Wpis z mikrobloga

✨️ Obserwuj #mirkoanonim
Opowiem wam jak na życzenie janusza usuwałem nie swój komentarz z gowork aby w ogóle dostać wypłatę i nie ciągać się po sądach.

Pracowałem kiedyś w małej firmie IT, z dużego miasta. Było nas dosłownie kilku, wszyscy na B2B. Firma chyliła się ku upadkowi, ale gdy się zatrudniałem to tego nie widziałem. Miało być więcej pracowników, więcej projektów, a było mało i biednie.

Firma prawdopodobnie nigdy na siebie nie zarabiała, bo sponsorował ją co miesiąc jeden z najbogatszych ludzi w PL - to była jakaś towarzyska przysługa wobec kolegi (janusza), a kolega (janusz) bawił się w wizjonera IT. Tak się sponsorowali przez kilka dobrych lat, nawet zrobili kilka projektów, ale nie sądzę aby którykolwiek na siebie zarobił. W każdym razie gdy ja tam pracowałem to sponsor musiał wyciągać pieniądze z jednej spółki i przelewać ją na tą właśnie firmę aby były pensje.

Popracowałem dwa miesiące i stwierdziłem "tu nie będzie przyszłości, tu nie będzie życia" - każdy przebąkiwał, że jest źle ale jakoś nikt papierami nie rzucał. No to złożyłem wypowiedzenie dokładnie w urodziny prezesa. Nie wiedziałem, że ma urodziny.
Rzuciłem papierami i nic... cisza. Ale była to cisza przez burzą.
Dowiedziałem się przy okazji, że wówczas trzech na pięciu pracowników było już na wypowiedzeniu, w tym mój przełożony.

Wypowiedzenie się skończyło, praca się skończyła a pensji nie ma. I co się okazuje, janusz mówi, że ja go oszukałem, bo nie byłem takim doświadczonym programistą za jakiego się podawałem i dodatkowo szkalowałem go na gowork. Zdaniem prezesa, na gowork byłem to ja, i zresztą to go nie interesuje kto to był, ja mam komentarz usunąć. Jeśli nie usunę komentarza na gowork nie dostanę pensji i zobaczymy się w sądzie i wówczas "odbiorą mi już wypłacone pensje".

Z racji tego, że jestem życiowa pipa, to się zacząłem cykać (choć na początku nerwy miałem nawet silne i cała sytuacja mnie po prostu bawiła) ale gdy z czasem zaczęło docierać do mnie jak zawzięty jest prezes i jak wpływowych ma znajomych to robiło mi się coraz to smutniej.

No i tak bez pracy, bez pensji zacząłem się załamywać psychicznie (a to jeszcze była jesień, która dobija sama z siebie). Poszedłem do adwokata z pytanie o poradę a jego porada ograniczała się do "na moje oko jesteś w d...e, musisz jeździć do innego miasta na rozprawy, pensji przez rok nie zobaczysz, a nawet gdy wygrasz to możesz jej nie zobaczyć, sugeruję iść na jakąkolwiek ugodę".

To mnie załamało jeszcze bardziej. Ile nocy przez to nie spałem, ile bardzo, bardzo smutnych myśli miałem to tylko ja wiem.
Szukanie pracy w takim stanie jest po prostu niemożliwe. Cokolwiek jest po prostu niemożliwe.

Starałem się wertować jakieś przepisy, procesy, orzeczenia, interpretacje, ale ciągle wniosek był jeden: w Polsce można nie płacić i jeśli masz plecy i kasę to nikt Ci nic nie zrobi, zwłaszcza jeśli mówimy o umowach B2B.

No i zacząłem pisać do gowork czy nie byliby w stanie usunąć komentarza z którym nie miałem nic wspólnego (wówczas jedyny negatywny wpis na stronie firmy). Trwało to miesiąc solidnej wymiany listów i telefonów i gowork w końcu komentarz usunął - po czym janusz zapewne pewny siebie skonstatował to w myślach "ach, skoro usunął, więc to było jego, bo inaczej pewnie by nie mógł".

Ostatnią pensję też zobaczyłem mniejszą o 70% - bo tak uznał janusz za sprawiedliwe. Oczywiście musiał być odpowiedni aneks do tego, a ja musiałem się na wszystko zgodzić. Tzn. nie musiałem, ale wolałem już takie rozwiązanie. Chciałem mieć to już za sobą.

Po wszystkim usłyszałem, że jestem dupa nie fachowiec, jestem sfrustrowanym hejterem który wyżywa się w sieci i janusz zna się na takich jak ja i że już nigdy janusz nie zatrudni dewelopera z Polski, ludzie z Indii wezmą robotę 2 razy taniej, z pocałowaniem ręki i będą szybsi i lepsi w pracy.

Cała na przygoda zniszczyła mi psychikę do reszty. Śmierć bliskich nie była taką traumą jak przygoda z januszem. W sumie, to psychicznie nigdy się już po tym nie podniosłem, czuję się jak śmieć, zbrukany, zgnojony, bez godności, bez szacunku do siebie. Myślałem, że jestem twardy, że nic mnie już nie ruszy, że swoje w życiu już widziałem, ale życie mi udowodniło, że nie. Wygadany, wykształcony janusz, który ciągle bywa w towarzystwie prezesów i ludzi bardzo majętnych nie boi się niczego i nikogo. Może powiedzieć wszystko, i wierzy we wszystko, co jego mózg wyprodukuje. Janusz nie waha się nawet na moment i nie zna granic których nie może przekroczyć.

Po tej przygodzie mam już dość, mam po prostu dość. Większość firm dla których pracowałem i przełożonych była przynajmniej ok, ale wystarczy jeden janusz i zmienia się perspektywa na życie. Mam po prostu dość.

I jeszcze garść ciekawostek na koniec.
- Mniej więcej w tym samym czasie janusz opublikował ogłoszenie na znanym portalu z ogłoszeniami IT, że szuka business managera za 60 000 - 120 0000 PLN / miesiąc.
- Po trzech miesiącach janusz nie był już prezesem, sponsor postawił się na czele spółki zapewne zakończył sponsoring. Dziś (po ok 2 latach) nie ma już śladów działalności firmy w jakiejkolwiek formie. Nie wiem co u janusza, a podejrzewam, że biedy nie klepie.
- komentarz o który się rozchodziło to "niskich lotów janusz soft z toksyczną atmosferą w pracy".
- janusz też groził mojemu przełożonemu, że i jemu pensji nie wypłaci i pójdzie z nim do sądu, ale ostatecznie wypłacił
- po około roku, zobaczyłem referencję wystawioną przez mojego przełożonego januszowi, że janusz to w sumie wizjoner rynku IT, a żeby było ciekawie to mój przełożony nigdy dobrego słowa o januszu nie powiedział (napisałbym nawet więcej na ten temat, ale... po prostu boję się komuś zaszkodzić). Dlaczego więc wystawił rekomendację na LinkedIn? Nie wiem, ale się domyślam.

ps. grożenie procesami za negatywną opinię w sieci staje się powszechne: gowork, allegro, znany lekarz, google maps - wszędzie tam, jednym wpisem można sobie narobić problemów, i to nawet nie swoim wpisem, januszom wystarczy zbieżność w czasie.
ps. ps. nie wszystkie polskie firmy są do bani, pracowałem w pięciu polskich firmach i w przynajmniej w dwóch szefowie byli jak marzenie, wspominam ich bardzo, bardzo ciepło (a reszta nie była najgorsza)!

#pracait #programowanie #programista15k #januszex #przegryw #kolchoz



· Akcje: Odpowiedz anonimowo · Więcej szczegółów
· Zaakceptował: Nighthuntero
· Autor wpisu pozostał anonimowy dzięki Mirko Anonim

  • 10
  • Odpowiedz
Popracowałem dwa miesiące i stwierdziłem "tu nie będzie przyszłości, tu nie będzie życia" - każdy przebąkiwał, że jest źle ale jakoś nikt papierami nie rzucał. No to złożyłem wypowiedzenie dokładnie w urodziny prezesa. Nie wiedziałem, że ma urodziny.

Dowiedziałem się przy okazji, że wówczas trzech na pięciu pracowników było już na wypowiedzeniu, w tym mój przełożony.

Wypowiedzenie się skończyło, praca się skończyła a pensji nie ma Jeśli nie usunę komentarza na gowork
  • Odpowiedz
via mirko.proBOT
  • 0
Anonim (nie OP): @1001001

Pracowałem tam w sumie 3 miesiące, 1 miesiąc okresu wypowiedzenia (wlicza się w te trzy miesiące).

Tak, chodzi o miesięczną wypłatę.

Tak, z perspektywy czasu wiem, że spanikowałem, wiem, że zrobiłem źle.

Na początku stanąłem okoniem, bo po porostu chciałem walczyć o "rację" (i nawet mnie ta sytuacja śmieszyła), ale janusz szybko mi to wybił z głowy. On miał całe życie doświadczenia w gnojeniu i manipulowaniu ludźmi.
  • Odpowiedz
via mirko.proBOT
  • 0
Anonim (nie OP): @MalowanyPtak

Tak wiem, że mało kto tyle zarabia - dlaczego dodał to ogłoszenie, co miał na celu, nie wiem. Pewnie jakaś restrukturyzacja, rzut na taśmę. Chciał znaleźć kogoś zajebistego i powiedzieć mu, ok, masz potencjał, ale dostaniesz na początek 10k, jak znajdziesz jakieś dobry kontrakt dla firmy to podniesiemy do 30k itd.
Podejrzewam, że sponsor miał już dość sytuacji, bo po 3 miesiącach od tych wydarzeń firmy praktycznie
  • Odpowiedz
via mirko.proBOT
  • 0
Anonim (nie OP): @Kamalek

Na szczęście mieszkał w innym mieście, a ja miałem nerwy w strzępach i niestety bardzo niezdrowe myśli do głowy mi przychodziły.
Poza tym to byłby mój definitywny koniec, janusz by mi tego nigdy nie odpuścił. Ścigał by mnie przy pomocy sponsora po całym świecie bo nie może być tak, że niewolnik się stawia. To byłaby dla nich pewnie jakaś honorowa walka, walka między panami a chamami, pewnie
  • Odpowiedz
Na początku stanąłem okoniem, bo po porostu chciałem walczyć o "rację" (i nawet mnie ta sytuacja śmieszyła), ale janusz szybko mi to wybił z głowy. On miał całe życie doświadczenia w gnojeniu i manipulowaniu ludźmi. Ja nie.

Każdy telefon od niego sprawiał, że zadawałem sobie pytanie "czy ja przypadkiem nie zwariowałem"? Janusz był zaj***scie wygadany, "opykany" w tych tematach. Mało tego, jest nawet z jednym prezesów jednej z ogólnopolskiej organizacji zrzeszającej... prezesów.
  • Odpowiedz