronę i mam już zielone tereny ciągnące się wzdłuż Oławy i Odry. Niedawno zrobiono zieloną promenadę, są nowe nasadzenia, są bardzo fajne miejsca do siedzenia, atrakcje dla dzieci. Część trasy jest oświetlona i latem można spacerować nocą. Oczywiście mam też swoje stare miejsca, bardziej dzikie, gęsto porośniete. Można tam spotkać sarny, wiele ptaków i innych gagatków. Jest też mój ukochany park, założony przez Niemców, dookoła niego płynie woda, są wysepki, mostki. Klimat jest super, kiedyś ludzie tam pływali kajakami, teraz też można ale to już nie jest tak popularne, jak za świetności tego miejsca. Tak mi brakuje ruchu, oddechu, zmęczenia w nogach, na patrzenia się na zieleń, która mnie bardzo odpręża i jednocześnie stymuluje. Brakuje mi doświadczenia świata zewnętrznego. Obserwowania tego co się dzieje, zmian jakie zachodzą, tu coś zakwita, tam coś lata lub ćwierka. W każdej porze roku odnajduje coś fajnego, lubię żyć zgodnie z energią jaka bije od danej pory roku. Zimą więcej odpoczywam, zwalniam, wiosna nabieram rozpędu a latem szaleje. Teraz doświadczam z reguły więcej przykrych rzeczy. Mogę tylko leżeć, nie mogę sama zmienić pozycji, zresztą jeśli chodzi o pozycje to też bez szału. Mogę leżeć na plecach i na jednym boku, na tym drugim boku leżę tylko na chwilę, bo inaczej mnie boli. Częściowo sama się myję, od góry do pasa. Sama jem i sama się załatwiam, tzn w sensie proces się sam odbywa, ale trzeba mi pomagać. Podaruje Wam szczegóły :p
Sama dbam o skórę, od góry do pasa. Przecieram twarz, wykluje krem, serum itp smaruje się balsamem, albo olejkiem. Sama się czeszę, w sumie to ciężko nazwać czesaniem, wypadły mi prawie wszystkie włosy. Zawsze miałam gęste, grube włosy.
Więc tyle mogę sama zrobić. Najgorsza jest bezsilność, że człowiek nie może sobie pomóc, nie ma sposobu. Wszystko co mogę robić, to robię. Jak zaradzić na taki ból mentalny?
  • 19
  • Odpowiedz
  • 1
@ignis84 współczuję ci mirabelko. Gdybym był na twoim miejscu to starałbym się uszczęśliwiać innych zamiast skupiać się na sobie. Skoro nie potrafisz pomóc samej sobie to może szczęście przyniesie ci pomoc innym. Ja na przykład przez krótką chwilę poczułem sens życia kiedy podarowałem siostrze 1000 zł na zabieg dentystyczny. Swoje szczęście już dawno sobie podarowałem. Miałem kasę, dobrą pracę, kumpli a nawet przyjaciół a mimo to nadal czułem się nieszczęśliwie. Nie ma
  • Odpowiedz
  • 3
@bubr32: Cały czas dbam o bliskich, taka już po prostu jestem. Nawet będąc w takim stanie staram się pomagać, nie robię tego żeby poczuć się lepiej. To kwestia wartości w które wierzę. Zależy mi na ludziach i cieszę się kiedy oni się cieszą :) Pragnę dla nich szczęścia.
  • Odpowiedz
Aktualnie inspirują mnie historie kobiet, które w jakiś sposób wyprzedziły swoje czasy.


@ignis84: Zawsze fascynowała i smuciła mnie historia Hypati z Aleksandrii ( ͡° ʖ̯ ͡°)
Fajna książka jest o niej Mari Dzielskiej i film z 2009 roku "Agora"
  • Odpowiedz
@ignis84 mi jedzenie nie sprawia przyjemności a wręcz to przykry obowiązek także zazdroszczę
jesteś sparaliżowana od pasa w dół? może znajdzie się tu jakiś mirek, który cię wyniesie na zewnątrz i położy na trawce przecież można się i na wózku poruszać ewentualnie jak się chce nawet z łóżkiem wynieść :D mireczki z #wroclaw pomóżcie koleżance #wykopefekt #pomagajzwykopem
  • Odpowiedz
  • 0
@wafelkowo0: Cały czas szukam jakiś informacji na temat tego czy się coś zmieniło pod kątem choroby. W sensie czy coś nowego wymyślili. Poza tym teraz na mój stan wpływ mają jakby inne czynniki, dokładne konsekwencje zabiegu który miałam dwa lata temu, wtedy uszkodzono mi rdzeń. Mój stan się może poprawić, teraz wszytko w rękach neurochirurgów.
  • Odpowiedz
  • 0
@naksu: Zaburzenia odżywiania? Póki co nie można mnie nosić, nie mogę też siadać, wózek odpada i leżenie na trawce ;) Gdyby to było możliwe, nie byłoby problemu mam przyjaciół. W sensie miałby mnie kto wynieść z domu :)
  • Odpowiedz
@ignis84: nie wiem jak to nazwać po prostu nigdy nie lubiłam jeść to może skoro nie ty do natury to natura do ciebie? ja bym ci zrobiła dżunglę w pokoju, pootwierała okna, nawaliła kwiatków, powiesiła budkę dla ptaków :) wyobraźnia tylko tyle potrzeba
  • Odpowiedz
  • 0
@naksu: Konsultowałaś z kimś kwestie jedzenia? Może możesz sobie poprawić komfort życia, ja w to wierzę. Dobry psycholog, mógłby pomóc. Wiesz kochana jesteś, masz dobre pomysły ale to nie jest takie proste. Moja mama ma dużo na głowie, ponieważ cały czas przy mnie coś robi, więc obarczanie jej jeszcze obowiązkami związanymi z tak dużą ilością roślin, byłoby by ponad jej siły. Na szczęście mam swoją rodzinkę roślin, koło siebie. Koło łóżka
  • Odpowiedz
@ignis84 chodzę na terapię dda
mi chodziło o przyjaciół nie mamę :)
a jeśli chodzi o podlewanie to wiadomo żaden kwiatek się nie utrzyma długo niestety :( ciekawe czy by ci pomogły okulary wirtualnej rzeczywistości za jakieś 10-15 lat mogą być dostępne dla każdego jak smartfony, chciałabyś spróbować?
  • Odpowiedz
  • 0
@naksu: Myślałam żeby sobie sprawić używane, ale zastanawiałam się do czego będę je wykorzystywać. Nie chcę kupować czegoś co rzucę zaraz w kąt, nie wiem po prostu jakie opcje są dostępne. Najfajniejsze byłby wirtualne spacery. Spacer po lesie, albo zwiedzanie ciekawych miejsc, może jakieś muzea? Wiesz coś na ten temat?
  • Odpowiedz
Najfajniejsze byłby wirtualne spacery. Spacer po lesie, albo zwiedzanie ciekawych miejsc, może jakieś muzea? Wiesz coś na ten temat?


@ignis84: Igus mam w pracy zapisany link do paru wycieczek wirtualnych. Bardzo fajnie zrobione, narazie mogę tylko podesłać to https://artsandculture.google.com/project/expeditions te co mam w pracy sa lepsze, ale jest ich mniej. Najlepiej ofc na tablecie ale telefon tez powinien dac rade.
  • Odpowiedz
Jak mogłam to dużo podróżowałam po Polsce i bardzo lubiłam poznawać lokalne smaki i często czułam się zawiedziona, że tak ciężko trafić na dobre regionalne jedzenie. Niestety nie mam zbyt dobrego zdania na temat gastronomii w Polsce, większość jest na jedno kopyto. Czy pojadę w góry, na Mazury, czy nad morze wszędzie w menu zobaczę pierogi, schabowe, pierś z kurczaka, jakiś rodzaj placka np po węgiersku i oczywiście pizzę.


@ignis84: to
  • Odpowiedz